SIEĆ NERDHEIM:

Świadoma ciemność. Recenzja komiksu Gideon Falls tom 1: Czarna Stodoła.

KorektaLilavati

Gideon Falls okładka

Lubię i potrafię się bać. Z automatu wczuwam się w klimatyczny horror filmowy, dotkliwie porusza mnie niepokojąca muzyka, w gry opierające się na dostarczaniu grozy i zaszczucia wręcz nie potrafię grać bez palpitacji. Komiksy w tym gatunku nie działają na mnie z kolei wcale. Moimi emocjami porusza głównie introspektywna wędrówka w bardziej przyziemne, realne lęki i problematykę – rodeo, którego Jeff Lemire jest mistrzem. Jego dramaty obyczajowe zawsze zostawiały mnie z uczuciem lekkiego wstrząsu, więc naturalnie od Gideon Falls oczekiwałem przynajmniej minimalnego potelepania synaps.

Ksiądz przeżywający kryzys wiary i schizofrenik o tajemniczej przeszłości, grzebiący w śmiechach w poszukiwaniu fragmentów urojonej łamigłówki. Dwie pozornie niezwiązane ze sobą ścieżki losu zaczynają zmierzać w podobnym kierunku przez złowrogą legendę, zrodzoną na kartach historii tytułowego miasteczka. Nowy włodarz parafii zostaje szybko nawiedzony przez swojego teoretycznie zmarłego poprzednika, a obłąkany Norton dowodzi swojej terapeutce, że w jego szaleństwie jest metoda. Zaczynają pojawiać się trupy i zapuszczeni paranoicy w foliowych czapkach, a każda informacja służy tylko eskalacji wątpliwości. Wszystkie nici prowadzą do niesławnej czarnej stodoły, funkcjonującej jak maszynka do mielenia rzeczywistości.

Gideon Falls 01

Nie, nie bałem się ani trochę. Nie doświadczyłem też typowego dla Jeffa Lemire rozgrzeszenia z kiepsko skrywanych problemów osobistych, bo autor wyraźnie podszedł do tematu horroru z całkowicie świeżym nastawieniem. Mimo to, jakbym nie chciał być oryginalny, muszę przyznać rację wszystkim recenzjom wychwalającym Gideon Falls pod niebiosa. Nie obgryzałem paznokci i nie narobiłem w galoty ze strachu, ale tajemnica rustykalnej, rozsiewającej obłęd konstrukcji utrzymała mnie w stanie skrajnego skupienia do ostatniej strony.

Już przy komiksach superbohaterskich zauważyłem, że ten zdolny scenarzysta w kontakcie z nowym gruntem polega na czerpaniu inspiracji z kultowych sztamp. O ile w trykociarstwie ta taktyka miała różne skutki, to w przypadku małomiasteczkowego kryminału z nadnaturalnym sznytem autor elementy narracyjnej układanki dobrał perfekcyjnie. Trudny do ogarnięcia śmiertelnym umysłem, kosmiczny horror stodoły i jej psychodeliczne wnętrze trącają najlepszymi stronami twórczości Lovecrafta. Obłęd jednego z protagonistów synchronizuje się ze stopniowo rosnącym przekonaniem o słuszności jego majaków, wzorem takich tytułów jak Mroczne miasto czy Dom w głębi lasu. Nawet samo Gideon Falls zdaje się zadupiem chwiejącym się na fundamentach mrocznych sekretów, co naturalnie przywodzi na myśl dzieła Stephena Kinga i kultowe Miasteczko Twin Peaks – całkiem słusznie zresztą, bo koncept budynku wyłamującego się z euklidesowej przestrzeni jest jawnym naśladownictwem czarnej chaty z serialowego arcydzieła Davida Lyncha.

Gideon Falls 02

Gdzie więc, w tej całej odtwórczości, kryje się źródło licznych pochwał? To proste – w ogóle i w szczególe, w klimacie spajającym wspomniane zapożyczenia i w dodatkach nadających serii niepowtarzalnego charakteru. Elementy znane wszystkim fanom horroru nabierają wspólnej koherencji tylko dzięki sprawnej narracji, która nieustannie przeskakuje między wątkami dwóch nieszczęśników. W międzyczasie pojawia się coraz więcej posępnych niuansów, zazębiających odległe osie fabularne lub nadających opowieści groteskowego kolorytu. Wpisują się w to świetnie nakreślone usposobienia szablonowych postaci, wariacki wystrój mieszkania Nortona, hakowata proteza zastępująca dłoń niewinnej staruszki i zaskakująco kompletne uzębienie pewnego maszkarona. To tylko niektóre z detali sprawiających, że wtórność w Gideon Falls wywołała u mnie tylko stwierdzenie „Lemire, podoba mi się, co z tym zrobiłeś”. Umieszczenie tego wszystkiego w kontekście całkiem intrygującej tajemnicy, o żywotności podtrzymywanej faktami stopniowo wychodzącymi na światło dzienne, pociągnęło ten tytuł niemalże do perfekcji w kategorii snucia angażującej opowieści.

Jestem również pod ogromnym wrażeniem tego, co Andrea Sorrentino nawyczyniał z warstwą graficzną tej historii z pomocą Dave’a Stewarta i jego doskonałej gry stonowaną (oprócz agresywnych czerwieni) kolorystyką. Same rysunki to typowe rzemieślnictwo włoskiego ilustratora, łączące realizm kształtów z ekstremalnie mocnymi kontrastami i urzekająco niepewnym prowadzeniem linii. Siła wizualnego oddziaływania kryje się jednak w kompozycji kadrów, skrywających te małe dzieła sztuki. Fluktuacyjne układy ramek określiłbym skrajnie filmowymi, ale film na nich oparty musiałby być eksperymentalną jazdą o określonej estetyce, coś jak Mandy połączone ze stylówą Guya Ritchiego albo Odyseja kosmiczna przemieszana z Donniem Darko. Sorrentino podąża za załamującym się status quo rzeczywistości, przeskakując między prostymi standardami i psychodelą wyłamującą się z jakichkolwiek ram. Nie boi się abstrakcji, często kreśli rozległe plansze i dodatkowo zaznacza ważne elementy czerwonymi ramkami. Typową, białą przestrzeń między oknami do świata Gideon Falls artysta traktuje jako kolejny element swojej sztuki, który można dowolnie naginać i modyfikować. Nie sposób zliczyć wszystkich bajerów atakujących oczy odbiorcy podczas lektury, a mimo to jakimś cudem całokształt jest spójny i dopasowany do zmiennego tempa i tonu scenariusza.

Gideon Falls 03

To niesamowite, jak szybko rozwija się polski rynek komiksowy. W ciągu kilkunastu lat przeszliśmy od wybiórczego raczkowania między ważnymi klasykami do momentu, w którym dostajemy nową, aktualnie wychodzącą serię zza oceanu. Jako oddany fan Jeffa Lemire’a, zniechęcony trochę jego tylko porządnym runem X-Men, po lekturze Gideon Falls jestem jak nowo narodzony. Horrory w tym medium nadal nie wzbudzają we mnie strachu, ale najwyraźniej są w stanie zachwycić świetną narracją i wizualizacją zapierającą dech w piersi. Jeśli szukacie absorbującej, ciekawej historii kryminalnej z paranormalnym paskudztwem w roli głównej, wbijajcie śmiało do Czarnej Stodoły. W przeciwieństwie do jej fikcyjnych ofiar nie pożałujecie.

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Mucha Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Gideon Falls tom 1: Czarna Stodoła
Wydawnictwo: Image Comics / Mucha Comics
Autorzy: Jeff Lemire, Andrea Sorrentino, Dave Stewart
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Data premiery: 29.07.2019
Liczba stron: 168

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + doskonała narracja<br /> + intrygująca tajemnica<br /> + charakterystyczny klimat<br /> + kapitalna warstwa graficzna<br /> + skrajna spójność fabularna i wizualna</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – oczywistość inspiracji</p> Świadoma ciemność. Recenzja komiksu Gideon Falls tom 1: Czarna Stodoła.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki