SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja filmu Zanim się pojawiłeś

1

Jest to jeden z tych filmów, na które powinno się iść z zapasem chusteczek higienicznych, potrzebnych do otarcia łez. Dramat ten jest bowiem idealnie obliczony na to, że spocą nam się oczy, a za naszymi plecami, gdzieś z dalszych rzędów sali kinowej, dosłyszymy ukradkowe pociąganie nosem. Należy się więc na wstępie nastawić na to, że po zakończonym seansie wychodzić będziemy z kina ze spuszczonym wzrokiem, by ukryć zaczerwienione i wilgotne ze wzruszenia oczy. Nie jest to żaden zarzut pod adresem filmu, w końcu to główne zadanie tego właśnie gatunku – ma nam zagrać na emocjach; czasem rozbawić, znacznie częściej jednak ma nas po prostu poruszyć. Zanim się pojawiłeś spełnia to zadanie pierwszorzędnie, nawet pomimo tego, że w gruncie rzeczy nie odbiega od schematu i stanowi dzieło o fabule przewidywalnej i oczywistej, chociaż przedstawionej w bardzo ładny sposób.

2

Fabuła nie należy do skomplikowanych, a romans pomiędzy głównymi bohaterami opiera się w dużej mierze na przysłowiowym przyciąganiu się przeciwieństw i widać to już na pierwszy rzut oka. Lou Clark (w tej roli Emilie Clarke, znana z wcielania się w postać Daenerys Targaryen z serialu Gra o Tron) to zwykła dziewczyna z niewielkiego miasteczka, dla której największą tragedią było stracić pracę w kawiarni, w której przepracowała ostatnie sześć lat, dokładając się z pensji do skromnego budżetu rodziny. To dwudziestosześciolatka, która nie zdaje sobie sprawy z tego, co oferować może świat, lubująca się w krzykliwych i charakterystycznych elementach garderoby, z niecodziennym poczuciem humoru. Po drugiej stronie mamy zaś Willa Traynora (w tej roli Sam Claflin, znany jako Finnick Odair z Igrzysk Śmierci: W pierścieniu ognia), obłędnie przystojnego bankiera, który przywykł do tego, że świat leży u jego stóp, dostarczając mu kolejnych wrażeń. Osobę korzystającą z życia na wiele dostępnych sposobów – skaczącą z klifów, uprawiającą sport. Los jednak jest przewrotny – potrącony przez motocykl Will ląduje na wózku inwalidzkim, sparaliżowany, z możliwością poruszania jedynie palcami jednej ręki, co umożliwia mu sterowanie wózkiem, na którym się porusza. Tak oto trafiają na siebie dwie odmienne osobowości – ciesząca się życiem Lou i zgorzkniały, cyniczny Will. Ona rozpaczliwie szukała pracy, jego rodzice zaś kogoś, kto byłby w stanie dotrzymać towarzystwa sparaliżowanemu synowi. Początkowo nie było to łatwe, z biegiem czasu jednak oboje zbliżają się do siebie. Najważniejszą jednak sprawą jest to, że film nie przedstawia przemiany głównego bohatera, który pod wpływem ukochanej nagle odzyskuje chęci do życia. Przynajmniej nie tylko. Sam tytuł wskazuje nam już, że chodzi również o przemianę Lou, która pod wpływem znajomości ze sparaliżowanym mężczyzną pragnie od życia więcej niż do tej pory. Budzi się w niej ciekawość świata, dotychczas uśpiona i zamknięta za zadowoleniem z własnego życia. Obserwujemy więc powolną przemianę bohaterki, stającej się zupełnie nową, bardziej ciekawą świata osobą.

3

Na płaszczyźnie gry aktorskiej nie można tej dwójce zarzucić niczego – zarówno Clarke, jak i Claflin spisują się pierwszorzędnie, czuć pomiędzy nimi chemię, która nadaje ich postaciom autentyczności, wzbogacając prezentowaną nam relację. Nie można też pominąć tego, że Claflin, jako osoba sprawna fizycznie, stanął przed nielichym wyzwaniem – musiał odnaleźć się w roli zupełnie sparaliżowanego, młodego człowieka, który chciałby zakończyć swoje życie. Clarke równie dobrze radziła sobie z rolą zwykłej dziewczyny, niepoprawnej optymistki w pstrokatych ubraniach; jej bohaterka zyskiwała pazur w chwilach, gdy zdobywała się na ironię i sięgała po sarkazm, ukazując tkwiącą w niej siłę i sporą dawkę inteligencji. Na szczególną wzmiankę zasługują jednak aktorzy znajdujący się na dalszych planach tej produkcji. Mam tutaj głownie na myśli Janet McTeer oraz, znanego między innymi z roli Tywina Lannistera z serialu Gra o Tron, Charlesa Dance’a, wcielających się w rodziców Willa, zmuszonych do poradzenia sobie z niełatwą decyzją, jaką podjął ich syn. Te kilka scen, w których się pojawiali, przykuwało uwagę i pozwalało na odetchnięcie od głównych bohaterów. Aż szkoda, że państwo Traynor zostali zdegradowani do roli tła i nie poświęcono im więcej czasu. Kolejną przykuwającą uwagę postacią był Patrick (w tej roli Matthew Lewis, którego kojarzyć możemy z roli Nevilla Longbottoma z cyklu filmów o Harrym Potterze), chłopak Lou – trenujący fitness egocentryk, który nie widzi dalej niż kraniec własnego nosa. Postać sama w sobie jest nieco karykaturalna i przerysowana, Matthew zdaje się jednak w niej odnajdywać. Nie raz i nie dwa sama łapałam się na tym, że chętnie powiedziałabym mu kilka słów do słuchu.

4

Z fabułą mam natomiast pewien problem. Pomijając oczywiście to, że zwiastuny zdradziły ją niemal w całości, nie zostawiając zbyt wiele do odkrycia w trakcie filmu. Produkcja pomija pewne dość istotne sprawy, które w książce zostały chociaż w podstawowy sposób wytłumaczone. Stąd widz, który nie przeczytał przed seansem książki, właściwie musi domyślać się powodów, przez które pensja Lou jest tak niezwykle ważna dla domowego budżetu, dlaczego rodzina niemal przymusza ją do pracy jako opiekunka Willa, gdy dziewczyna chce zrezygnować oraz dlaczego tak właściwie to ona ma być tą siostrą, która musi pracować, by starsza z rodzeństwa mogła iść na studia. Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, to zdecydowanie nie brzmi jak wspierająca rodzina, prawda? Nie mówiąc już o dziwnej relacji Lou z jej chłopakiem, której ta nie zrywa w momencie, gdy zaczyna jej zależeć na podopiecznym, wręcz przeciwnie – przez pewien czas ciągnie to dalej, z jednej strony wciąż pozostając w związku, z drugiej zaś angażując się emocjonalnie w zupełnie inną relację. Film nie tłumaczy powodów, dla których Lou jest z Patrickiem, skoro trudno nie zauważyć, że ten zaczyna ją irytować, ignoruje ją i jej potrzeby, na dodatek prawie wcale jej nie zna, co dobitnie wychodzi na jaw w scenie wręczania Lou prezentów urodzinowych, gdy znacznie bardziej ucieszyła się z prostego prezentu od Willa niż z wyszukanego i robionego na zamówienie upominku od chłopaka. W dużej mierze pominięta jest też kwestia komfortu życia sparaliżowanego człowieka – tylko raz pojawia się wzmianka o tym, że Will cierpi, krzyczy po nocach i nie może spać, a jego organizm nie funkcjonuje prawidłowo, co również wiąże się z licznymi niedogodnościami, jak chociażby poważne zapalenia płuc. Traktując tę kwestię po macoszemu otrzymujemy ładny wizualnie film, w którym cierpienie fizyczne nie jest widzowi pokazywane, jednak skutkiem ubocznym tego zabiegu jest fakt, że nie rozumiemy motywacji głównego bohatera, która pcha go w stronę zakończenia własnego życia – przecież to wcale nie wygląda tak źle.

5

Film porusza wiele istotnych kwestii… a przynajmniej poruszać by mógł, gdyby zatrzymał się nad nimi na moment i pozwolił widzowi na chwilę zadumy. Temat eutanazji i wspomaganego samobójstwa nie należy bowiem do najłatwiejszych – budzi kontrowersje i wątpliwości. W filmie został jednak zepchnięty na dalszy plan, a cała produkcja skupiła się na stworzeniu dramatu, który wyciśnie z widza nieco łez uronionych nad losem głównych bohaterów. Udaje się to. Nie sposób zaprzeczyć, że niezwykle łatwo jest zapomnieć o kilku nieścisłościach w fabule, o nie do końca moralnych zachowaniach bohaterów i kibicować im w tym, by żyli długo i szczęśliwie. Po obejrzeniu filmu byłam jednak rozczarowana, i to nie zakończeniem, a pominięciem problemów moralnych, które w książce były nieco bardziej uwypuklone. Film za to przechodzi nad nimi gładko, spychając je w kąt i sprawiając, że nie analizujemy ich prawie wcale. W efekcie tych zabiegów dostajemy ładnie zrealizowaną produkcję – cieszącą oko grą aktorską, malowniczą scenerią i ujęciami, które chwytają za serce, dopowiadając niedopowiedziane elementy historii.

6

Ocena: 6,5/10

Plusy:
+ gra aktorska zarówno na pierwszym, jak i na dalszych planach
+ muzyka, zwłaszcza utwory Eda Sheerana
+ dostarcza okazji do wzruszeń
+ śliczne scenerie
+ ujęcia, które również opowiadają historię

Minusy
– prosta i przewidywalna fabuła
– niespójności w fabule i charakterze postaci
– pominięcie problemów moralnych
– brak głębszego rozwinięcia historii postaci drugoplanowych

Autor: Idris

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Martyna „Idris” Halbiniak
Martyna „Idris” Halbiniak
Geek trzydziestego poziomu. Wyznawca Cthulhu i zasady, że sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kiedyś zginie przywalona książkami, z których zbudowała swój Stos Wstydu™. W czasie wolnym od pochłaniania dzieł popkultury, pracuje i studiuje, dorabiając się już odznaki Wiecznego Studenta™. Znajduje się również w zacnym gronie organizatorów Festiwalu Fantastyki Pyrkon. Absolwentka psychokryminalistyki i studentka psychologii, nałogowo przetwarzająca kawę na literki.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki