SIEĆ NERDHEIM:

Ile procent duszy? Recenzja komiksu The Goon tom 2

KorektaLilavati

The Goon 2 Okładka

Nic tak nie buduje popularności jak afery, a największy szum w kulturze, poza kontrowersjami, robią związane z nimi próby cenzury. Niejeden artysta doświadczył na własnej skórze wkurzającego moralizatorstwa i właśnie z tego względu zaczynam tekst od złamania jednej ze swoich zasad – zamiast pisać stricte o komiksie, napomknę o okolicznościach jego powstawania.

Według wszelkiej logiki Eric Powell powinien być w 2006 roku człowiekiem przeszczęśliwym. Dzieło jego życia odnosiło coraz większe sukcesy, zbierało nawet pochwały od idoli swojego twórcy. Autor już wtedy miał na koncie trzy nagrody Eisnera, więc każdego dnia więcej oczu zwracało się w jego stronę – niektóre pełne zawiści i uprzedzeń. Gdy zapowiedział wydanie obrazoburczej historii o tytule Sodomickie dziecko szatana, nikogo nie zdziwiły informacje o głosach protestu. Z konserwatywnej Alabamy swój sprzeciw wykrzyczała niejaka Margaret Snodgrass, skrajnie prawicowa działaczka. Za świętą misję uznała wytrzewienie bezczelnych bluźnierstw, agitując właścicieli sklepów do bojkotu historii. Powell podzielił się swoim ubolewaniem z czytelnikami, wydanie przesunięto i zmodyfikowano, a głównym efektem całej farsy był tylko i wyłącznie rozgłos. Niby wszystko dobrze się skończyło, broń zaściankowców zwróciła się przeciwko nim i ostatecznie kultura zwyciężyła. Problem w tym, że pokrzywdzony całą awanturę najprawdopodobniej… zmyślił.

The Goon 2 Strona przykładowa

W drugim tomie Goona znajdziemy jedynie nawiązania do tego marketingowego ambarasu, na przedruk głośnej historii raczej nie ma co liczyć i w sumie nie będę z tego powodu płakał. Na podstawie opisów i dyskusji internetowych wnioskuję, że niesławny zeszyt jest raczej wydmuszką plującą na dogmaty z czystej przekory, kontrowersją bezcelową i mało wartościową. W zestawieniu z faktyczną zawartością tego zbioru taki potworek wyróżniałby się jak zdechła mucha w deserze. Pierwszy tom był świetny, ubawiłem się i zaangażowałem w miejscami dramatyczne losy Zbira, ale zupełnie nie spodziewałem się, jak bardzo Powell zabawi się moimi oczekiwaniami.

Sytuacja w portowym mieście zagęszcza się na każdym froncie, co oznacza coraz mniej miejsca na żarty. Zaszczuty bezimienny kapłan nieumarłych sięga po skrajne rozwiązania, wzrastające napięcia wrzucają na drogę bohaterów kolejnych żądnych władzy mafiozów i innych, mniej spodziewanych przeciwników. Szaleństwo nie szczędzi nikogo, więc poza luźniejszymi starciami z obślizgłymi paskudami i pokręconą adaptacją Opowieści wigilijnej narracja tego tomu napędzana jest cierpieniem, zdradą i wszechobecnym zagrożeniem. Typowy dla autora humor nadal przeciska się przez tę przytłaczającą szorstkość, ale jego barwy z ciemnoszarych zmieniają się w kruczoczarne. Czasem miałem wrażenie, że tak jak we wspomnianym Sodomickim dziecku szatana, Powell serwuje gówniarskie, niepotrzebnie infantylne persyflaże. Może po prostu innego sposobu nie było, bo niewyraziste podśmiechujki zginęłyby przygniecione przez eskalujący ciężar reszty opowieści.

Różnica widoczna jest też w zależności poszczególnych rozdziałów. Zagęszczenie narracji sprawia, że tracą one trochę na samodzielności, układają się w logiczny ciąg pogrywający z emocjami czytelnika. Najbardziej odczuwałem te zmiany, wertując sceny retrospekcji, odsłaniające coraz bardziej szczegółową, przygnębiającą genezę pokrytego bliznami antybohatera. Smutek, kalecząca strata i pretensja do świata nabierały na sile, a Zbir w moich oczach stał się postacią stuprocentowo tragiczną. Od dołującej historii miejscowej drużyny sportowej, aż do odsłonięcia kurtyny skrywającej tajemnicę pierwszej miłości wrażliwego paskudnika – dowiadujemy się, skąd wzięły się bruzdy na jego gębie i co zasiało mu duszy ziarno kaleczącej dekadencji.

The Goon 2 Strona przykładowa

W tym gęstym klimacie jeszcze bardziej brakuje mi twardej, mocno cieniowanej stylówy z początku pierwszego tomu. Eric Powell najwyraźniej całkowicie zostawił tamten etap za sobą, więc nie ma sensu biadolić – po dłuższym czasie spędzonym z tym komiksem łagodniejsza wersja kreski autora zaczyna budzić zachwyt. Szczególnie dobrze funkcjonuje ona w połączeniu z ołówkowymi, lekko sepiowymi szarościami i delikatną kolorystyką o miękkim cieniowaniu. Zamiast jednolitych, sterylnych barw coraz częściej dostajemy ilustracje podobne do genialnych okładek, co jest zasługą głównie samego autora i Dave’a Stewarta. Duże znaczenie ma też podkręcenie graficznej różnorodności przez wplecenie bardzo charakterystycznych występów gościnnych takich rysowników jak Neil Vokes, Michael Avon Oeming, Mike Hawthorne i Kyle Hotz.

Pomiędzy wizualnymi cudeńkami znalazł się też smaczek dla miłośników fikcji bardziej zasypanej literkami, czyli luźne opowiadanie autorstwa aktora i pisarza Thomasa Lennona. Ze względu na odrębny charakter traktuję ten fragment jako jeden z dodatków, których ponownie nie brakuje. Przy recenzji poprzedniego tomu kompletnie zapomniałem wspomnieć o licznych przedmowach, serwowanych przez samego Powella i zacne grono bliskich mu osób z branży. Dzięki nim całość ma taki trochę kumpelski charakter, jakbyśmy odbierali opowieść z rąk szemranej kliki zebranej w zadymionej piwnicy, co podatnego czytelnika może z łatwością wciągnąć w atmosferę powszechnie uznanej kultowości. Oprócz tego możemy zapoznać się ze szkicami, dodatkowymi okładkami i ilustracjami – niby standard, ale jego brak w tak bogatym albumie byłby totalną wiochą.

The Goon 2 Strona przykładowa

Większość wątków zebranych w drugim tomie The Goon obrazuje, jak bardzo Eric Powell potrafi dowalić do pieca, gdy zechce troszeczkę odpuścić skupienie na usilnie kontrowersyjnym humorze. Spora część uroku tej serii kryje się w tych drobnych, satyrycznie żrących historiach, do których z pewnością zalicza się wspomniane na początku tego tekstu Sodomickie dziecko szatana. Pomimo mojej ogromnej tolerancji względem bezpośrednich śmieszków z drażliwych tematów nie mogę zaprzeczyć, że zbirowska satyra jest często niesmaczna i niebezpiecznie balansuje na granicy prostactwa. Siła tego komiksu leży więc w połączeniu tego rubasznego śmiechu i folkloru grozy z wątkami obyczajowymi o równej intensywności. To szczegół, który z silącego się na kontrowersje przeciętniactwa czyni dzieło warte uwagi, a z Goona komiks godny wszystkich zdobytych nagród.

Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Non Stop Comics za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: The Goon tom 2
Wydawnictwo: Dark Horse Comics / Non Stop Comics
Autorzy: Eric Powell
Tłumaczenie: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Typ: komiks
Data premiery: 10.05.2018
Liczba stron: 416

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + wciąga jeszcze bardziej<br /> + momentami wzrusza<br /> + czasem bawi<br /> + jeszcze lepsze rysunki<br /> + wydanie</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – miejscami niesmaczne</p>Ile procent duszy? Recenzja komiksu The Goon tom 2
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki