SIEĆ NERDHEIM:

Dziwne Mikołaje – wizerunki Mikołajów w popkulturze

KorektaJustin
Grafika z ekranizacji Wiedźmikołaja [źródło: imdb]

Szuranie na dachu, ruch przy choince – zapalasz nagle latarkę i widzisz… właśnie, kogo? W popkulturze bywało różnie ze Świętym Mikołajem, bo w jego strój wskakiwali m.in. Hulk Hogan, szkielety i zielone ludki. Czasem łapał za gnata albo znał kung-fu, czy zwyczajnie był wulgarny i trzeba było go wypraszać. Nawet gdy występował w typowo coca-colowym czerwonym uniformie, to bywał… inny, delikatnie ujmując. Jednak jakoś zawsze wprowadza w ten świąteczny nastrój, nieważne czy wzbudza szyderczy rechot rodziców, czy ciepły uśmiech dzieciaków.

Jako mały świąteczny prezent z pomocą Shall i Daguchny przygotowałem wam zestawienie bandy świętych-nieświętych, oryginalnych i zwyczajnie zabawnych wcieleń Mikołaja. Wesołych Świąt!

Kerber

Mikołaj z Panic! The Night Before Christmas (1954)

Możecie sobie wyobrazić, że to wywołało bojkot magazynu?

Czy obecnie kogokolwiek dziwi wersja Mikołaja, który zdrowo popija Burbon, znęca się nad elfami, dokucza dzieciakom, a w gruncie rzeczy najchętniej spędzałby czas pod pierzyną z Mikołajową lub Śnieżynkami? Pewnie nie. Gdzieś tam zawsze mignie taka odmiana jowialnego grubaska – w reklamie, komedii albo jako grafika satyryczna. Pan M. z omawianej pozycji raczej nie jest pionierem tego wizerunku, ale śmiało wskazałbym go jako przykład, który ugruntował i spopularyzował taką wersję w USA, zanim rozmaite jej iteracje zadomowiły się w świadomości reszty świata.

Komiks, który (jak sam autor to określa) zarzyna wiersz Nocy Wigilijnej, dzisiaj nie robi specjalnego wrażenia. Groteska, satyra, szczypta przaśnego humoru, „świeżo rozwiedziony” na saniach, rysunki dosłownie obrazujące metafory z tekstu czy imiona reniferów. A jednak kiedy nastąpiła publikacja numeru z tą historyjką, posypały się gromy ze strony obrońców moralności. Głupkowate kadry i niskie żarty ze Świętego okazały się kroplą w czarze nastrojów antykomiksowych trapiących Złotą Erę amerykańskiego komiksu. Kroplą, która m.in. doprowadziła do zwycięstwa Frederica Werthama (to ten, co w Batmanie i Robinie dopatrywał się homoseksualnej pary) i wprowadzenia ostrej cenzury rynku komiksowego.

Kris „Chrusher” Kringle z Lobo: Paramilitarne Święta Specjalne

Jest jakaś niepisana zasada, że superbohaterowie muszą mieć świąteczny epizod z Mikołajem. Żaden nie jest tak ikoniczny, jak krwawa sieczka z Lobo.

Skoro mowa o złych Mikich, nie mogło w tym zestawieniu zabraknąć industrialnego tyrana. Mikołaj stworzył okrutny rynek świąteczny, gdzie rodzice rozważają, czy nie lepiej odstrzelić swe pociechy niż spełniać co roku ich żądania. Zajączek Wielkanocny zrobił ściepę, aby skasować Grubego , wynajmując do roboty nikogo innego jak Ważniaka. Komiks brutalny, beztrosko krwawy i absurdalny jak sam jego główny bohater – każdego komiksiarza świątecznie nastroi! Lubię myśleć, że gdyby nie panika moralna powiązana z Mikołajem przedstawionym pozycję wyżej, to nigdy nie poznalibyśmy Lobo.

Na rzezi w fabryce Mikołaja historyjka się nie kończy, zarówno w zeszycie, jak i poza nim – Czarnian doczekał się krótkometrażowej adaptacji tej historii w 2002 roku oraz niejakiej kontynuacji wątku w komiksie Authority vs. Lobo: Jingle Hell, gdzie zostaje rozliczony za swój czyn.

El Santo Claus (1954)

Bondowskie gadżety od Merlina.

Jak białobrodego postrzegano na początku w Meksyku? Niby zwyczajnie – lata po świecie (stworzonym z rasistowskich stereotypów, auć!), rozdaje prezenty, jest czerwony i wesoły. Jednocześnie pochodzi z innego wymiaru, gdzie żyje na własnym kontynencie, a do walki z siłami Szatana używa gadżetów konstruowanych przez Merlina. Do tego nie kręci nosem na życzenia dzieci (miś i karabin automatyczny są równie dobre dla dzieciaczków!), a sanie ciągnie mu nakręcany renifer o spojrzeniu, które może nawiedzać w koszmarach.

Wieść niesie, że ta oryginalna wizja powstała z innych tradycji świątecznych w kraju quesadilli, przy jednoczesnym zauważeniu komercyjnego potencjału tej postaci. Efekt jest z kategorii filmów tak złych, że aż dobrych. Na YouTube można go obejrzeć z tandetnym angielskim dubbingiem (znajdziecie pod tytułem Santa Claus (1954)), który dodaje tylko warstwę kiczu na to już wyśmienite świąteczne danie.

Ten 1954 to był ciekawy rok, nie?

Dzikie Mikołaje z serii Rare Exports.

Świeżo łapane i dostarczane do waszych centrów handlowych co święta!

A co, jeśli wszyscy brodacze z dzwoneczkami spotykani w galeriach handlowych, byli prawdziwi? To pytanie, na które odpowiedź zmajstrował zespół filmowy Finów z dużym poczuciem humoru. Rzeczona odpowiedź brzmi: Mikołaje to gatunek dzikich hominidów z lapońskich lasów. Oryginalny pomysł ukazał się w sieci jako seria krótkich filmików Rare Exports Inc. (2003) I Rare Exports: Official Safety Instructions (2005), które z miejsca zdobyły serca Internautów. W 2010 nakręcono na ich podstawie film pełnometrażowy, idący w klimat komediowego horroru.

Pierwsze szorty warto odnaleźć i obejrzeć, więc więcej nie będę zdradzał. Są genialne w swojej prostocie, zabawne w formie poważnego filmu dokumentalnego i po prostu błyskotliwe, a do tego nauczyły mnie cudownego fińskiego przekleństwa. I jeszcze zasad postępowania ze Świętym napotkanym na mieście. Nigdy nie wiadomo, kiedy się przydadzą, a lubię swoje palce czy uszy!

Santa Ranger z Power Rangers: Hyperforce

Hoł-hoł-Power Rangers!

Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o Rangersach (chociaż raz do roku w jakimś tekście, inaczej eksploduję). W serialach spod znaku kolorowych spandeksów Mikołaj pojawiał się kilka razy – od samego początku –w odcinkach świątecznych dwóch sezonów Mighty Morphin. Jak na razie nic nadzwyczajnego, co druga franczyza i jej klon mają świąteczne specjale (chociaż fani Gwiezdnych Wojen chcieliby udawać, że było inaczej). Więc jedziemy: co powiecie na Świętego, który transformuje strój w bojowy kombinezon i jeździ saniami zaprzężonymi w zordy-renifery? Możecie go nawet kupić i postawić sobie na stole, z dodatku do gry Heroes of the Grid widocznym na obrazku.

To dziwo, nim trafiło do planszówki, ukazało się w odcinku świątecznym streamu rpg Power Rangers: Hyperforce, gdzie w jego rolę wcielił się Zac Eubank. Siedział w klasycznym mikołajowym stroju podczas sesji, ale w grze jego postać morfowała obok Rangerów, latała z jetpackiem, strzelała z wyrzutni rakiet zamontowanej w saniach oraz szeroko ujmując, kopała zadki w walce z Krampusem. To jest jednocześnie nieskończenie głupie i nieskończenie zabawne, a moje opinia na ten temat zmienia się w zależności od płynnego ducha świąt spożywanego przy stole.

Gremlinołaj z Heroes 3: Wake of the gods

Po angielsku – santa gremlins.

Mały, zielony, w czerwonym wdzianku, ciska lodem, mieszka w wielkim bałwanie, a po bitwie może dać prezent. I nie walczy sam, a w otoczeniu swoich ochroniarzy, a w dodatku jest zadziwiająco… uprzejmy? Gremlinołaje (po angielsku Santa Gremlins) to jednostki neutralne wprowadzone w popularnym modzie do kultowych herosów. Pamiętam swój pierwszy kontakt z tą modyfikacją – z miejsca zyskały moją sympatię (częściowo z powodu darów do farmienia). I nie tylko moją, gdyż te małe dziwaki od dawna są świąteczną maskotką wśród fanów Hirołsów. Chociaż faktycznym Mikołajem w ich historii jest zapewne tajemniczy czarownik z koła podbiegunowego odpowiadający za ich kreację.

Jeżeli komuś jeszcze mało świątecznego klimatu w Heroes 3, to istnieje również mod wprowadzający cały bożonarodzeniowy zamek (Christmas Town) i opisywane tu knypki jako normalną jednostkę do rekrutacji.

Wiedźmikołaj Terry’ego Prattcheta

Klasyczna okładka najlepszej świątecznej książki o Śmierci.

Dla mnie nie ma lepszej książki świątecznej niż Wiedźmikołaj z serii Świat Dysku. Tytułowa postać prezentuje się dość znajomo – czerwona, gruba i jowialna, rozdaje prezenty – ale na tym kończą się podobieństwa. I nie mam na myśli tylko tego, że jego sanie ciągną dziki. Wiedźmikołaj to alegoria adaptacji pogańskich tradycji dla celów komercyjnych i pod tą marketingową warstwą kryje się srogie bóstwo powiązane ze słońcem i krwawymi ofiarami. Czerwoną czapkę w książce wkłada też nikt inny jak Śmierć, zmuszony zająć miejsce zaginionego bożka.

Charakterystyczny dla mistrza Terry’ego wyborny humor, wymieszany z mądrymi pytaniami i celnymi uwagami do rzeczywistości, kipi w Wiedźmikołaju bardziej niż kakao pozostawione na gazie. Lektura jest jak rozpakowywanie prezentu warstwa po warstwie, gdzie każda zawiera coś ciekawego o nas samych i otaczającym nas świecie. Coś, co zostanie z czytelnikiem na długie lata.

Święty Mikołaj z Miasteczka South Park

Od 1995 Święty i Jezus wiele przeszli razem.

Będący kopalnią absurdów serial South Park (acz stojący obecnie przed wyzwaniem, aby nadążyć za rzeczywistymi wydarzeniami, nieraz piszącymi lepsze komedie) nie mógł oszczędzić i tego świętego. Chociaż wygląda i zachowuje się zadziwiająco normalnie (wyjąwszy mówienie o sobie w trzeciej osobie i pomocnika w postaci Mr. Hankey, Świątecznej Kupki), przeżył mrowie typowo southparkowych przygód. Dla mnie najlepszym motywem pozostaje jego wczesna (poprzedzająca emisję samego serialu) rywalizacja z Jezusem, którą toczyli w pojedynku parodiującym Street Fighter, z nieodłącznym mordowaniem Kenny’ego po drodze. Temat wracał w kolejnych sezonach i mam nadzieję, że pozostanie tradycją serialu, bo nie ma to jak zdrowo pośmiać się z figur religijnych. Był też przeciwnikiem Leśnych Zwierzątek, mordując przywoływanego przez nie Antychrysta i odtwarzając walkę o losy świata w grze komputerowej South Park: Fractured But Whole

Daguchna

Roboformy Mikołaje z Doktora Who (Świąteczna inwazja i Uciekająca panna młoda)

Nie pytają co chcesz na święta, tylko: „czy chcesz w tubę?”

Kumplowanie się ze zmieniającym twarz podróżnikiem w czasie, który naraził się już co najmniej połowie kosmosu, może obrzydzić człowiekowi wszystko. Nawet Boże Narodzenie. Idziesz sobie na świąteczne zakupy, a tu nagle banda Mikołajów postanawia cię ostrzelać z… instrumentów dętych blaszanych. Albo wbijają na twoje wesele i zmieniają najbliżej stojącą choinkę w broń masowej zagłady. Albo któryś z nich porywa twoją taksówkę, żeby oddać cię krwiożerczej królowej kosmicznych pająków.

W strojach sympatycznego dziadka od prezentów kryją się roboty o dość paskudnej, „padlinożerczej” naturze: podążają za wszelakiej maści najeźdźcami i sprawdzają ich przyszłe ofiary tuż przed inwazją. A wszystkie wymienione powyżej atrakcje udało im się zapewnić bohaterom w przeciągu ledwie dwóch bożonarodzeniowych odcinków specjalnych… Na szczęście dla Wszechświata okazuje się, że jednak dobrze jest mieć Doktora w pobliżu, bo kto inny może skopać te robotyczne tyłki i przywrócić magię świąt?

Shall

Robot Santa Claus – Futurama

Sprawdza listę pięćdziesiąt razy na sekundę.

Hoł, hoł, hoł! Nadchodzi Mikołaj, wszyscy do schronów!
Święta po roku 3000 dla nas, ludzi przeszłości, okazują się dość ekscentryczne. Nie tylko dlatego, że rolę świątecznego drzewka w miejsce wymarłych choinek pełnią palmy, a na świątecznym stole króluje gęsina.
Stworzony w 2801 roku przez Friendly Robot Company Robot Santa Claus miał oceniać ludzkie zachowania i wręczać upominki zgodnie z ich uczynkami… Jednak coś poszło bardzo nie tak. W wyniku błędu programu cała ludzkość trafiła na listę niegrzecznych dzieci. Bardzo niegrzecznych dzieci. Na tyle niegrzecznych, że rózga czy węgiel nie wystarczą.

Raz do roku, w Wigilię świąt Bożego Narodzenia, Robot Santa Claus zaprzęga swoje renifery i opuszcza swoją fabrykę śmiercionośnych zabawek na Neptunie (opartą na niewolniczej pracy miejscowej ludności), by w świątecznym duchu podarować ziemskim grzesznikom zasłużoną eksterminację.
Dla dopełnienia świątecznej atmosfery, jeśli oczywiście uda się nam przetrwać noc, tuż po oszacowaniu strat można zaśpiewać świąteczną piosenkę:

You’d better not breathe,
You’d better not move,
You’re better off dead, I’m telling you, dude.
Santa Claus is gunning you down!

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Sebastian "Kerberos" Luc-Lepianka
Sebastian "Kerberos" Luc-Lepianka
Pod obliczami maski trifaccia kryje się student dziennikarstwa, dumny koci tata, a także pasjonat mitologii greckiej oraz wielu aspektów popkultury. Jak Cerber strzegę swojej kolekcji gier, książek, komiksów, figurek Transformersów i Power Rangers. Kiedy tylko jest szansa, oddaję się urban exploringowi z ekipą Pniak, po drodze próbując głaskać uliczne sierściuchy. Najczęściej gram z padem lub kostkami w garści. Piszę, słuchając muzyki ze starą duszą, a kawałek serca bije w Wenecji.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki