SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja gry Technobabylon

Technobabylon

Do połowy lat 90. gry przygodowe niepodzielnie królowały na rynku gier wideo. Jednak wraz z nadejściem nowego wieku, gatunek ten niemal zniknął ze sceny, ustępując miejsca grom o szybszym tempie oraz większej ilości akcji. I choć dziś na próżno szukać wielkich przygodówkowych hitów, jak Indiana Jones and The Fate of Atlantis czy The Secret of Monkey Island, nie oznacza to, że gry takie zupełnie przestały powstawać – wręcz przeciwnie, wciąż możemy je odnaleźć i to w formie zadziwiająco podobnej do tej sprzed dwudziestu lat. Jedną z takich gier jest Technobabylon.

Jest rok 2087. Miasto Newton jest miastem możliwości – jeżeli czegoś nie da się dostać nigdzie indziej, z pewnością można to kupić tutaj, nawet jeśli będzie trzeba przy tym obejść kilka zakazów. „Obejść”, to ważne – łamanie ich jest szalenie niebezpieczne, gdyż nad porządkiem w mieście czuwa wszechobecna sztuczna inteligencja, Central. Gra rozpoczyna się, gdy w tym pozornie utopijnym środowisku zaczyna grasować tzw. Mindjacker – osoba zajmująca się wykradaniem informacji z cudzych mózgów, co często prowadzi do śmierci ofiary. Central wysyła za nim w pościg agenta Charliego Regisa, człowieka o mocnym kręgosłupie moralnym i tragicznej przeszłości, oraz jego partnerkę, Max Lao – bystrą i upartą młodą kobietę ze smykałką do technologii. W trakcie ich śledztwa w sprawę wmieszana zostaje jeszcze jedna osoba – uzależniona od Internetu Latha Sesame, która w pewnym momencie odkrywa, że ktoś odciął ją od sieci i zablokował drzwi do jej mieszkania.

Jak na przygodówkę przystało, fabuła Technobabylon jest naprawdę przyzwoita. Dzięki ciągłemu przeskakiwaniu między trójką wymienionych bohaterów, poznajemy historię z różnych punktów widzenia, powoli łącząc ze sobą poszczególne wątki, które razem składają się w spójną i ciekawą historię. Zdecydowanym plusem są tu też sympatyczne, nawet jeśli dość szablonowe postacie: Charlie i Max są ciekawą parą; Latha, choć nie należy do szczególnie przyjemnych osób, stanowi całkiem realistyczny obraz społecznego wyrzutka, a Cheffie-Chantelle (i jej późniejsze wcielenia) oraz pan Stepford, to chyba jedne z zabawniejszych postaci, jakie ostatnio widziałam.

Technobabylon

Twórcom udało się także uchronić przed nadmiernym objaśnianiem świata, które często pojawia się w dziełach utrzymanych w klimatach science fiction. Dowiadujemy się dokładnie tyle, ile jest nam potrzebne – nigdy nie zagłębiamy się w szczegółowe opisy działania poszczególnych mechanizmów, jeśli nie będzie nam to do niczego potrzebne. Choć może to pozostawiać pewien niedosyt i poczucie niepewności, w mojej opinii jest dużo lepsze, niż przedzieranie się przez ściany technicznego bełkotu.

Jeśli miałabym jednak za coś skrytykować fabułę, to prawdopodobnie byłby to brak oryginalności – już po samym opisie gry łatwo dostrzec, że jest to dość typowa wizja przyszłości, dobrze znana wszystkim wielbicielom cyberpunku. Nie ma wątpliwości, że twórcy mogliby wymyślić coś o wiele lepszego, bo ciekawe i oryginalne wątki są tam zawarte, ale nigdy tak naprawdę nie wychodzą na pierwszy plan, zawsze pozostając w cieniu oklepanych schematów. To samo tyczy się także konstrukcji opowiadanej historii – na dość wczesnym etapie gracz otrzymuje wystarczająco wiele informacji, by domyślić się, jaki będzie największy plot twist w grze, a ponieważ jest to plot twist często spotykany, to odgaduje go bez trudu. I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że pokojarzenie tych faktów sprawia, że w naszym odczuciu stawka, o jaką toczy się gra, znacząco maleje.

Technobabylon

Na bardzo wysokim poziomie stoi natomiast grafika – choć swoim stylem nawiązuje do wczesnych, rozpikselowanych przygodówek, przez co wiele elementów musiało zostać uproszczonych, to twórcy zadbali, by świat przedstawiony nie wydawał się pusty. Wszystkie tła są bardzo dopracowane, wypełnione wszelkiego rodzaju detalami, kolorowe i zwyczajnie ciekawe. Małym wyjątkiem jest tutaj Trance – rodzaj internetowej rzeczywistości, do której czasem udają się nasi bohaterowie. Mogłoby się wydawać, że nieograniczony prawami fizyki wymiar będzie prawdziwym polem do popisu dla projektantów, a tymczasem jest on jedną z najnudniejszych scenerii, jakie napotkamy w grze.

Dbałość o szczegóły widać zresztą w bardzo wielu miejscach. Jedno z zadań w grze wymaga od nas wybrania z listy kontaktów właściwej osoby i zadzwonienia do niej. Jeśli jednak wybierzemy zły numer, to wbrew temu, czego można by się spodziewać, nie otrzymamy zwykłej wiadomości "nikt nie odbiera" – ponad pięćdziesięciu aktorów zadbało, by każda postać wygłosiła kilka zdań przed odłożeniem słuchawki. Wielu z nich to zresztą fani, których twórcy jeszcze w czasie prac nad grą zachęcali do nadsyłania swoich nagrań. Ogółem voice-acting stoi na całkiem wysokim poziomie. Nie jest on doskonały, a niektóre kwestie aż proszą się o włożenie w nie nieco więcej emocji, ale ani na chwilę nie pojawia się ochota wyciszenia dialogów.

Jedyny problem, jaki wynika z takiej ozdobności świata przedstawionego, to to, że czasem trudno znaleźć na planszach istotne elementy. Technobabylon to typowa przygodówka point-and-click, wymagająca od nas szukania przedmiotów, które ze względu na przyjęty styl graficzny są często niewyraźne i czasem naprawdę ciężko je zauważyć – zwłaszcza jeśli pojawiają się na ekranie tylko na kilka sekund lub ukryte są pomiędzy innymi obiektami (znalezienie wieszaka zajęło mi z dobre pół godziny). Ogółem jednak zagadki stoją na dość wysokim poziomie – są trudne, ale nie przekombinowane. Odrobina logicznego myślenia zazwyczaj pozwala na ich rozwiązanie, choć zdarzają się problemy, które pozornie mogłyby mieć kilka rozwiązań, ale gra akceptuje tylko jedno z nich. Technobabylon nie oferuje też żadnego systemu podpowiedzi, jednak opisy przedmiotów często naprowadzają nas na właściwy tok rozumowania.

Technobabylon

Podsumowując, Technobabylon to bardzo dobra przygodówka, zaskakująca swoją szczegółowością i ciekawą fabułą. Nie jest w żaden sposób przełomowa, jednak to, co ma zrobić, robi doskonale. Drobne potknięcia nie rzutują na ocenę całości, w której widać zaangażowanie i pasję jej twórców. Specyfika tego gatunku gier sprawia, że nie poleciłabym Technobabylon każdemu, jednak z pewnością przypadnie ona do gustu wszystkim wielbicielom zagadek. Powinni się nią zainteresować także miłośnicy cyberpunku, choć jak wspominałam, mogą nie znaleźć tu upragnionego powiewu świeżości.

Tytuł: Techobabylon
Platformy: PC
Producent: Wadjet Eye Games
Gatunek: przygodówka
Data premiery: 21 maja 2015

NASZA OCENA
7.5/10

Podsumowanie

Plusy:
+ ciekawa fabuła
+ bardzo ładna grafika
+ duża dbałość o szczegóły
+ zagadki są sporym wyzwaniem

Minusy:
– mała oryginalność
– okazjonalnie za małe, niewyraźne obiekty
– nieciekawy wygląd Trance

Sending
User Review
0 (0 votes)

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Barbara „Libelo”
Barbara „Libelo”
Z wykształcenia programista, w praktyce człowiek-orkiestra. W sztuce ponad wszystko cenię sobie oryginalność oraz nowatorskie rozwiązania. Interesuje się grami, zwłaszcza tymi kładącymi nacisk na fabułę i ciekawe wykorzystanie możliwości, jakie daje interaktywność. Chętnie sięgam też po produkcje w jakiś sposób nietypowe – im dziwniejsze, tym lepsze. W wolnych chwilach lubię roleplayować, poznawać nowe rzeczy i przeczesywać Internet w poszukiwaniu ofert sprzedaży starych konsol.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki