Książki

Recenzja książki Death’s End

1


Death's End

W ciemnym lesie wszechświata pewien Ziemianin wynalazł sposób na pokonanie obcej cywilizacji. Sytuacja jest tak napięta, że jeśli ktokolwiek ruszy pionkiem, cała szachownica wybuchnie. Trisolaranie przegrywają, ale czy ludzie wygrywają?

Na Ziemi panuje pokój. Nauka znów się rozwija, Sophony nie zaburzają już wyników obserwacji, ale przekazują wiedzę z Trisolaris. Sami Trisolaranie czerpią garściami z ludzkiej kultury, stają się w końcu jej wybitnymi twórcami. Obca cywilizacja zyskuje ambasadorkę, androida. Kocha ona japońską Drogę Herbaty, jest wdzięczna jak kwiat peonii i także nosi imię Sophon, teraz jednak kojarzące się z Sophią, mądrością, a nie podsłuchem. Ziemia kwitnie, ludzkość puchnie z dumy. Tylko Luo Ji zamknięty w podziemnym bunkrze trzyma rękę na czerwonym guziku.

Ostatnia część trylogii Liu Cixina otwiera się sceną oblężenia Konstantynopola. Jest XV wiek, Europa poluje na czarownice, ale prawdziwa magia istnieje na Ziemi jedynie przez chwilę. Jej era zaczęła się niedługo przed oblężeniem, a skończy jeszcze zanim miasto upadnie. W XXIII załogi dwóch ziemskich statków kosmicznych dotrą do krainy tych czarów, która nie będzie w niczym przypominać Narnii, raczej wysychające martwe morze. A jednak dzięki tej „kałuży” okaże się, że naprawdę w łupinie orzecha zamknięte są niezmierzone przestrzenie. Od The Three Body Problem wiadomo, że Sophony to właśnie takie łupinki. Według teorii strun czasoprzestrzeń ma dziesięć wymiarów, jednak tylko trzy z nich istnieją w makroskali, tworzą nasz świat. Pozostałe są zwinięte w wymiarze kwantowym. Umiejętność wykorzystania wielowymiarowości jest kluczem do bezpieczeństwa i panowania nad całym ciemnym lasem.

Główną bohaterką Death's End jest Cheng Xin. Po 2007 roku, kiedy ludzkość dowiedziała się o Trisolaranach, zaczęła pracować nad rakietami kosmicznymi. Jej intuicje naukowe sięgają poza konwencjonalne idee, jest bystra i nie wierzy w słowo niemożliwe. Jako jedyna na świecie dziewczyna dostała kiedyś gwiazdkę z nieba, ale Yun Tianminga, który jej ją dał, posłała za linie wroga. Xin staje się kolejną osobą mającą decydować o losach wszystkich ludzi. Wybiera drogę krańcowo inną od wyznaczonej przez Luo Ji czy Zhanga Beihai. To bardzo kontrowersyjna postać, fani spierają się, czy odpowiada za zagładę, czy ocalenie ludzkości. Strategia Dark Forest zasadza się na byciu cichym i twardym w obliczu zagrożenia, nie cofaniu się przed samobójczym atakiem. Działanie Xin jest w książce często nazywane „wybieraniem miłości”. Jakkolwiek patetycznie i śmiesznie może to brzmieć, to bardzo aktualne zderzenie radykalnych, agresywnych rozwiązań nastawionych na utrzymanie status quo z tymi otwartymi na zmiany, pacyfistycznymi. Liu nie zamyka  dyskusji wskazaniem lepszej drogi. Jeśli stawia jakąś tezę, to być może taką, że decydowanie za wszystkich stanowczo nie daje szczęścia, ale samotność już tak.

Liu Cixin twierdzi, że trzecia część Remembrance of the Earth's Past to hard science-fiction. Z pewnością tak: ludzkość przenosi się z Ziemi do kosmicznych miast schowanych za gazowymi olbrzymami naszego Układu Słonecznego, niektóre epizody dzieją się w międzygwiezdnej przestrzeni, możemy nawet zajrzeć na chwilę do pozaziemskiej cywilizacji (innej niż Trisolaris). Ale trochę tu też Wojny i pokoju, paradoksalnego, koszmarnie smutnego romansu pomiędzy Xin i Tianmingiem. To dzięki tej miłości i tęsknocie Ziemia otrzymuje swój najważniejszy zbiór baśni. Szpieg trzymany na statku Trisolaran spisał historie Królestwa Bezopowieści (Storyless Kingdom). Ukrył w nich przepisy na największe osiągnięcia techniczne tej cywilizacji, wciąż ukrywane przed Ziemią. Bajki Tianminga i proces ich odszyfrowywania to przemyślna metafora nauki: dochodzenia do teorii i przechodzenia z niej do praktyki. Nieodparcie kojarzą się także z eksperymentami myślowymi Einsteina.

Death's End dała mi naprawdę sporo. To świetnie napisana książka zaczynająca się XV wiekiem, a zamykająca końcem świata. To psychologiczne hard science-fiction. A przede wszystkim to materiał do rozmyślań. Czytając nie cierpiałam Cheng Xin, byłam pewna, że jest słaba, winna wszystkiemu i głupia – jeszcze jakiś czas po odłożeniu książki. A potem posłuchałam Stefana Chwina i Zadie Smith mówiących o arogancji siłowych rozwiązań. Pomyślałam wtedy o tym, że u Liu przewija się co jakiś czas pytanie, czy ludzkość wysłana w kosmos, radykalnie zmieniająca system wartości, to ciągle ludzkość? Może podstawową potrzebą cywilizacji jest przetrwanie, ale dokładnie czego: genów czy „memów”, przekonań? I co zrobić z miłością do swojej ziemi, gdy zostanie się z niej wypędzonym? I już nie jestem taka pewna.

10/10

Podsumowanie

Plusy:
+ daje dużo do myślenia
+ wiele razy Liu stawia na głowie pewniki i ostateczne rozwiązania
+ pokazuje jasno, że równowaga jest bardzo niebezpiecznym stanem
+ usatysfakcjonuje czytelników poważnej literatury, science-fiction i naukowców
+ zostawia czytelnika z mnóstwem pytań kłębiących się w głowie

Minusy:
– jeśli nie ma się z kim o niej porozmawiać, można naprawdę umrzeć z rozpaczy
– jeśli ma się z kim porozmawiać, można wpaść w słowotok

User Review
5 (1 vote)
Subskrybuj
Powiadom o
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
1 Komentarz
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
mboryc
7 lat temu

Ja chcę porozmawiać 😉 Jutro skończę, albo dziś w nocy. Ale książka. A myślałem że w drugim tomie się tak wszystko pokończyło, trzeci to pewnie jakiś spinoff dla kasy, o co kaman z tym Konstantynopolem i gościem, któremu w życiu nic nie wyszło i jest nieszczęśliwy w miłości. A tu jak się powiązało, jak się rozwinęło…

wpDiscuz
Exit mobile version
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki