SIEĆ NERDHEIM:

Najlepsze polskie powieści fantasy

Dostaliśmy wymarzone zadanie: skompletować listę najlepszych naszym zdaniem polskich książek fantasy. Jakichkolwiek. Ile chcemy.Postanowiłyśmy nie pisać o oczywistościach. Pana Lodowego Ogrodu omawiamy już od jakiegoś czasu, ugrzęznąwszy chwilowo na trzecim tomie. Jeśli chodzi o Wiedźmina, co prawda pisaliśmy głównie o komiksach (w tym krajowych Polcha, Sapkowskiego i Parowskiego), Gwincie i grze, ale wszyscy wiemy: to klasyka pokroju Władcy pierścieni. Nie ma co dyskutować, trzeba znać. Powinniśmy może coś powiedzieć o Thorgalu, ale jednak scenarzysta jest francuski, czyli polskość połowiczna. Dlatego nasza lista zawiera ostatecznie powieści (stosunkowo) młodych autorów i komiksy nie do końca mieszczące się w granicach gatunku. Zapraszamy do dyskusji!

Powieści:

Lód – Jacek Dukaj

Szczytowe osiągnięcie Dukaja, prawie w całości poświęcone temu, co interesowało go już w Innych pieśniach czy Perfekcyjnej niedoskonałości – konstrukcji języka, a dopiero w nim świata. Ostatnio zrobił to jeszcze w spolszczeniu Serca cieności Conrada. Lód to syberyjski zabór XIX wieku, Przedwiośnie zmrożone mocą Lutych – żywej zmarzliny, emanacji nowej epoki lodowcowej zapoczątkowanej przez upadek meteorytu tunguskiego. To także wynalazki jak spod ręki profesora Geista nieograniczonego już realizmem Prusa – marostiekło, mroczne świece, koleje jak z szalonego snu demona ruchu i steampunku. Ta wielka kniga porusza wyobraźnię na wielu poziomach, wspomnę tu tylko, że przedziwny romans głównego bohatera także skonstruowany jest z gierek i niedopowiedzeń dających się kontynuować poza papierem… Do tego Lód można czytać latami, wydawca nie tknął go już chyba palcem (jak skrócił, podobno o połowę, Czarne oceany) i opublikował Dukajowi jego tysiąc stron z okładem.

Dukaj Lód

Tracę ciepło – Łukasz Orbitowski

Bildungsroman, kryminał, horror z Niziurskiego, szatan w ósmej klasie, wreszcie opowieść o krainie wiecznych jezior. Tak na dobrą sprawę najłatwiej byłoby zaliczyć tę książkę do gatunku (domestic) weird fiction (tak, Orbitowski wymyślił Stranger Things zanim były modne) często flirtującego z fantasy – dlatego pozwalam sobie (Fushikoma) uprzeć się i wcisnąć ją do naszej toplisty. To historia czternastoletniego Kuby, który zaczyna widzieć duchy, a nawet przedostawać się do innego wymiaru i podróżować w czasie, czy może raczej widzieć przeszłość jak w wirtualu 4D. Gdzieś tam trzepoczą anioły i piekło. Wszystko napisane prostym, pozbawionym ozdobników stylem Orbitowskiego, dzięki któremu wierzymy autorowi we wszystko, co nam opowiada. Nie zapominajmy też o nostalgii za latami 90. i dzikim kapitalizmem pirackich kaset i ciuchów z targowiska. To książka z pogranicza literatury poważnej, snobistycznej i przygodowej, idealna do tego, żeby pokazać niedowiarkom: fantasy czy horror mogą być tą waszą prawdziwą sztuką. Nie dziwi zatem, że w 2007 roku była jedynym fantasy, które ja, młoda intelektualistka, raczyłam przeczytać. To początek mojej wielkiej miłości dla tego pisarza oraz (wtedy nieśmiałego) zainteresowania „innymi światami”.

Tracę ciepło

Inne pieśni – Jacek Dukaj

Nieskrępowana dżungla kreacji językowej i konstruowania psychodelicznego, halucynogennego świata przedstawionego. W tej powieści autor zmutował sarmackie, orientalne tradycje Polski i spersonifikował je w postaci Hieronima Berbeleka. Poza nim Europa, Bliski Wschód i Afryka z głowy Dukaja rządzone są przez mocarnych kratistosów, zaludniają je wojska, ifryty, astrologowie, wierzy się w egipskie bóstwa, a Biblioteka Aleksandryjska ciągle stoi, bo twórcą tej cywilizacji był jej założyciel, wielki król i zdobywca. Ale najważniejszy jest ten deszczowy las, dżungla na środku pustyni wypluwająca z siebie rajskie poczwary. Kraniec rzeczywistości, okno do innego wymiaru, dziw zupełnie w granicach świata znanego bohaterom? Można się zastanawiać, chociaż najpierw zapytajcie, czy to aby są najważniejsze pytania Innych pieśni

Dziewczyna z dzielnicy cudów, Akuszer bogów (cykl o Nikicie) – Aneta Jadowska

Na razie dwuczęściowy, co będzie dalej, zobaczymy, ale urośnie przynajmniej do trylogii. Główną bohaterką cyklu jest bardzo samodzielna i samotna, twarda jak dobrze naostrzona stal dziewczyna z uwięzionym w duszy (spojler!) Berserkiem. Genderowo niepoprawna – nie dość, że jej magia jest bojowa, to jeszcze woli dziewczyny. No i mnóstwo je. To urban fantasy Jadowskiej wciąga jak pułapki z Pogromców duchów. Dzieje się w miastach z alternatywnej rzeczywistości, Warsie i Sawie pełnych drobnych przestępców, wielkich skur…nów i dzikich potworów. Oraz typowej dzielnicowej magii z jej kamienicami zamieszkiwanymi przez półludzkie istoty, niebezpiecznymi krzakami, świetnymi barami. Nikita zagląda też do Norwegii, nawet do Asgardu. A poza tym jakoś próbuje ułożyć sobie życie płatnej łowczyni próbującej uwolnić się od oziębłej matki i nastającego na jej życie ojca.

Wieczny Grunwald – Szczepan Twardoch

Odwiecznie trudne stosunki polsko-niemieckie, konflikt krwi przeobrażony w wizję dwóch ścierających się ze sobą rojów, fabryk, organizmów – a właściwie czegoś na pograniczu wszystkich trzech. Opisany językiem, o którym autor mówi, że powstawał w kompletnym opętaniu, szale twórczym, i pewnie nie ma prawa się powtórzyć. Piękny, gorzki, cyniczny do bólu obraz organicznej etniczności, rozdymający ad absurdum idee narodowości. Czyta się także jak w transie. Potem trochę się tym mówi. Później wraca do lektury. Jak na razie to jedyna tak totalna powieść Twardocha, chociaż echa jej poetyki słychać czasami w Morfinie czy Drachu.

Wieczny Grunwald

Onikromos – Paweł Matuszek

Zdobywa miejsce w topce za dziwność. Surrealna podróż przez bardzo różne światy czy wymiary rzeczywistości, od domestic weird (dziewczynka spotykająca na osiedlu giganta), do zupełnie niepodobnego do realności świata myślących stworzeń będących kłębkami energii czasem zaopatrzonymi w nóżki czy trąbki, egzystujących w mieście ogarniętym jakąś magiczną wojną gangów. W opisie od wydawcy przeczytacie „Druss, ostatni człowiek w Linvenogre, próbuje rozwikłać zagadkę śmierci swojego brata…”, czyli można czytać fabularnie, ale największą radość daje tu jednak nurzanie się w światotwórstwie. Powieść spina matafora, a raczej obiekt, jaja, z którego właśnie może wyłaniają się kolejne realia.

Onikromos

Kroniki Jakuba Wędrowycza – Andrzej Pilipiuk

A teraz coś z zupełnie innej flaszki. Co to było za odkrycie literackie w 2001 roku! A jakie jaja! Tropiliśmy z ojcem piwo Perła (wtedy jeszcze było lokalne), starszy rzucał anegdotkami o prycie truskawkowej… Całe szczęście, że pomysł zrobienia coli ze stonek pojawił się dopiero w Konanie Destylatorze, kiedy trochę nam przeszedł ślepy zachwyt znany elementem i egzorcystą-amatorem. Można marudzić na wtórność i masową produkcję opowiadań Pilipiuka, ale trzy pierwsze Wędrowycze to absurdalnie zabawne, bezczelne jak Wilq, jadące po bandzie urban fantasy ze wsi Wojsławice i okolic.

Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ – południe – Robert M. Wegner

Gdyby ktoś zapytał mnie o polski cykl fantasy, który bym poleciła, to bez chwili wahania powiedziałabym, że jest to właśnie seria Roberta (do której znajomi namawiali mnie kilka dobrych lat, nie popełniajcie mojego błędu – sięgnijcie po nią teraz!) Aktualnie książki są cztery (na piątą czekam jak na szpilkach!) – dwie pierwsze to zbiory opowiadań, kolejne to już powieści. Opowieści z meekhańskiego pogranicza zaczynają się właśnie od tomu Północ – południe, będącego wprowadzeniem w ten, skądinąd brutalny, ale jednocześnie niezwykle barwny świat. Poznajemy w nim dwie skrajnie różne kultury – na północy honorowych oraz upartych górali, wychowanych i zahartowanych w surowych i nieprzyjaznych warunkach; na południu zaś pustynne plemiona, wierzące w zbiorową duszę, których członkowie ukrywają twarze pod chustami, żeby nikt obcy ich nie ujrzał, bo inaczej, w imię zasad swojej religii, musieliby go zabić. Północ – południe jest zbiorem opowiadań (po cztery na każdą ze stron świata), przybliżających nam pełnokrwistych bohaterów (zbiorowych oraz indywidualnych), którzy z miejsca chwycą za serce. Gwarantuję, że po lekturze pierwszego tomu zapragniecie sięgnąć po więcej!

Północ-południe

Dwie karty, Pośród cieni, W mocy wichru – Agnieszka Hałas

Trylogia, do której przekonało mnie nowe wydanie (wizualnie jest świetne!) i fakt, że poleca ją Robert M. Wegner, będący – jak nietrudno się domyślić – jednym z moich ulubionych polskich autorów. Książki Agnieszki Hałas zdobywają miejsce w tym zestawieniu za fenomenalny świat – mroczny (nie mylić z „mhhrocznym”) i nieprzyjazny, przemyślaną intrygę oraz naprawdę świetnie skonstruowanego głównego bohatera, którego nie da się jednoznacznie określić jako dobrego ani złego do szpiku kości. Krzyczący w Ciemności ma swoją własną moralność i swoje zasady, którymi się kieruje. Jest elastyczny, potrafi się dostosować do okoliczności, co czyni go niezwykle ludzką postacią. Seria zasługuje na tym większą uwagę, że autorce udało się tak poprowadzić narrację, że czytelnik wie nieco więcej o więzach łączących Krzyczącego z Otchłanią, wciąż jest to jednak na tyle mało informacji, żeby utrzymać nasze zainteresowanie dalszymi wydarzeniami, rozpalić w nas chęć poznania dalszych losów przedstawionych bohaterów. Z trzecim tomem przyjdzie jednak rozczarowanie, które zawsze nadchodzi z końcem naprawdę dobrej serii.

Hałas

Cienioryt – Krzysztof Piskorski

Pamiętam jakie wrażenie wywarła na mnie książka, którą zupełnie przypadkiem znalazłam w swojej bibliotece. Nie do końca kupiła mnie okładką, jednak postanowiłam dać jej szansę (pewnie z braku lepszych opcji) i… nie pożałowałam. Akcja Cieniorytu osadzona została w Serivie, słonecznym mieście portowym, co jest o tyle znamienne, że w tych realiach cienie są osobnymi bytami, żyjącymi w innym wymiarze, a skrzyżowanie swojego cienia z czyimś może mieć bardzo nieprzyjemne skutki. Głównym bohaterem jest Arahon Caranza Martenez Y’Grenata Y’Barratora (już długość miana podbiła moje serce!), niegdyś wielki szermierz, który teraz z trudem łączy koniec z końcem… A na dodatek wmieszał się w niebezpieczną intrygę, mogącą kosztować go życie. W grę wchodzi zdobycie tytułowego Cieniorytu, czyli artefaktu o nie byle jakich mocach, uratowanie najbliższych i ocalenie własnej skóry. Czy uda się to bohaterowi? Tego nie zdradzę. Zamiast tego dodam jeszcze, że na waszą uwagę bez wątpienia zasługuje narracja, z którą wiąże się niezwykle ciekawy plot twist! No i te opisy walk! Widać, że autor sięgnął do traktatów o szermierce i nawet jeśli nie trzymał się ich sztywno, to czuć, że wie, o czym pisze. Zdecydowanie dla miłośników powieści spod znaku płaszcza i szpady.

Cienioryt

Kłamca – Jakub Ćwiek

Pewnie nie znałabym w ogóle zbyt wielu pozycji nadających się do wpisania w to zestawienie, gdyby ktoś kiedyś nie namówił mnie na coś… znaczy, na sięgnięcie po pierwszy tom Kłamcy. Skoro jest to zestawienie najlepszych (naszym zdaniem) polskich książek fantasy, to po prostu nie może w nim zabraknąć kogoś, kto przekonał mnie w ogóle do sięgania po literaturę, która wyszła spod pióra rodzimych autorów. Wtedy okazało się, że polscy pisarze też potrafią mnie zainteresować i zdobyć moją uwagę. Połączenie mitologii nordyckiej z motywami chrześcijańskimi kupiło mnie całkowicie! Głównym bohaterem jest Loki, bóg kłamstwa i magii, który musi poradzić sobie w świecie, gdzie największe wpływy mają skrzydlaci aniołowie, działający zgodnie z wytycznymi zostawionymi im przez Boga, zanim ten udał się w nieznane i zniknął. Warto zwrócić uwagę na tę pozycję również dlatego, że w tym miesiącu premierę miała powieść Stróże, w której Ćwiek wraca do uniwersum Kłamcy, a my ponownie możemy obserwować machlojki, kłamstwa i manipulacje Lokiego.

Klamca

Wszyscy patrzyli, nikt nie widział – Tomasz Marchewka

Jeśli boicie się ryzyka, to nawet nie siadajcie do lektury. Kiedy osoba pracująca w CD Projekt RED, która tworzy scenariusze do gier i współpracowała przy Wiedźminie 3 i dodatkach do niego, decyduje się wydawać własną książkę, to możecie być pewni, że będzie się działo. Właśnie tak jest! Łotrzykowska powieść, której akcja ma miejsce w mieście przesiąkniętym hazardem i pełnym zepsucia. Cała fabuła budowana jest tak, że przywodzi na myśl długą i skomplikowaną partię kart, w której każdy gracz pragnie wygrać, zrealizować swoje cele i ma własną taktykę, mającą doprowadzić ją do zwycięstwa. Wszyscy patrzyli to początek cyklu Miasto szulerów, z pewnością czeka nas zatem jeszcze więcej szulerki i intryg, w które zamieszani są bohaterowie poznani przez nas na ulicach Hausenbergu. Dobrą informacją jest fakt, że autor w miarę regularnie zapewnia, że drugi tom się pisze!

Wszyscy patrzyli

Clovis LaFay. Magiczne akta Scotland Yardu – Anna Lange

Ta powieść Anny Lange to odkrycie sprzed dwóch lat (książka ukazała się w sierpniu 2016 roku). Początkowo podchodziłam do tej pozycji z pewną dozą nieufności – Magiczne akta Scotland Yardu są bowiem debiutancką książką autorki, ukrywającej swoją tożsamość pod pseudonimem. Brzmi intrygująco? A jeśli dodam, że jej akcja osadzona została w wiktoriańskim Londynie, w realiach, w których istnienie magii nikogo nie dziwi, główny bohater jest nekromantą, szlachcicem i dżentelmenem, a w wolnych chwilach współpracuje ze Scotland Yardem? Nie zabraknie paranormalnej zagadki, duchów i wciągającej fabuły. Powieść napisana jest w sposób niezwykle przemyślany, a autorka umiejętnie przeplata aktualne wydarzenia z retrospekcjami, które przybliżają nam relację między bohaterami i sytuacje, które wpłynęły na ich rozwój i ewolucję.

Clovis LaFay

Zakon Krańca Świata – Maja Lidia Kossakowska

Autorce nie brakuje umiejętności kreowania niezwykle ciekawych światów, a jednym z nich jest ten, który możemy poznać w obu tomach Zakonu Krańca Świata – świata zniszczonego przez apokalipsy (nie, nie jedną, w końcu każdemu według potrzeb i upodobań, były więc epidemie, kosmici, katastrofy naturalne i cała reszta). Część ludzkości dostała się do Rajów, pozostali muszą sobie radzić w tym mało przyjaznym otoczeniu, zmagać się z brakiem leków czy jedzenia. Są jednak ludzie, którzy potrafią przemieszczać się między wymiarami, kraść wartościowe przedmioty i zarabiać na nich sporo pieniędzy. Nazywają ich Grabieżcami, a jednym z nich jest Larg Bergenson, główny bohater – cyniczny samotnik, mający w głębokim poważaniu cały świat. Problem w tym, że świat postanawia upomnieć się o jego uwagę, a na barkach mężczyzny spoczywa odpowiedzialność, której nieść nie chciał. Kossakowska stworzyła serię, która wciąga, angażuje i intryguje, zdecydowanie zatem należy jej się miejsce w tym zestawieniu!

Zakon krańca świata

Komiksy:

Łauma – Karol „KaErEl” Kalinowski

Słowiańsko-bałtyckie fantasy pełną gębą. Razem z Kościskiem tworzy mały dyptyk komiksów o współczesnej prowincji, po której grasują pogańskie bogunki, strzygi, wampiry, dobre i złe wiedźmy, lesze. Ich świat odkrywają dzieci mające jeszcze odwagę nie tylko widzieć dziwne rzeczy, ale też zauważać i dociekać. Z wiernością chłopskiej filozofii najważniejszą bohaterką „KaErEla” jest śmierć, najsprawiedliwsza i najbardziej nieprzejednana siła natury kosząca równo wszystkich, ewentualnie według wieku. Fantastyczna ikonografię tego autora dopełnia wydany niedawno Furkot (coś w rodzaju space opery o hipertwardym kocim księciu), a wkrótce również Turbosłowianie.

Cykl Ryjówka przeznaczenia – Tomasz Samojlik

Ekohistorie o najmniejszych ssakach w Polsce, które rozbijają system z finezją godną Froda i całej Drużyny Pierścienia. Samojlik mówi, że jego trylogia jest inspirowana Tolkienem i ekosystemem Puszczy Białowieskiej. Jego komiksy są pełne wizualnych żartów dla najmłodszych, sucharów dla starszych, sprytnie poprzetykanych naukowymi doniesieniami… To baśnie naprawdę tłumaczące świat, można do nich wracać wielokrotnie (na przykład w wieku 3, 7 i 30 lat).

Ryjówka

Ekspedycja – Bogusław Polch i Alfred Górny

Zaraz powiecie, że komiks narysowany na podstawie książek Dänikena to chyba jednak fantastyka naukowa… No to ustalmy, że Conan też. Jak i Thorgal. Polch i Górny opowiadają, owszem, o stechnicyzowanych obcych z kosmosu, którzy hodowali sobie ludzi, ale skupiają się na klasycznej walce dobra ze złem (Boga z szatanem, aniołów z diabłami – szwajcarski pisarz mówił przecież, że „Wszyscy jesteśmy dziećmi bogów”) i nierzadko pokazują losy odzianych w skóry człowieczków coraz bardziej emancypujących się od swoich stwórców. Wielu czytelników ma problem z kreską (a może kolorem) Polcha, ale dla mnie (dziecka pochłaniającego wszystko, co kojarzyło się z Archiwum X lub dawało barwami po oczach) to przepiękny powrót lat 80. W całej ich straszliwej chwale.

Ekspedycja

Stolp – Wojciech Stefaniec i Daniel Odija

Trochę bardziej kontrowersyjny wybór, bo ten psychodeliczny komiks dzieje się przyszłości, może nawet naszej. Jak w opowiadaniach Lema, ludzie dzięki manipulacjom genetycznym i operacjom plastycznych mogą stać się czymkolwiek. Ulice zaludnia więc barwny, przedziwny i szalenie samotny tłum. Komu akurat brakuje fantazji, może nabyć narkotyki i po witkacowsku poszybować w barwne plamy rozmytych konturów. Dlaczego fantasy? Chyba właśnie ze względu na estetykę i wyrwanie Bardo, miasta gdzie wszystko się dzieje, z jakiegokolwiek szerszego kontekstu – poza (chyba) efektem cieplarnianym.

Na dzisiaj to koniec listy, którą każda i każdy z nas będzie na pewno przekładał u siebie w głowie jeszcze wielokrotnie. Na szczęście większość wymienionych przez nas powieści i komiksów kupicie w księgarni, w Empiku czy na Allegro, także w formie e-booków. Nie tylko my myślimy, że warto udostępniać je publiczności.

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
3 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Alicja
Alicja
6 lat temu

A Tomasz Kołodziejczak, chyba bardziej niż Pilipiuk i jego Wędrowycz

Ala
Ala
6 lat temu

uwielbiam fantasy 🙂 coś dla mnie

Mietek
Mietek
3 lat temu

Eeee to nie fantasy a fantastyka 🙂 nauczcie się ludzie znaczenia słów

Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Agnieszka „Fushikoma” Czoska
Mól książkowy, wielbicielka wilków i wilczurów. Interesuje się europejskim komiksem i mangą. Jej ulubione pozycje to na przykład Ghost in the Shell Masamune Shirow, Watchmen (Strażnicy) Alana Moora czy Fun Home Alison Bechdel, jest też fanem Inio Asano. Poza komiksami poleca wszystkim Depeche Mode Serhija Żadana z jego absurdalnymi dialogami i garowaniem nad koniakiem. Czasem chodzi do kina na smutne filmy, kiedy indziej spod koca ogląda Star Treka (w tym ma ogromne zaległości). Pisze także dla Arytmii (arytmia.eu).
spot_img
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki