SIEĆ NERDHEIM:

Tak, jak być powinno. Recenzja filmu Korona na Gwiazdkę

Korona na Gwiazdkę – plakat filmu
Korona na Gwiazdkę – plakat filmu

W dobie popkulturowego postmodernizmu oraz różnorakich dekonstrukcji, gdzie wszystko można podważyć, wywrócić do góry nogami i przenicować na dokładkę, odbiorca ma prawo poczuć się trochę zmęczonym. Stawianie się dotychczasowemu kształtowi kultury popularnej do pewnego momentu mogło być ciekawe, nawet zabawne, no ale ileż można? Dlatego kompletnie nie dziwię się tym, którzy dla rozrywki sięgają po produkcje bezpieczne, niegrożące żadnym odwracaniem oczekiwań. Takie, jak chociażby bożonarodzeniowe filmy od Hallmarku. To fenomen dotąd niemal całkowicie mi nieznany, pomimo swojego zasięgu: produkują je ogółem od 24 lat, a od pewnego momentu dorocznie zaczęli wypuszczać po nawet dwadzieścia i więcej tytułów! Wszystkie w typie familijnym i jak to Anglosasi mawiają, „feel good”. Mnie z tej całej kolekcji w ręce wpadł – z powodu przyczyn – jeden, Korona na Gwiazdkę z 2015 roku. Żeby było śmieszniej, we wrześniu.

Już po krótkim opisie możemy się domyślić, że oto mamy do czynienia z kolejną adaptacją bajki o Kopciuszku we współczesnych dekoracjach. Acz tym razem Kopciuszek jest młodą, osieroconą Amerykanką, która w pocie czoła tyra jako pokojówka na utrzymanie dwojga młodszego rodzeństwa, a książę – wdowcem z małą córką i królem fikcyjnego europejskiego państewka, podejrzanie przypominającego w swoich klimatach Monako czy jakiś inny Luksemburg. Spotykają się w hotelu, kiedy ona wpada na niego z całym wózkiem z pościelą i… co, miłość od pierwszego wejrzenia? A gdzie tam! On wraca do swojego zamku, gdzie kanclerz naciska go na powtórny ożenek, a ona za rzekome nienadążanie z obowiązkami wylatuje z roboty. Wcześniej jednak Allie zwraca byłej już szefowej znaleziony w pokoju zegarek – jak się okazuje, należący do króla Maximilliana. Wkrótce w jej domu pojawia się niespodziewany gość. Kamerdyner chce przekazać Allie czek w podzięce za oddanie zguby, a gdy ta odmawia, składa dziewczynie propozycję nie do odrzucenia: akurat teraz, na Boże Narodzenie, mają wakat na guwernantkę. Ale o tym, że będzie zajmować się królewskim dzieckiem, nasza protagonistka dowie się dopiero kiedy już wyląduje w Winshire…

Korona na Gwiazdkę – kadr z filmu
Korona na Gwiazdkę – kadr z filmu

Oczywiste jest, że fabuła przyniesie nam kolejne dobrze znane schematy. Chociażby samo mezaliansowe uczucie, rodzące się pomiędzy Allie a Maximillianem. Bohaterka musi także przełamać niechęć małej Theodory i zbudować z nią więź. A uwierzcie, mała na początku jest naprawdę nieznośną smarkulą. Oczywiście pod wpływem protagonistki jej przejdzie, ale dajmy im chwilę… Przybyszka zyska też przychylność służby. No, może poza paroma wyjątkami, ale i tu uda się kogoś przekonać. Bo jak mogliby nie polubić kogoś, kto umie wytłumaczyć ułamki na ciastkach, a dla ocieplenia atmosfery nagina często jakże bezsensowną dworską etykietę? Rzecz jasna na horyzoncie czai się konkurentka Allie – Lady Celia, dobrze urodzona i popierana przez kanclerza kandydatka na królewską małżonkę, która dzieci nie lubi, a przyszłą pasierbicę planuje szybciutko odesłać do internatu. Do tego trochę nieporozumień, zawirowań, knowań, fałszywych oskarżeń… I (w tym wypadku to żaden spoiler) wieńczący wszystkie te perypetie happy end.

Fabuła ogółem przewidywalna. Ale może właśnie dlatego całość tak przyjemnie się ogląda? Żaden szokujący zwrot akcji nie czai się za rogiem. Wiemy, że bohaterom się uda, a to zawsze daje pewne poczucie satysfakcji. Nie mogę też odmówić tej historii paru „twistów” czy kilku ciekawie napisanych postaci. Allie jest trochę roztrzepaną, rozbrajającą w swojej bezpośredniości i energiczną dziewuszką, która często reaguje na wiele rzeczy tak, jak zapewne zrobiliby to widzowie, będąc na jej miejscu. Sam król zdecydowanie nie należy do sztywniaków – swoją trochę niespodziewaną osobowością faceta z sąsiedztwa budzi sporo sympatii. Podobnie jego kamerdyner, który szybko okazuje się naprawdę swojskim typem. Do tego całość ma sporo całkiem przyjemnego, niewymuszonego humoru, przede wszystkim w dialogach. Nie zliczę, ile razy zupełnie szczerze, jak to mawia młodzież, prychnęłam srogo przy niektórych momentach czy ripostach.

Korona na Gwiazdkę – kadr z filmu
Korona na Gwiazdkę – kadr z filmu

Swoje robi chyba też ta słynna magia świąt, oczywiście w nieco bardziej zachodnim wydaniu. Bielutki śnieg, wszechobecne bożonarodzeniowe ozdoby, soczyste kolorki. Ogólnie klimat rodem ze staroświeckiej kartki z życzeniami. Co wydaje się i zabawne, i oczywiste zarazem, jeśli sobie przypomnimy, od produkowania czego Hallmark wieki temu zaczynał… Jest jakoś tak przyjemnie, przytulnie. Nieważne, czy scena rozgrywa się w mieszkaniu Allie i jej rodzinki, czy poważnym hotelu. A kiedy już trafimy do Winshire, to robi się wręcz bogato. Plenery i – zwłaszcza! – zamkowe sale są dla oczu istną ucztą wigilijną. Naprawdę, w niejednym „poważnym” filmie kostiumowym czy historycznym nie widywałam tak fantastycznych, pełnych detali wnętrz. Ze wzorzystymi tapetami, kolumnami, witrażami, rzeźbionymi poręczami oraz meblami na krzywych nóżkach. A do tego ta przestrzeń… No jak w bajce! Wykorzystaną lokacją okazał się rumuński zamek Cantacuzino i z pewnym rozbawieniem odkryłam, że pojawił się potem również w popularnym serialu Wednesday.

Dużo życia dają protagonistom ich aktorzy. W Allie wciela się Danica McKellar – dla nas jest przede wszystkim Winnie z Cudownych lat, ale okazuje się, że w krajach anglosaskich uchodzi za jedną z „królowych” świątecznych hallmarkówek, regularnie występując w tych produkcjach. Trzeba przyznać, że nic nie straciła ze swojego młodzieńczego wdzięku. I w scenach zabawnych, i tych poważniejszych potrafi być równie wiarygodna. Jako król Maximillian towarzyszy jej Rupert Penry-Jones – nie będę ukrywać, że to on był głównym powodem, dla którego sięgnęłam po ten film. Jeśli ktoś kojarzy go przede wszystkim z takich tytułów, jak Morderca z Whitechapel czy Tajniacy (czyli rzeczy poważnych i granych na poważnie), przy Koronie na Gwiazdkę może się nieco zdziwić. Bo tutaj jest dość nietypowym ekranowym amantem – specyficznie przyziemnym, z jakąś sympatyczną skazą, powiedziałabym, że nawet trochę zabawnym. Reżyserzy chyba rzadko dają mu możliwość wykorzystania tej części jego aktorskich umiejętności, a przynajmniej takie dotąd odniosłam wrażenie. Nie gorzej wypadają odtwórcy ról dalszoplanowych. Pavel Douglas (kamerdyner Fergus), Colin McFarlane (kanclerz Riggs) czy Emma Burdon-Sutton (pani Claiborne, kucharka) też naprawdę dają radę.

Korona na Gwiazdkę – kadr z filmu
Korona na Gwiazdkę – kadr z filmu

Często (a w święta to już szczególnie) wszystkim, czego potrzeba człowiekowi do szczęścia, może okazać się mało odkrywcza, ale ciepła, ładna i dobrze zrobiona bajka dla dorosłych. Od czasu wejścia w okres dorastania podobne kino nie robiło na mnie wrażenia – ba, czasem nim wręcz pogardzałam – ale teraz ta konkretna produkcja wyjątkowo mi podeszła. Może to taki filmowy ekwiwalent ciepłego kocyka na starość? Odkładając żarty na bok: Korona na Gwiazdkę jest naprawdę sympatyczną bożonarodzeniową pozycją do obejrzenia, kiedy już zaliczymy po raz kolejny twardą klasykę pokroju Kevina samego w domu czy To wspaniałe życie albo będziemy nią ciut znużeni. Ewentualnie gdy poczujemy pilną potrzebę zobaczenia na ekranie romantycznej miłości, ludzi wychodzących na prostą, nagradzanych dobrych uczynków i piękniejszego świata. Ogółem historyjki, w której wszystko jest takie, jak być powinno.

Tytuł polski: Korona na Gwiazdkę
Tytuł oryginalny: Crown for Christmas
Producent: Maid Productions LLC, Cinedigm Home Entertaiment LLC
Reżyser: Alex Zamm
Scenarzysta: Neil H. Dobrofsky, Tippi Dobrofsky, Michael Damian
Platforma: –
Gatunek/typ: romans, familijny, świąteczny, komedia
Data premiery: 27 listopada 2015 (świat), ? (Polska)
Obsada: Danica McKellar, Rupert Penry-Jones, Ellie Botterill, Alexandra Evans, Pavel Douglas, Colin MacFarlane, Emma Burdon-Sutton i inni.

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Dagmara „Daguchna” Niemiec
Dagmara „Daguchna” Niemiec
Absolwentka filologii polskiej na UWr, co tłumaczy, dlaczego z czystej przekory mówi bardzo potocznie i klnie jak szewc. Niedawno skończyła Akademię Filmu i Telewizji i została reżyserem. Miłośniczka filmu, animacji, dobrej książki, muzyki lat 80. i dubbingu. Niegdyś harda fanka polskiego kabaretu, co skończyło się stustronicową pracą magisterską. Bywalczyni teatrów ze stołecznym Narodowym na czele. Autorka bloga Ostatnia z zielonych.
spot_img
W dobie popkulturowego postmodernizmu oraz różnorakich dekonstrukcji, gdzie wszystko można podważyć, wywrócić do góry nogami i przenicować na dokładkę, odbiorca ma prawo poczuć się trochę zmęczonym. Stawianie się dotychczasowemu kształtowi kultury popularnej do pewnego momentu mogło być ciekawe, nawet zabawne, no ale ileż można?...Tak, jak być powinno. Recenzja filmu Korona na Gwiazdkę
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki