Z czym przeciętnemu fanowi klimatu postapo kojarzy się to pojęcie? Z warczącymi maszynami rodem z Mad Maxa, ciemnymi tunelami z Metro 2033 i ponurą wizją przyszłości jak w Falloucie. Tłumacząc najprościej, postapo przedstawia wizję świata po katastrofie, która doprowadziła do upadku cywilizacji albo na całej Ziemi, albo na jej dużej części. Ostatnio możemy wręcz zauważyć ogromny rozkwit tego gatunku. Motyw rzeczywistości po katastrofie pojawia się w powieściach (np. Seria Metro 2033), komiksach (The Infinite Horizon), filmach (Księga ocalenia) i grach RPG (Neuroshima). Osobiście jestem fanem postapokaliptycznych klimatów, więc kiedy dowiedziałem się, że powstał komiks, w którym rzeczywistość po apokalipsie to szalona mieszanka pustyni pełnej dinozaurów oraz latających pojazdów, nie trzeba było mnie namawiać, abym sięgnął po ten komiks.
Negalyod został wydany przez wydawnictwo Egmont. Muszę przyznać, że dawno nie miałem do czynienia z tak dobrym komiksem pod względem oprawy graficznej, a jednocześnie fabuły.
Akcja rozgrywa się w świecie, gdzie dostęp do wody jest na wagę złota. Planeta uległa ogromnemu efektowi cieplarnianemu, co doprowadziło do tego, że ludzkość mieszka w napowietrznych miastach. Kontrolę nad wodą, a przez to nad wszelkim istnieniem na planecie, sprawuje tajemnicza i bezwzględna Sieć. Wszelkie przejawy buntu są krwawo tłumione, a nieposłusznych przewozi się do Centrum Sieci. Nasz główny bohater, Jarri Tchapald, pasterz chasmozaurów, traci swoich podopiecznych roślinożerców na skutek wypadku spowodowanego przez kierowcę ciężarówki jadącej przez pustynię. Pałając żądzą zemsty, udaje się do miasta, aby wymierzyć sprawiedliwość. Podróż ta zaowocuje przystąpieniem do ruchu oporu oraz wszczęciu rebelii mającej na celu obalenie totalitarnego systemu.
Ten komiks ma wszystko, czego można się spodziewać po klimacie postapo. Przygodę, która z każdą kolejną kartą nabiera tempa, wspaniałe dinozaury, pościgi, strzelaniny, piękne kobiety, latające pojazdy i walkę z bezwzględnym ustrojem Sieci. W utworze dzieje się bardzo wiele, a jednak mimo to nie odczuwamy zamętu czy zagubienia. Akcja prowadzona jest z rozmysłem i wszystko skleja się w logiczną całość. Perriot jest doświadczonym twórcą, który do tej pory zgarnął trzy nagrody na festiwalu w Angouleme.
Czytając Negalyod, od razu da się wyczuć fachowca, który sprawnie operuje narracją, dawkuje napięcie i
kolejne tajemnice.
Kolejnym atutem przemawiającym za tym dziełem są
zdecydowanie rysunki: każda ilustracja czy rozkładówka zachwycają detalem, bogactwem
ruchu, bo ruch w tym komiksie jest kluczowym środkiem narracyjnym.
Sugestywność rzeczywistości wykreowanej przez francuskiego twórcę jest tak
fascynująca, że autor nie ma potrzeby męczyć nas obszernymi opisami świata,
rozwlekłymi ekspozycjami – wszystkiego dowiadujemy się w trakcie zapoznawania
się z fabułą, która nabiera tempa już na pierwszej stronie, a zaczyna zwalniać
w ostatnich kadrach komiksu. Jedyną wadą jest właśnie to, że pod koniec tego
albumu autor chce na gwałt domykać wszystkie wątki.
Ten album to ponad 200 stron dobrej zabawy, który po prostu wciąga tak, że nie oderwiemy się od niego ani na chwilę. Gdyby jakiś twórca z USA szukał dobrego scenariusza na kolejny film postapo, wystarczy sięgnąć po Negalyod. Wy też się nie zastanawiajcie, dla fanów postapokaliptycznych klimatów i dinozaurów pozycja obowiązkowa.
Serdecznie dziękujemy wydawnictwu Egmont za udostępnienie egzemplarza do recenzji.
SZCZEGÓŁY
Tytuł: Negalyod
Wydawnictwo: Egmont
Autor: Vincent Perriot
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Data premiery: 12.02.2020
Liczba stron: 208