Michał Śledziński długo, bo niemal dziesięć lat, kazał nam czekać na zakończenie Na szybko spisane. Fani jego twórczości powinni być jednak przyzwyczajeni do podobnych rzeczy, finał zeszytowego Osiedla Swobody ukazał się dopiero, kiedy chyba już wszyscy stracili na niego nadzieję, a wiele komiksów Śledzia do dziś nie doczekało się swoich kontynuacji. Dobrze jednak, że NSS nie podzieliło ich losu, a czytelnicy mogą cieszyć się pełnią tej opowieści, bo to jedno z najlepszych dokonań autora. Momentami (przynajmniej jeśli chodzi o fabułę) lepsze nawet od jego opus magnum, Osiedla Swobody.
Trzy dekady. Mnóstwo ludzi. Kultura, popkultura. Radości i tragedie. A pośród tego on, zwykły człowiek, który doświadcza każdej z tych rzeczy na własnej skórze. Od roku 1980, do 2010 brnie przez to swoje życie, odkrywa pierwsze dziecięce zabawy, pierwszą brutalność, pierwsze zwycięstwa i porażki. Zawiązuje przyjaźnie, kształtuje swoje zainteresowania i charakter. Wychowywany wraz z bratem jedynie przez popadającego w alkoholizm ojca chłopa, żyje na styku świata fantazji i szarej, komunistycznej codzienności. Świat się zmienia, zmienia się i on, dorasta, dojrzewa, wraz z upływem czasu znajduje pracę, pnie się po szczeblach kariery, sam zakłada rodzinę… Żyje. Po prostu żyje.
Kiedy kilka lat temu pierwsza część Na szybko spisane wpadła w moje ręce i zobaczyłem, jak Śledziu go narysował, pomyślałem, że tytuł idealnie oddaje zawartość. Kreska bowiem, przypominająca bardziej dokonania nie jego, a Karola KRLa Kalinowskiego, nie dość, że jest maksymalnie uproszczona, to jeszcze w pewien sposób niedbała. Jednak wystarczyła tylko chwila, by przestało mieć to dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Zresztą rysunki szybko przekonały mnie do siebie, ale przecież nie kreska tu, a scenariusz, liczy się najbardziej. Ten natomiast jest zdecydowanie najmocniejszą i najbardziej głęboką rzeczą, jaką Śledziński stworzył od czasu Osiedla Swobody. Scenariusz prawdziwy do bólu, życiowy, tragiczny, czasem wesoły, czasem dołujący, pełen prawdziwych perełek, które potrafią zachwycić i poruszyć każdego.
Co ciekawe Na szybko spisane to nie tylko kolejny komiks w dorobku Śledzia portretujący pokolenie urodzone na przełomie lat 70. i 80. XX wieku, pełen smaczków i znajomych dla obecnych trzydziestokilkulatków elementów, ale też dzieło quasi biograficzne. Autor w fikcyjnej otoczce przedstawił mnóstwo epizodów ze swojego życia. Fikcyjny jest także sam bohater, ten pozostaje w końcu introwertykiem, a Śledziński jest jego całkowitym zaprzeczeniem. Niemniej wyszukiwanie autentycznych rzeczy w fabule to dla czytelników obeznanych bliżej z autorem wielka przyjemność. Kto czytał magazyn Produkt albo wywiady ze Śledziem, będzie miał ułatwione zadanie, jednak pełnia zawartej tu prawdy i tak pozostanie tajemnicą komiksiarza.
Szata graficzna mimo skrajnej prostoty ma swój urok, a wraz z postępem opowieści staje się coraz lepsza i bardziej typowa dla Śledzia. Świetne jest też wydanie zbiorcze, w skład którego wchodzą wszystkie trzy części (na sklepowe półki trafiło jednocześnie z trzecim tomem Na szybko spisane), jak i jego cena. Najważniejsze jest jednak wrażenie, jakie pozostawia po sobie ten album – wrażenie obcowania z czymś prawdziwym i bliskim właściwie każdemu. I z całym szacunkiem do wydanego niedawno, doskonałego komiksu Powstanie. Film narodowy i wielu, wielu innych świetnych dzieł, dla mnie to NSS jest najlepszą polską opowieścią graficzną, jaką miałem okazję czytać w tym roku. Dlatego też polecam gorąco i zachęcam Was do lektury.
A wydawnictwu Kultura Gniewu dziękuję za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Na szybko spisane 1980-2010
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
Autorzy: Michał ‘Śledziu’ Śledziński
Typ: komiks polski
Data premiery: 2017
Liczba stron: 160
NASZA OCENA
wypisy
Plusy:
+ pełna prawdy, bliska czytelnikowi treść
+ głębia
+ szczerość
+ znakomite zbiorcze wydanie
Minusy:
– nie do końca udane początkowe ilustracje