SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja gry Dr. Langeskov, The Tiger, and The Terribly Cursed Emerald: A Whirlwind Heist

Dr. Langeskov

Dr. Langeskov, The Tiger, and The Terribly Cursed Emerald: A Whirlwind Heist to chyba jeden z najdłuższych tytułów, jakie dane mi zobaczyć, nadany chyba najkrótszej grze, w jaką dane mi było zagrać. Gra ta (dla uproszczenia zwana dalej po prostu Dr. Langeskov) to pierwsze dzieło Williama Pugha – jednego z twórców genialnego The Stanley Parable – oraz założonego przez niego studia Crows Crows Crows. Czy Dr. Langeskov jest w stanie dorównać The Stanley Parable? I czy w ogóle miało mu dorównać?

Trwa najgorętsze lato w historii, a w całej Europie znikają najwspanialsze dzieła sztuki. Nikt nie wie kto za to odpowiada, policja jest bezradna, a kolekcjonerzy sztuki tylko załamują ręce. Naszym zadaniem jest wcielić się w postać owego tajemniczego geniusza zbrodni i dokonać jednego z najzuchwalszych napadów w historii. Ciekawie, prawda? Gracz stawia się więc na miejscu, gotów do rozpoczęcia owego napadu, kiedy nagle dowiaduje się, że nie będzie to możliwe, ponieważ… ktoś inny jest właśnie w trakcie gry. Że co?! Jakby tego było mało, okazuje się, że studio cierpi na poważne braki kadrowe, więc na swoją kolej trzeba trochę poczekać…

Zdradzanie czegokolwiek ponad to mogłoby zostać uznane za spojler, dlatego tu zakończę opis. Zdradzę jednak, że gra oparta jest na bardzo oryginalnym pomyśle, a sposób jego przekazania od razu przywodzi na myśl The Stanley Parable – wszystko opiera się bowiem na relacji gracza z narratorem. Nasze wybory mają tu znacznie mniejszy wpływ na fabułę, jednak sam sposób opowiedzenia historii pozostaje ten sam.

Fabuła jest zresztą właściwie jedynym powodem, by w ogóle grać. W Dr. Langeskov nie uświadczymy praktycznie żadnego gameplayu – to walking simulator w najczystszej postaci. Poza ciągłym parciem do przodu i okazyjnym klikaniem na wskazane obiekty, nie mamy żadnego wpływu na środowisko. Nie ma tu walk, szalonych ucieczek, ani wyzwań. Osobiście nieco mnie to zawiodło, głównie przez to, że gra dopuszcza małe, dodatkowe interakcje, jak zbieranie porozrzucanych dookoła monet – są to jednak wyłącznie "znjadźki", których w żaden sposób nie można wykorzystać w grze. Rozczarowałam się, gdyż liczyłam, że za gromadzone w pocie czoła fundusze będę mogła potem "kupić" choćby niewielką zmianę w fabule. Zabrakło mi jakiegoś tajemnego pomieszczenia, ukrytej funkcji lub easter egga, który nagrodziłby mój wysiłek.

Dr. Langeskov zdecydowanie pochwalić należy za jakość wypowiedzi narratora. Są one bardzo dobrze napisane, dowcipne i świetnie odegrane przez brytyjskiego komika, Simona Amstella. Nie ma tu jednak powtórki z The Stanley Parable, gdzie narrator był wszechmocnym, wszechwiedzącym bytem nadzorującym naszą przygodę. Choć nakierowuje nas na to, co powinniśmy zrobić, nie ma kontroli nad graczem, ani nad otaczającym go środowiskiem. Przez to gra jest znacznie bardziej liniowa, ale jednocześnie zabawniejsza, niż jej poprzedniczka. Owszem, tu też możemy doszukiwać się meta-komentarza na temat tego, czym są gry i jak są one tworzone, jednak jest to komentarz znacznie słabszy – Dr. Langeskov poświęca te rozważania na rzecz komedii.

Gra dostępna jest za darmo i długo zastanawiałam się, czy twórcy słusznie postąpili, nie żądając za nią ani centa. Z jednej strony jest to gra bardzo mała, ale z drugiej strony włożono w nią sporo pracy – grafika nie powala, ale widać, że każdy pokój został starannie przygotowany. Niejednokrotnie zdarzało mi się płacić kilkadziesiąt groszy za znacznie lichsze aplikacje. Szybko jednak doszłam do wniosku, że był to właściwy wybór: Dr. Langeskov mimo wszystko nie jest grą w tradycyjnym tego słowa znaczeniu. Żądanie nawet $0.99 mogłoby rozzłościć naprawdę wielu graczy, ponieważ zapłaciliby za produkt zupełnie inny od spodziewanego – zwłaszcza, że jego opis w większości serwisów też potrafi być dość mylący. Crows Crows Crows, rezygnując z wynagrodzenia, po prostu wybrali najbezpieczniejszą ścieżkę. Jeśli nie wydajemy na grę ani złotówki i spędzamy nad nią zaledwie 20 minut (lub do godziny, jeśli chcemy dokładnie przeszukać każdy kąt), to trudno na nią narzekać, nawet jeśli okazała się czymś zupełnie innym, niż to, czego oczekiwaliśmy.

Dr. Langeskov, The Tiger, and The Terribly Cursed Emerald: A Whirlwind Heist to gra, po którą zdecydowanie warto sięgnąć. Choć mocno odbiega od tego, co obiecują jej opisy, nie należy jej z góry przekreślać. Jest wypełniona naprawdę dobrymi, zabawnymi dialogami, oparta na bardzo oryginalnym pomyśle i nie wymaga od nas inwestowania ani czasu, ani pieniędzy. To doświadczenie jednorazowe i bardzo krótkie, ale zdecydowanie warte poświęcenia mu kilku wolnych chwil, choćby tylko po to, by spróbować odnaleźć legendarny bosak. Mnie się to nie udało, a wam?

[POBIERZ ZA DARMO – STEAM]

Tytuł: Dr. Langeskov, The Tiger, and The Terribly Cursed Emerald: A Whirlwind Heist
Platformy: PC
Producent: Crows Crows Crows
Gatunek: walking simulator
Data premiery: 4 grudnia 2015

NASZA OCENA
8/10

Podsumowanie

Plusy:
+ humor
+ oryginalny pomysł
+ świetna rola Simona Amstella
+ darmowa

Minusy:
– bardzo krótka
– trochę za prosta

Sending
User Review
0 (0 votes)

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Barbara „Libelo”
Barbara „Libelo”
Z wykształcenia programista, w praktyce człowiek-orkiestra. W sztuce ponad wszystko cenię sobie oryginalność oraz nowatorskie rozwiązania. Interesuje się grami, zwłaszcza tymi kładącymi nacisk na fabułę i ciekawe wykorzystanie możliwości, jakie daje interaktywność. Chętnie sięgam też po produkcje w jakiś sposób nietypowe – im dziwniejsze, tym lepsze. W wolnych chwilach lubię roleplayować, poznawać nowe rzeczy i przeczesywać Internet w poszukiwaniu ofert sprzedaży starych konsol.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki