Gry mobilne

Mikroasasyn i makrotransakcje. Recenzja gry Assassin’s Creed: Rebellion

0

Chociaż Ubisoft zapowiedział, że kolejne pełnoprawne odsłony Assassin’s Creed nie będą ukazywały się co roku, nie oznacza to, że firma zrezygnowała z dojenia serii na wszelkie możliwe sposoby. Nadal ukazują się chociażby książki, a najnowszą próbą wyłudzenia pieniędzy od fanów jest mobilne Assassin’s Creed: Rebellion. Chociaż nie jestem przesadnie wielkim miłośnikiem gier mobilnych, to po miłych wspomnieniach z Identity postanowiłem dać szansę i temu spin-offowi. Tym bardziej, że oferuje on również – a raczej przede wszystkim – możliwość zarządzania własną komórką bractwa asasynów. A że lubię city buildery i tycoony, była to dla mnie spora motywacja do zapoznania się z tą miniaturką.

Na samym początku Rebellion pozwala nam pokierować Eziem – po to tylko, żeby przejść nim samouczek. Chwilę później Włoch zmywa się, mówiąc, że ma ważniejsze rzeczy do roboty, a pieczę nad nową komórką bractwa pozostawia Aguilarowi (tak, temu z filmu). Fabuła osadzona została w XV wieku w Hiszpanii, gdzie asasyni pod dowództwem Aguilara muszą zebrać rekrutów, rozrosnąć się, a koniec końców pokrzyżować plany kontrolowanej przez templariuszy Inkwizycji. Nie zaskoczę chyba nikogo mówiąc, że fabułka jest miałka. No i dość irytująca, bo jedynymi zwrotami akcji, jakie potrafili przewidzieć twórcy, jest ucieczka głównego złego na sam koniec rozdziału. Wiecie: „Sługusy, ja uciekam, zabijcie ich!”, złol ucieka, walczymy z minionem, który też ucieka. Pod koniec następnego rozdziału tak samo. Fabuła jest tak nieangażująca, że w pewnym momencie po prostu zacząłem przeklikiwać wprowadzenia do zadań i rozmowy, byle tylko jak najszybciej mieć je z głowy i odebrać nagrody.

Clou gry jest rozwijanie bractwa i jego siedziby. Żeby to osiągnąć, musimy zdobywać nowych rekrutów, których przydzielamy do pomieszczeń i wysyłamy na misje. Te dzielą się na kilka rodzajów – główne, dziedzictwa, standardowe i szabrownicze. Każda z nich pozwala zdobyć punkty doświadczenia podnoszące poziom bractwa oraz określoną ilość różnych surowców niezbędnych do dalszego rozrastania się – kredytów Heliksa, danych wywiadowczych, materiałów rzemieślniczych, pieniędzy, kodeksów czy fragmentów DNA. Całe to tałatajstwo wydajemy na inny rodzaj ulepszeń. Przykładowo, materiały wykorzystać można do wykupowania kolejnych pomieszczeń w bazie i wytwarzania broni, zbroi oraz dodatków. Kodeksy to jedyne, co pozwala (po uprzednim wybudowaniu sali treningowej) awansować asasynów na wyższy poziom. Kredyty Heliksa wydajemy na pominięcie czekania albo na zakupy w growym sklepie. Fragmenty DNA pozwalają z kolei zwiększać rangę asasynów.

Jak zapewne nietrudno się domyślić, Rebellion bez płacenia jest jednym wielkim grindowiskiem. Dotyczy to przede wszystkim fragmentów DNA. Asasynów, których możemy zrekrutować, jest kilkudziesięciu, nazbieranych z większości odsłon serii. Dla każdego z nich z osobna musimy zdobyć określoną liczbę fragmentów, żeby móc zwiększyć jego rangę – a tych są trzy. Fragmenty zaś zdobywamy wyłącznie w ramach określonych zadań czy wyzwań, które należy w kółko powtarzać, albo kupując za złotówki. Sprawia to, że w pewnym momencie – i to dość szybko – postęp znacząco spowalnia. Początkowo niskopoziomowi asasyni co prawda mogą zostać wysłani na misję, ale niemal na pewno zginą podczas niej. W pewnym momencie jednak przestają być dopuszczani do zadań, co oznacza przerwę w postępach i konieczność skupienia się na grindowaniu. A weźcie pod uwagę, że asasynów jest ponad sześćdziesięciu, każdego można awansować trzykrotnie, za każdym razem konieczne jest więc powtarzanie w kółko innego zadania, żeby zdobyć dla niego fragmenty. Kiedy skończą się dane wywiadowcze i miksturki lecznicze, oznacza to przerwę w grindowaniu.

Jeżeli daną misję ukończyło się raz i zdobyło się za jej wykonanie trzy gwiazdki, odblokowuje się tryb przyspieszania. Jeżeli do zadania przypiszemy odpowiednich asasynów, od razu zostaje ono ukończone, a nasi podopieczni przynoszą z niego łupy. Tracą jednak zdrowie, trzeba więc wrócić do bazy albo użyć miksturek, żeby ich uleczyć. Pozwala to nieco przyśpieszyć zdobywanie fragmentów, ale nieprzesadnie. Misje wykonywać można również w trybie automatycznym – gra przechodzi się wtedy sama. Jeżeli przydzieliliśmy do zadania odpowiednich asasynów, aplikacja wybiera, którego przypisać do określonego działania, bazując na ich statystykach i specjalizacjach – zabójcy, tanka, DPS-a itd. Z reguły jej wybory są słuszne, ale nie zawsze jej się udaje. Przykładowo, zadania, w których nie można podnieść alarmu, lepiej jest wykonywać samemu, niż zdawać się na grę.

Oprawa graficzna, z postaciami utrzymanymi w stylistyce chibi, jest przyjemna dla oka, zaś muzyka – pozbierana z różnych gier (przede wszystkim z Assassin’s Creed II) – miła dla ucha. Na dwuletnim samsungu galaxy z Androidem 5.1.1 gra przez większość czasu chodziła jak marzenie. Do momentu, kiedy bez żadnego powodu się zawiesiła. Po kilku minutach całkowitego braku reakcji wyłączyłem ją i włączyłem ponownie, żeby na czterdzieści minut utknąć na ekranie informującym, że w chmurze znajduje się już mój zapis. Po kilkunastu godzinach odinstalowałem grę i zainstalowałem ponownie po to tylko, żeby dowiedzieć się, że mój zapis w chmurze wyparował i muszę zaczynać wszystko od początku. W tym momencie podziękowałem Rebellion raz na zawsze, bo ponowne grindowanie, żeby znów osiągnąć 9. poziom bractwa, ani trochę mi się nie uśmiechało.

Jak przystało na produkcję free-to-play, szybko uderzamy głową w paywall. Gra nachalnie zachęca nas do mikrotransakcji i nabycia miesięcznej subskrypcji, wycenionej na ponad 40 zł. Sprawia to, że chibi-asasyn jest gierką dla ludzi cierpliwych. Ale wiecie co? Prawdopodobnie dalej prztykałbym w nią w autobusie, jadąc do i z pracy, gdyby w pewnym momencie nie postanowiła usunąć moich postępów. Bo mimo wszystko Assassin’s Creed: Rebellion zbudowane zostało na dość solidnym fundamencie i początkowo potrafi dać nawet jakąś tam przyjemność i satysfakcję. A te mogą się utrzymać, jeśli mamy cierpliwość, a z gierką obcujemy w niedługich sesjach po dwa, może trzy razy na dzień. No albo jeśli jesteśmy milionerami, którzy mogą bez żalu wydać kilkadziesiąt razy po kilkanaście złotych, żeby ulepszyć swoich asasynów bez konieczności grindowania…

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Assassin’s Creed: Rebellion
Platformy: Android, iOS
Producent: Artificial Mind & Movement / Behaviour Interactive
Wydawca: Ubisoft
Dystrybutor: Ubisoft
Gatunek: side-scroller, strategiczno-ekonomiczna

PRZEGLĄD RECENZJI
NASZA OCENA
4
Poprzedni artykułWygraj książkę Mass Effect. Andromeda: Inicjacja – wyniki
Następny artykułRecenzja gry planszowej Orlean
Jak przystało na reprezentanta rocznika 1987, jestem zgrzybiałym dziadziusiem, który doskonale pamięta szczękopady, jakie wywoływały pierwsze kontakty z „Doomem”, a potem z „Quakiem” i „Unreal Tournament”. Zapalony gracz z ponaddwudziestopięcioletnim doświadczeniem, z uwielbieniem pochłaniający przede wszystkim gry akcji, shootery i niektóre RPG. Namiętny oglądacz filmów i seriali, miłośnik Tarantina, Moodyssona i Tromy, w wolnej chwili pochłaniacz książek i słuchowisk, interesujący się wszystkim, co wyda mu się warte uwagi. Dla rozrywki publikujący gdzie się da, w tym m.in. czy w czasopismach branżowych. Administrator Dragon Age Polskiej Wiki.
recenzja-gry-assassins-creed-rebellion<p><strong>Plusy:</strong><br /> + możliwość zarządzania własną komórką bractwa<br /> + sporo asasynów<br /> + przyjemna oprawa graficzna i muzyka</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - długie godziny grindu (bez płacenia)<br /> - nachalne promowanie opłat wszelkiego rodzaju<br /> - horrendalnie wysokie ceny<br /> - po 9 godz. wywaliło mi cały postęp (z chmury!)</p>
Subskrybuj
Powiadom o
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
wpDiscuz
Exit mobile version
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki