SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja gry karcianej Lamokrady

1

Recenzja egzemplarza prototypowego.

Kapitan Bomba, zapytany co robi w przerwach między zabijaniem kosmitów, odpowiedział: “Nie wiem, nie robię przerw.” No, ale to oczywiście Bomba. Wszystkim wiadomo, że w galaktyce Kurvix sinus X dochodzi do 3, a w warunkach bojowych nawet do 5. Co jednak z takim zwykłym szeregowcem, który myśli, że jak postawi czołg na boku, to będzie mógł strzelać po paraboli z za winkla? Czy zwykły weekendowy gracz nie chciałby czasem odpocząć na trawce, popatrzeć na chmurki, powypasać lamy i alpaki? Oczywiście nie twierdzę, że zabijanie kosmitów czy podbijanie świata nie jest fajne, wręcz przeciwnie. Odpoczynek jest potrzebny tylko po to, żeby robić to ze zdwojoną siłą następnym razem.

Aby utrzymać formę, jedni uprawiają sport, inni turlają się po łóżku obmyślając plan jak zarobić, żeby się nie narobić. Ludowe powiedzenie głosi “Pierwszy milion trzeba ukraść”. Polski zespół MASA Games postanowił więc ukraść swój własny pomysł na karciankę o hodowli lamek i w ten sposób powstały Lamokrady. Zachłanność ich jednak na tym się nie zakończyła i niczym Amber Gold postanowili sięgnąć do kieszeni szarych obywateli, wystawiając grę na portalu PolakPotrafi. Jak trzeba być spaczonym, żeby wciskać ludziom grę, która jest po prostu śmieszna!

2

Lamokrady są tak śmieszne, że wesołość pojawia się już przy samym oglądaniu kart. Alpaka rasta, lama klasztorna, gang kaczek oraz dalajlamowie dają pierwsze wrażenie w stylu “Co to za durna gra, mogę zagrać?”. Niestety grafiki są po prostu świetne i jakość wykonania doskonała, a przecież zasada głosi “U siebie rób jak u siebie, a dla obcego … byle jak”. Standard musi być utrzymany, inaczej każdy będzie chciał tylko ładne gry. Zobaczcie polską planszówkę Kolejka. Ile autorzy musieli się namęczyć, żeby całość wyglądała jak wyjęta psu z gardła. I chyba opłaciło się, skoro ludzie zabijali się o ostatnie sztuki niczym w PRLu. Tymczasem Lamokrady w wersji limitowanej, dostępnej na polakpotrafi.pl, mają być wydane w drewnianym pudełku. Potrzebne im to jak świni siodło, ale jak kto lubi. Jest to jedna z ekskluzywnych opcji do wyboru przy wsparciu projektu.

Jedyne co rzeczywiście łączy omawianą grę z czasami słusznie minionymi to to, że nie ma jej w sklepach. Lamokrady to gra, która nie została jeszcze wydana. Można ją zamówić tylko zapisując się na wspomniany wcześniej „crowdfunding”.

3

Zestaw, który zobaczyć możecie na umieszczonych w tej recenzji obrazkach jest zapakowany w opakowanie zastępcze, rózniące się od finalnego pudełka z grą. Zmianie nie ulega jesdnak cała zawartość, na którą sklada się 150 kart – 32 karty Lam, 32 karty Alpak , 32 karty Gwanako, 8 Dalajlamów, 44 karty kaczek oraz 2 karty podkładek. Zanim jednak udacie się na stronę zbiórki, gdzie znajdziecie wszystkie niezbędne informacje oraz krótki filmik z pełnym wytłumaczeniem zasad, postaram się napisać kilka zdań na temat samej rozgrywki.

W Lamokradach zbieramy kopie identycznych lub podobnych zwierzątek, które następnie zaganiamy w stadka i wymieniamy na punkty. Przeszkadzają nam w tym karty kaczek, które nie pasują do żadnych zestawów i pełnią rolę „Czarnego Piotrusia”. Choć brzmi to jak dziecinna zabawa, wcale takie nie jest. Dzięki funkcjom kradzieży, napadów oraz ryzykownego przemycania kaczek, gra robi się naprawdę wymagająca, aż ciężko ogarnąć wszystkie reguły przy pierwszej partii. Właściwie rozgrywka z pełnymi zasadami nadaje się tylko dla dorosłych. Głównie mam tu na myśli tak zwaną „próbę kaczki”, która moim zdaniem powinna posiadać też wersje uproszczoną, aby można było pograć z najmłodszymi. Autorzy Lamokradów chyba doszli do podobnych wniosków, bo zapowiedzieli przygotowanie specjalnych zasad, pozwalających grać dzieciom od 6 roku życia.

4

Podsumowując w kilku zdaniach, Lamokrady są zrobione z jajem. Może nie są tak śmieszne jak Szeryf z Nottingham, ale dają podobne wrażenia, gdy próbujemy wcisnąć kaczkę kolejnemu hodowcy. Tytułowa lamokradzież dodaje grze dynamiki, pozwalając działać w turach innych graczy, a lamonapad zmusza do śledzenia kto jakie karty trzyma w ręku. Wbrew pozorom jest to naprawdę solidny tytuł i poważna gra imprezowa, jeśli można to tak żartobliwie ująć. Szczerze polecam jako dobry przerywnik z rodzimego podwórka i zachęcam do wspierania projektu.

5

Średni czas gry – 40 min.
Liczba graczy – 2-6

Ocena: 7/10

Plusy
+ humor
+ krótka instrukcja
+ szybka rozgrywka
+ małe rozmiary
+ polski produkt

Minusy
– spora losowość

Autor: Łukasz B.

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Łukasz Bartosiewicz
Łukasz Bartosiewicz
Rocznik ’90. Miłośnik retro gier (Amiga Rulez!), dobrego komiksu i cięższego brzmienia. Adept Brazylijskiego Jiu-Jitsu. Nie posiadam twittera, instagrama ani snapchata. Moja twórczość jaką znajdziecie na NTG to głównie recenzje komiksów. Fan twórczości Philipa K. Dicka czy Stephena Kinga
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki