SIEĆ NERDHEIM:

Plusy chwilowego blichtru. Recenzja komiksu Amazing Spider-Man Globalna Sieć tom 1. Wrogie Przejęcie.

KorektaLilavati

Okładka

Narzekania na wielkie eventy wprowadzane przez wydawnictwa zajmujące się superbohaterszczyzną nie są niczym nowym. Te wielowątkowe, fabularne kolosy teoretycznie mają za zadanie namieszać w gęstniejącym kotle, zmienić status quo i zaoferować czytelnikom coś nowego. Prawda, że zwykle okazują się w tej kwestii równie skuteczne, jak odświeżacz powietrza w drewnianej wygódce, a poziomem skomplikowania przebijają brazylijskie telenowele. Dochodzę jednak do wniosku, że komiksu superbohaterskiego nie można lubić, nie czując jednocześnie sympatii do pewnej dozy absurdu.

Apogeum tego absurdu było nowe Secret Wars Marvela z 2015 roku. Alternatywne rzeczywistości zaczęły się ze sobą zderzać, niepotrzebne wątki zostały skasowane. Jednocześnie Doctor Doom odział się na biało i zyskał moc czynienia wszelkiego widzimisię. Ostatecznie nic, co dobre dla złoczyńców (nawet umiarkowanych), nie trwa wiecznie, więc sprawy się uporządkowały, a ocaleni z rozbitych rzeczywistości znaleźli się na jedynej pozostałej, głównej ziemi o numerku 616. To właśnie w tym nowym porządku Danowi Slottowi przyszło kontynuować opisywanie losów Spider-Mana – choć nadal przyjaznego, to już nie z sąsiedztwa.

Strona 01

Trzeba było resetu całego wszechświata, aby Peter Parker wreszcie uświadomił sobie kapitalistyczny potencjał swojego mózgu i założył Parker Industries. Firma, wzorem znanych nam z rzeczywistości odpowiedników, przoduje w oferowaniu technologii użytkowej, która potrafi troszeczkę za bardzo ingerować w prywatność użytkownika. Wraz ze wzrostem zasięgu działalności przybywa również nowych przeciwników. Niecne plany zaczynają snuć przebierańcy z Zodiac – bandy astrologicznych nieudaczników, zafiksowanych na punkcie mistycznego klucza. Jakby tego było mało, gdzieś w tle ktoś odwiedza czołowych przedstawicieli galerii łotrów Pająka, oferując im niewiarygodne rzeczy w zamian za współpracę, a jakiś blady osiłek kombinuje coś w zakamarkach wyspy Rykera. Przy takim natłoku roboty nie ma wyboru, trzeba zatrudnić Prowlera w roli dublera i latać po całym świecie wraz z Mockingbird (tak, nowy love interest też jest), usiłując uporządkować apokaliptyczny bajzel.

Już w tym momencie powinna wam zacząć w głowie grać muzyczka z Benny’ego Hilla. Powiedzieć, że Globalna Sieć jest pogmatwana, to jakby nie powiedzieć nic. Większość z nas wie, że Dan Slott zwykle radzi sobie całkiem nieźle z pisaniem zakręconych, wielowątkowych historii o pająku – stworzył wszak całkiem poczytnego Superior Spider-Mana i serie Spider Island oraz Spider-Verse, które naprawdę nie były tak złe, jak kazałaby wierzyć jakakolwiek logika czytelnicza. Tym, co go trochę przygniotło po resecie uniwersum, była konieczność choćby minimalnego zasygnalizowania kilku nowych wątków. Chyba trochę wbrew własnej woli musiał wskazać w fabule zalążek przyszłych problemów ze złowrogim Regentem i przygotować czytelnika na późniejsze Clone Conspiracy.

Strona 02

Mylącego chaosu można było uniknąć, poświęcając nowym wątkom osobny segment po zakończeniu Wrogiego Przejęcia. Sama historia chwiejnie funkcjonującego imperium technologicznego Parkera jest w miarę ciekawa, a i wprowadzenie nieco mniej wyeksploatowanych przeciwników pomogło uniknąć zwyczajnej nudy. Grono nowych przyjaciół bohatera też wypada dobrze, romantyczna relacja ze wspomnianą Mockingbird zdaje się całkiem naturalna (czuć chemię, troszeczkę). Nawet zakończenie wzbudza ciekawość i zapowiada problemy biznesowe, więc pewnie i ostatecznie powrót do bardziej przyziemnej atmosfery. Kto by się spodziewał?

Nawet nie przeszkadza mi mniej lokalny charakter samego Spider-Mana. Jasne, przyzwyczailiśmy się do Petera bujającego się mniej lub bardziej radośnie między blokami Nowego Jorku. Ile można jednak wałkować temat odpowiedzialności na małą skalę? Ile można wycisnąć nowatorstwa z wątków rozgrywających się na tle zwykłej codzienności? Całkiem sporo, ale czasem warto spróbować czegoś innego i Slott w tej kwestii nie dał ciała. Narracja bywa zagmatwana, bo i Parker gubi się w ogromie nowych obowiązków. Mylący charakter pierwszego tomu tej serii wynika moim zdaniem tylko i wyłącznie ze zbędnego wciśnięcia wspomnianych wcześniej wzmianek. Sam Spidey nie porzuca swojego dobrodusznego, troskliwego podejścia do kwestii superbohaterskich. Po prostu mamy okazję wreszcie zobaczyć, czemu nie do końca nadaje się ono do funkcjonowania w realiach sukcesu wysokiego szczebla.

Strona 03

Pod przepiękną okładką autorstwa niezawodnego Alexa Rossa kryje się całkiem sporo porządnie zilustrowanej i ładnie pokolorowanej akcji. Na ołówek wraca znany wam pewnie z Superior Spider-Mana Giuseppe Camuncoli. Choć jego styl raczej nie zaskoczy was nowatorskim podejściem do rysowania trykotów, to trudno odmówić mu staranności. Gość wyraźnie czuje Pająka i potrafi to przełożyć na doskonale poprowadzoną dynamikę akrobatycznych wywijańców. Liczne wybuchy, wyładowania energetyczne i zmiany perspektywy nie wpływają negatywnie na przejrzystość narracji i wyraźnie odcinają się od drugiego planu, również przeważnie dopieszczonego wizualnie. Camuncoli po prostu operuje zgiełkiem w sposób podobny do Humberto Ramosa, tylko przy okazji nie robi ze swoich postaci karykaturalnych spazmatyków o zaszklonych oczkach. Generalnie nie pieję z zachwytu, ale szanuję, oprócz zbędnych efektów komputerowych.

Wiele osób wyraziło niezadowolenie z przerzucenia przygód Spider-Mana w świat bogactwa i błyszczących gadżetów. Fakt, Globalna Sieć nie pozwoli wam setny raz śledzić losów superbohatera z sąsiedztwa, ale bez pudła umieszcza znaną postać w nowej sytuacji. Dan Slott nadal wie, jak stworzyć niewymagającą opowieść przygodową i jak napisać Petera Parkera tak, że nawet jako krezus nie będzie się wydawał sztywnym bufonem. Powrót do radosnego bankructwa zapewne nie zajmie zbyt wiele czasu, więc na razie polecam po prostu cieszyć się czymś w miarę świeżym. To przyda się każdemu miłośnikowi Marvela.

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Amazing Spider-Man Globalna Sieć tom 1. Wrogie Przejęcie.
Wydawnictwo: Marvel Comics / Egmont
Autorzy: Dan Slott, Giuseppe Camuncoli
Tłumaczenie: Bartosz Czartoryski
Data premiery: 23.01.2019
Liczba stron: 144

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + dynamiczna kreska<br /> + coś nowego u pająka<br /> + nowi wrogowie, nowi przyjaciele<br /> + łatwa, przyjemna lektura</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – narracyjny chaos<br /> – cyfrowe bajery graficzne<br /> – minus ostatni</p> Plusy chwilowego blichtru. Recenzja komiksu Amazing Spider-Man Globalna Sieć tom 1. Wrogie Przejęcie.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki