SIEĆ NERDHEIM:

To już jest koniec… oby! Spoilerowa recenzja filmu Nowe oblicze Greya

Nowe oblicze Greya

Uwierzcie, nic tak dobrze nie koi moich zszarganych nerwów jak świadomość, że prawdopodobnie nie zobaczymy już kolejnych filmów o uroczej pannie Steele i niegrzecznym panu Greyu. Ulga, jaką w tym momencie czuję jest wręcz trudna do opisania. Chociaż w tyle głowy kiełkuje mi myśl, że ktoś może wpaść na „genialny” pomysł zrobienia spin-offów tej oszałamiającej produkcji, idąc w ślady E. L. James i tym razem opisując całą historię z punktu widzenia Christiana… albo kucharki, albo któregoś z ochroniarzy, albo kogoś równie mało istotnego. Mam szczerą nadzieję, że tak się nie stanie, a historia tego romansu właśnie się zakończyła.

Nowe oblicze Greya

Nowe oblicze Greya zaczyna się bardzo ważnym wydarzeniem: ślubem pary głównych bohaterów, poruszającymi przysięgami dozgonnej miłości, uwielbienia i szacunku. Panna Steele ma na sobie fenomenalną białą suknię, Christian wcisnął się w dobrze skrojony garnitur, oboje wyglądają jak tysiąc dolarów – idealna para, na idealnym ślubie, mająca za plecami idealną rodzinę. Nic, tylko zazdrościć. To jest ten moment, w którym współczesny Kopciuszek usidlił swojego księcia i teraz mogą żyć długo i szczęśliwie. Oczywiście dopiero po romantycznej podróży poślubnej, która zmontowana jest tak, że bez wątpienia nadaje się do teledysku promującego ścieżkę dźwiękową filmu. Oczywiście jednak życie u boku miliardera nie jest usłane różami i sytuacja w firmie Christiana zmusza nowożeńców do wcześniejszego powrotu do kraju.

Nowe oblicze Greya

Przed małżonkami piętrzą się coraz to nowe problemy. Najpierw okazuje się, że na radarze ponownie pojawia się były pracodawca Any (ten sam, który wcześniej ją molestował i został za to wyrzucony z wydawnictwa), w ramach zemsty wykradający jakieś dane dotyczące rodziny Greyów. Potem na jaw wychodzi fakt, że Christian nie chce mieć dzieci, podczas gdy kobieta jego życia chciałaby zostać matką. Rozmowa na ten temat jest absurdalna i to nie tylko dlatego, że odbywa się dopiero po ślubie (z dwojga złego lepiej późno niż wcale), ale jednocześnie argumenty Christiana prezentują poziom „nie, bo nie”. Utwierdza to widza w przeświadczeniu, że jego rzekome „nowe oblicze” jest dokładnie tym samym egocentrycznym i egoistycznym, które widzieliśmy w poprzednich częściach cyklu. Drobną różnicą jest jednak fakt, że teraz został zaobrączkowany i musi się z nim użerać żona.

Nowe oblicze Greya

Jeśli jednak wciąż łudzicie się, że bohaterowie w jakikolwiek sposób się zmieniają, że ich charakter ewoluuje, a oni dojrzewają, to macie rację – łudzicie się. Absolutnie nic takiego nie ma miejsca, a jeśli już, to po napisach końcowych. Ana nadal drażni Christiana (a zwłaszcza widza) brakiem odpowiedzialności i lekkomyślnością. Jej szanowny małżonek wciąż jest apodyktycznym, dużym dzieckiem, które tupie nóżką za każdym razem, gdy coś nie idzie po jego myśli. Oboje są siebie warci i, co tu dużo mówić, w dużej mierze sami odpowiadają za większość nieprzyjemnych wydarzeń w filmie. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, że to kolejny gwałt na logice, który możemy w tej produkcji zobaczyć – wystarczyło po pierwszym incydencie z byłym pracodawcą Any wykonać telefon na policję, a nie zatrudniać więcej ochrony.

Nowe oblicze Greya

Nowe oblicze Greya jest jednocześnie jedną z niewielu produkcji, w których trudno doszukać się jakiejkolwiek struktury filmu. Nie sposób tu wyodrębnić zawiązania akcji, nie ma narastającego poczucia zagrożenia, a punkt kulminacyjny to jednocześnie zakończenie całego konfliktu, który rzekomo miał w filmie narastać. Tak naprawdę rozwiązanie całej akcji zamknięte zostało w pięciu minutach. Nie zrozumcie mnie źle, w Nowym obliczu Greya dzieje się całkiem sporo – tu jakieś włamanie i wykradanie danych, tam grożenie pani Grey nożem, tu znowu jakieś porwanie i próba przekazania okupu, w to wszystko wplecione kolejne prywatne dramy małżonków. Problem w tym, że wszystkie te pseudokonflikty kończą się praktycznie natychmiast, w efekcie widz nie czuje żadnego napięcia ani poczucia zagrożenia.

Nowe oblicze Greya

Zapomniałabym jeszcze o najważniejszym, czyli wątku erotycznym. Szczerze? Mam wrażenie, że więcej relacji BDSM w trakcie tego filmu zaszło między moją dłonią i czołem niż pomiędzy parą głównych bohaterów. Na domiar złego, również chemii było znacznie więcej w mojej wodzie mineralnej niż pomiędzy Dakotą Johnson i Jamiem Dornanem, więc sugestywne i chyba nieco bardziej odważne niż w poprzednich częściach sceny erotyczne były drewniane i pozbawione autentyczności. Wrażenie to potęgował fakt, że na twarzach tych, skądinąd dość dobrych aktorów, widać, jak bardzo już im się nie chce w tym wszystkim uczestniczyć. Odnoszę też wrażenie, że w tej części nagie piersi pokazywano znacznie częściej niż w dwóch poprzednich.

Nowe oblicze Greya

Jeśli miałabym wskazać jakieś plusy tej produkcji (poza faktem, że zamyka całą serię), to będzie to przyzwoita ścieżka dźwiękowa. Trzeba też przyznać, że film mnie nie rozczarował, jednak poszłam do kina z całkowitym brakiem oczekiwań względem niego. Oczywiście również i w tej części bez trudu znajdziecie kilka scen, w których lokowanie produktu aż bije po oczach, na całe szczęście nie jest ono aż tak nachalne, jak w polskich produkcjach. Nowe oblicze Greya ma też spory potencjał rozrywkowy, jeśli więc szukacie produkcji, na której możecie się ze znajomymi ponabijać, to nie będzie to najgorszy wybór.

Szczegóły:

Tytuł: Nowe oblicze Greya
Tytuł oryginalny: Fifty Shades Freed
Reżyseria: James Foley
Scenariusz: Niall Leonard
Gatunek: melodramat
Premiera polska: 9 lutego 2018
Premiera na świecie: 7 lutego 2018
Czas trwania: 1 godz. 41 min.
Główne role: Dakota Johnson, Jamie Dornan, Eric Johnson, Eloise Mumford

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
4 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Natalia
6 lat temu

😉

Natalia
6 lat temu

Cieszę się, że wpadłam na Twój blog 🙂 Jeszcze mam przed sobą ostatnią część trylogii i czekam z niecierpliwością aż będę mogła powiedzieć, ze to koniec 🙂

Raspberry
6 lat temu

A ja się absolutnie nie zgodzę!
Film jest fajny,
ciągle coś się dzieje i nie jest nudno.
Jest nawet wątek sensacyjny.
Co część to lepiej.
Byłam z 15 koleżankami z pracy
i każdej się podobało,
więc zależy co kto lubi….

Kasia
6 lat temu

Bardzo fajnie napisana recenzja 😉 Ja właśnie idę we wtorek do kina i sama ocenie 😀

Martyna „Idris” Halbiniak
Martyna „Idris” Halbiniak
Geek trzydziestego poziomu. Wyznawca Cthulhu i zasady, że sen jest świetnym substytutem kawy dla ludzi, którzy mają nadmiar wolnego czasu. Kiedyś zginie przywalona książkami, z których zbudowała swój Stos Wstydu™. W czasie wolnym od pochłaniania dzieł popkultury, pracuje i studiuje, dorabiając się już odznaki Wiecznego Studenta™. Znajduje się również w zacnym gronie organizatorów Festiwalu Fantastyki Pyrkon. Absolwentka psychokryminalistyki i studentka psychologii, nałogowo przetwarzająca kawę na literki.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + przyzwoita ścieżka dźwiękowa<br /> + ma potencjał rozrywkowy</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - drewniani aktorzy<br /> - brak chemii między głównymi bohaterami<br /> -… cała reszta</p>To już jest koniec… oby! Spoilerowa recenzja filmu Nowe oblicze Greya
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki