SIEĆ NERDHEIM:

Karty na stół! – recenzja artbooka Gwent: Art of The Witcher Card Game

Gwint1

Macie ochotę na partyjkę Gwinta? Oczywiście, jest to pytanie retoryczne, a domyślna odpowiedź brzmi „już wyciągam karty”. Lecz zanim rzucimy się w wir potyczek, przysiądźmy, przypatrzmy się kartom samym w sobie. Czy kiedykolwiek zwróciliście uwagę na ich misterne wykonanie, na mnogość frakcji i jednostek w każdej z nich? A może w ferworze walki nie zwróciliście uwagi na te jakże uprzyjemniające rozgrywkę detale? Najwyższy czas więc wziąć pod lupę karty, które zawojowały wiedźmiński świat i nie tylko. Czeka nas wizyta w galerii sztuki, jakiej nie powstydziłaby się szlachta Toussaint, a przy okazji dowiemy się co nieco o postaciach i stworzeniach uwiecznionych na malunkach z ulubionej gry Białowłosego. Drodzy państwo, przed wami artbook: Gwent: Art of The Witcher Card Game!

Gwint2

Wydawnictwo Dark Horse niejednokrotnie udowodniło, że do swojej pracy przykłada się solidnie, a także nie wydaje byle czego pod swoim patronatem. Tak oto we wrześniu tego roku pojawiło się pierwsze wydanie artbooka Gwent: Art of The Witcher Card Game. Na cały tom składa się ponad dwieście pięćdziesiąt stron pełnych artów znanych dobrze graczom aktywnie grającym w Gwinta. Zawartość została podzielona na siedem rozdziałów – pięć frakcji, karty neutralne i karty specjalne. Rozbita w ten sposób treść jest czytelna oraz dobrze zorganizowana. Po przedmowie dyrektorki projektu – Katarzyny Redesiuk – na pierwszy rzut trafiają potwory, a za nimi Królestwa Północy, Scoia’tael, Skellige, Nilfgaard, Karty Neutralne oraz Karty Specjalne. Wspomniane sekcje rozpoczyna spory art oraz wcale ciekawy opis historii danej grupy, z którego możemy wyłowić kilka soczystych ciekawostek. Takich opisów jest jednak znacznie więcej. Na kolejnych stronach znajdziemy przepięknie wykonane, okraszone cytatami arty, jakie zdobią dolną część kart w grze, poza tym również urozmaicone opisami przedstawiającymi charakter i możliwości danej postaci lub stworzenia, a niekiedy także i cytatami żywcem wziętymi z powieści Andrzeja Sapkowskiego. Patrząc na detale, na samej górze każdej ze stron znajduje się ciemniejszy pasek z nazwą rozdziału oraz numerem strony, co pomaga przy poruszaniu się po treści artbooka. Żadna talia nie została potraktowana po macoszemu, a wszystkie rozdziały prezentują się naprawdę okazale.

Gwint3

Sporą zaletą artbooka jest to, że faktycznie jest tym, czym być powinien. Twórcy zadbali o to, by treść nie przeważała nad grafikami, a raczej stanowiła ich przyjemne dopełnienie. Neutralne tło i nienachalna czcionka sprawiają, że przeglądanie artbooka nie kończy się bólem głowy. Ponadto pod tytułem każdej grafiki znajdujemy imię i nazwisko autora, co po przejrzeniu całości pokazuje, jak wielkim przedsięwzięciem był sam Gwint. Ilustracje – dynamiczne i ślicznie wykonane – są bowiem dziełem nie jednego, a wielu artystów z różnych zakątków świata, co napawa mnie jednocześnie dumą i wzrusza. Wiedźmin: Dziki Gon oraz Gwint rozsławiły mitologię słowiańską, kulturę folkową i zachęciły graczy do badania słowiańskich korzeni. Historia i kultura ożywają na nowo w ludzkiej pamięci, gdy są pielęgnowane, pozostaje jedynie trzymać kciuki, by tego typu projektów powstało więcej. I oby zrzeszały jak najwięcej ludzi z różnych miejsc na naszej pięknej planecie.

Gwint4

Skoro posłodziłam, czas na kwasy. Pomimo pięknego wykonania i ślicznych grafik, artbook nie wprowadza niczego nowego. Dostajemy tak naprawdę wszystkie karty dobrze znane już z samego Gwinta, tylko na większym formacie. Podczas przeglądania kolejnych kart brakowało mi powiewu świeżości, czegoś zaskakującego – może szkiców, notek dotyczących artystów, nieco historii powstawania samej gry i zdjęć grupy tworzącej cały projekt? Bez tego tom wydaje się pusty, a i nie likwiduje tego uczucia krótka przedmowa dyrektorki projektu. Niby produkt nosi tytuł Gwent – Art of the Witcher Card Game, a jednak biorąc się za niego, człowiek ma nadzieję, że dowie się czegoś więcej. Ciekawym pomysłem byłoby na przykład zamieszczenie szkiców koncepcyjnych bądź artów, które koniec końców zostały odrzucone. Bez tego pozostaje jedynie obejść się smakiem.

Nie przedłużając, artbook Gwent – Art of the Witcher Card Game prezentuje się wcale zacnie. Treść nie jest przedstawiona w sposób chaotyczny, grafiki są dynamiczne i wykonane na najwyższym poziomie, a treść mile dopełnia już i tak przyjemny obrazek. Jednakże cień na cały produkt kładzie fakt, że jego zawartość trąci copypastą z samej gry. Nie znajdziemy tu wszak niczego, czego nie widzieliśmy podczas gry w Gwinta. Równie dobrze można było pogrzebać trochę w Internecie i ściągnąć grafiki, coby poprzeglądać je sobie w większym formacie.

Recenzja pisana na podstawie wersji cyfrowej.

Tytuł: Gwent: Art of The Witcher Card Game
Autor: praca zbiorowa
Ilość stron: 250
Wydawca: Dark Horse Books
Data premiery: 5 września 2017

7/10

Podsumowanie

Plusy:
+ Śliczne grafiki
+ Dobra organizacja zawartości
+ Przemyślana oprawa graficzna
+ Ciekawe opisy frakcji i samych kart

Minusy:
– Niewiele uwagi poświęcono samym artystom i członkom projektu
– To tylko grafiki z Gwinta wydrukowane na większym formacie

Sending
User Review
0 (0 votes)

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Julia „Angi” Świerczyńska
Julia „Angi” Świerczyńska
Z wykształcenia filolog, z fachu SEM, a prywatnie pingwin z chrapką na władzę nad światem. Chciałam zostać tłumaczem, ale po drodze urodziło się milion innych pomysłów i wyszło jak wyszło. Spektrum moich zainteresowań zdaje się nie mieć końca. Uwielbiam pisać opowiadania i poezję, czytać, grać w gry komputerowe. Fascynuje mnie mitologia, szeroko rozumiana metafizyka, sny i inne zjawiska niewytłumaczalne. Muzyki słucham dobrej; moja ścieżka dźwiękowa jest bardzo zróżnicowana i często skaczę z jednej melodycznej skrajności w drugą. Podobnie w życiu. Jestem albo paskudną, złośliwą bestią, albo uchylę nieba, lecz to zależy od humoru, temperatury, ciśnienia, nagromadzenia poszczególnych zjawisk atmosferycznych i meteorologicznych. W skrócie, nigdy nie wiesz, czy dostaniesz kwiatka, czy może kwiatkiem.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki