Komiksy

Żegnaj stary przyjacielu – recenzja komiksu Śmierć Wolverine’a

0

DoWcover

Śmierć bohaterów komiksowych jest w tym medium wydarzeniem bardzo powszechnym i stosowanym często. Jednak uśmiercanie klasycznych, kultowych postaci, które mają swoich stałych czytelników, jest wydarzeniem zdecydowanie niecodziennym. Zabiegowi takiemu zawsze towarzyszy spore ryzyko a na scenarzyście spoczywa spora odpowiedzialność. Kiedy w roku 2014 było już wiadomo, że uśmiercony zostanie fundamentalny bohater Marvela, jakim jest Wolverine, wielu czytelników gorączkowo oczekiwało finału historii przedstawiającej jego zgon. Do recenzowanej historii prowadziła seria zatytułowana Trzy miesiące do śmierci (której recenzje na naszym portalu znajdziecie w tym miejscu), jednak ta pozostawiła po sobie raczej złe odczucia. Czy finałowa czterozeszytowa miniseria Śmierć Wolverine’a godnie pożegnała Logana?

Na pewno jest lepiej niż we wstępnej historii, która de facto z finałem nie ma wiele wspólnego i rzeczywiście stanowić mogła zwyczajny zapychacz. Jej czytanie można pominąć, a sama recenzowana miniseria została rozszerzona o dwie inne, z którymi warto się zapoznać. Chodzi tu o Death of Wolverine: The Logan Legacy oraz Death of Wolverine: The Weapon X Program (aktualnie nie są wydane ani zapowiedziane w Polsce). Fabuła samej Śmierci Wolverine’a jest stosunkowo prosta i służy jako tło do sentymentalnej, melancholijnej wręcz podróży pożegnalnej tytułowego bohatera. Zmęczony ciągłą walką i pogodzony z nieuniknionym, Logan postanawia stoczyć ostatnią walkę w poszukiwaniu tajemniczego antagonisty który wyznaczył nagrodę za porwanie naszego bohatera.

Przez zaledwie cztery zeszyty dostajemy dużo scen walki. Przerywane są one jedynie krótkimi pauzami w których scenarzysta umieszcza wspomnienia i retrospekcje z kluczowych elementów życia głównego bohatera. Fabuła mknie przez kolejne strony bardzo szybko, przywołując wrażenie przeskakiwania na skróty. Całość prowadzi do finału, który jest zwyczajnie rozczarowujący. Na tyle elementów wykorzystanych do budowania napięcia i odnalezienia adwersarza dostajemy stosunkowo krótki finał, nijaką walkę i bardzo dziwną śmierć i to… tyle. Mam wrażenie, że nie tego oczekiwali fani Wolverine’a na całym świecie.

Aktualnie, w regularnej linii wydawniczej Marvela (inicjatywa Legacy), wiemy już, że Wolverine powrócił do żywych i wszyscy fani Rosomaka czekają na ujawnienie sposobu, w jaki tego dokonał. Dlatego też jego stosunkowo dziwny zgon mało kogo zajmuje i to scenarzystom pozostaje wytłumaczenie, co tak naprawdę zaszło w Paradise Valley. Dodatkowo z perspektywy czasu wiemy, że sama śmierć Wolverine’a nie przyniosła w uniwersum wielkich zmian czy skutków ubocznych. Konsekwencje uśmiercenia tak kluczowej dla wielu serii postaci nie były druzgocące, przez co i skala samego wydarzenia nieco zmalała. Być może więcej wyjaśnią nam szczegóły powrotu Wolverine’a, jednak jest to już szukanie w przeszłości. Ostatecznie wię, recenzowana seria pozostawiła lekki niedosyt.

O ile Charles Soule wywiązał się ze swojego zadania połowicznie, tak rysownik Steve McNiven spisał się moim zdaniem na medal. Widać, że Kanadyjski artysta znacznie rozwinął swój warsztat od czasów Wojny Domowej. Jego kreska jest realistyczna, pełna szczegółów i pięknie odwzorowanej gry światłocienia. Bardzo podoba mi się również świadoma, celowa praca na kadrach. Kiedy trzeba, autor potrafi zastosować podział na wiele drobnych kadrów, które na przykład świetnie obrazują każdy cios w scenach walki. Natomiast kiedy pojawia się nowa postać lub sceneria, rysownik świetnie stosuje duże, jedno lub dwustronicowe plansze. McNiven wspaniale pokazuje rany, ból i emocje bohaterów. Wyrazy uznania należą się również osobom odpowiedzialnym za tuszowanie oraz nakładanie kolorów. Często niedoceniana jest praca, jaką wykonują tego typu artyści. A robota Jaya Leistena oraz Justina Ponsora jest nieodłączną składową efektu, jaki wywołuje świetna oprawa graficzna.

Samo wydanie tomiku jest standardowe dla tej serii wydawniczej – miękka okładka ze skrzydełkami, kredowy papier i stała cena. Rozczarowuje nieco brak zeszytów dodatkowych, a śmiało można było dodać tutaj jeden z one shotów rozszerzających miniserię – choć zapowiedziano, że jeden z nich zostanie umieszczony w dziesiątym tomie Deadpoola (chodzi o Death of Wolverine: Deadpool and Captain America). Miłym dodatkiem są natomiast liczne okładki alternatywne – na końcu wydania zamieszczono galerię ponad trzydziestu.

Trudno jest mi podsumować miniserię, jaką jest Śmierć Wolverine’a. Z jednej strony to dobry komiks superbohaterski, z drugiej historia, która nieco zawodzi i pozostawia czytelnika z uczuciem niedosytu. Po tomik mogą sięgnąć w pierwszej kolejności fani Logana, a następnie czytelnicy zainteresowani uniwersum Marvela. Oni mimo wszystko powinni poznać tą ostatnią, jak na tamte czasy, podróż Rosomaka. Pozostali mogą sobie odpuścić i nie sądzę, aby stracili szczególnie wiele.

Za udostępnienie egzemplarza do recenzji dziękujemy wydawnictwu Egmont.

ZOBACZ W SKLEPACH

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Śmierć Wolverine’a
Data premiery: 4 grudnia 2017
Scenariusz: Charles Soule
Rysunki: Steve McNiven
Typ: komiks
Liczba stron: 108
Gatunek: superhero

Subskrybuj
Powiadom o
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
wpDiscuz
Exit mobile version
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki