Filmy

Recenzja filmu Wojownicze żółwie ninja: Wyjście z cienia

0

1

Pamiętacie jak cztery wojownicze żółwie ochroniły Nowy Jork przed zagładą z rąk okrutnego złoczyńcy – Shreddera – oraz jego Klanu Stopy? Poradziły sobie koncertowo z udaremnieniem strasznego planu zgładzenia mieszkańców miasta za pomocą chmury zabójczych toksyn, na które jedynym remedium była substancja zawarta w krwi czwórki żółwi. Źli wylądowali za kratkami, miasto zostało ocalone i jego mieszkańcy są bezpieczni, a żółwie pozostały w cieniu, nie wychylając się ze swoją odmiennością z kanałów – wciąż jednak broniły miasta, w którym się wychowały i które kochały. Ich pomoc wkrótce znowu okazuje się konieczna, zło bowiem nie śpi, a dobro nie może spocząć na laurach. Noszące imiona renesansowych artystów żółwie staną przed kolejnym, niebezpiecznym zadaniem – ratowaniem świata.

Shredder zbyt długo nie pobył za kratami więzienia. Podczas przewożenia do innego zakładu karnego zostaje uwolniony, a wraz z nim dwóch innych złoczyńców. Przywódca Klanu Stopy znów jest na wolności, na dodatek sprzymierzył się z kolejnym antagonistą z zupełnie innej części wszechświata. Łącząc swoje siły postanawiają… zniszczyć naszą planetę. Sama scena, w której Shredder zgadza się na współpracę z Krangiem jest doszyta do całości tak grubymi nićmi, że nie zauważyć tego może tylko ktoś, kto na filmie nie był. Oto dwaj główni źli sprzymierzają się ze sobą dosłownie w dwóch zdaniach – Krang oświadcza, że jego planem jest zniszczenie Ziemi, na co słyszymy padające z ust Shreddera słowa, że jest zaintrygowany i pomoże w realizacji tego dzieła destrukcji. Żadnych targów, żadnego podziału łupów – nic. Prosta zgoda, która zmienia przywódcę Klanu Stopy w chłopca na posyłki, mającegoodnaleźć artefakty potrzebne do stworzenia urządzenia pozwalającego Krangowi dostać się do naszego wszechświata.

Żeby jednak zrealizować ten plan, chłopiec na posyłki potrzebuje swoich własnych popychadeł, którymi mógłby się posłużyć. Do tej roli idealnie nadawać się będą dwaj idioci, którzy uciekli wraz z nim – Bebop i Rockstedy. Skoro jednak ludzie nie mogą równać się z wojowniczymi żółwiami, to należy wykorzystać otrzymaną od Kranga substancję, która wydobywa z ich DNA cechy zwierząt, podobno ukryte w genach każdego człowieka. W wypadku Bebopa są to geny guźca, zaś Rockstedy’ego – nosorożca. Dało im to siłę i wytrzymałość dorównujące tym, którymi dysponują żółwie, nie dało im jednak ich inteligencji. Niestety, mikstura zmieniająca ludzi w zwierzęta jest też zdolna do odwrócenia tego procesu – może zmienić zwierzę w człowieka, co sprawia, że przez żółwiami pojawia się nie lada dylemat. Mogą stać się ludźmi, wyjść z cienia i żyć normalnie, na ulicach miasta, a nie w kanałach pod nimi. Kusząca wizja staje się pierwszą rysą na skorupie spajającej czterech braci.

Leonardo, Donatello, Raphael i Michelangelo są tak różni, jak tylko różni mogą być wychowywani ze sobą bracia. Konflikty między nimi to codzienność – przepychanki i docinki są normą, jak to wśród rodzeństwa. Trudno, by było inaczej – Michelangelo to wieczny śmieszek, wszystko robiący na spontanie, Raphael zamiast siły argumentu preferuje argument siły, Donatello to nieśmiały geniusz spędzający dnie na tworzeniu nowych wynalazków, a Leonardo to przywódca, który pragnąłby, by wszystko chodziło jak w zegarku, zgodnie z jego planem. Teraz jednak pojawiają się znacznie trudniejsze wyzwania niż to, z czym mieli do czynienia dotychczas – konflikt o to, czy powinni pozostać w cieniu, czy ujawnić się światu, narażając się na nieprzyjemności. Możliwość zostania uznanymi za potwory jest jedynie wierzchołkiem góry lodowej. Spór o wykorzystanie zmieniającej w zwierzęta mikstury do tego, by zmienić się w ludzi dolewa jeszcze oliwy go ognia, zaostrzając kłótnię i sprawiając, że relacje pomiędzy rodzeństwem stają się coraz bardziej napięte. Niestety, te wątki nie zostały w filmie rozwinięte; właściwie spotkało je to, co najgorsze – pomimo całego swojego potencjału, zostały zepchnięte do kilku zdań, o dość nikłym znaczeniu dla całej treści filmu, który przez to wiele stracił.

Co więc stało się z akcją? Tej w filmie możemy uświadczyć całkiem sporo – widowiskowe skoki, zeskoki i akrobację z udziałem żółwi mamy już od pierwszych minut filmu, gdy biegną obejrzeć mecz koszykówki. Scena, która właściwie ma niewielkie uzasadnienie w fabule, cieszy jednak oko widza. Potem jest już tylko ciekawiej – pościgi samochodowe, walki z przeciwnikami, nawet kilka wybuchów. Starcie w samolocie wyszło w filmie pierwszorzędnie i sprawiło, że na kilka chwil można było wstrzymać oddech. Nie udało się jednak powtórzyć tego przy finałowej walce z Krangiem, która znacznie odbiegała od wyobrażeń ostatecznego starcia z głównym przeciwnikiem. Szkoda, bo to kolejny zmarnowany element filmu, który wydawał się zrealizowany bez wizji i polotu. Poczucie humoru jest podobne do tego z poprzedniej części – żartów jest dużo, a przez to trafiają się i lepsze, i gorsze.. i te skierowane do dorosłej części widowni. Głównym źródłem humoru jest oczywiście wieczny śmieszek – Michelangelo, chociaż kroku dotrzymują mu również Bebop i Rocksteady, nieraz wywołując u widzów śmiech.

Najbardziej wyrazistymi bohaterami są, co nikogo nie powinno dziwić, żółwie. Nie są jednak jedyni – prócz nich pojawia się oczywiście i Megan Fox w roli April O’Neil, która została sprowadzona do roli ładnej ozdóbki o kuszących ustach, którą scenarzyści co rusz przebierają w podkreślające walory ubrania: z atrakcyjnej pani naukowiec zmienia się w seksowną uczennicę w plisowanej spódniczce, a czego nie może załatwić intelektem, to zyskuje wizerunkiem. Znowu spotykamy również Vernona Fenwicka (Will Arnett) – kamerzystę, który zgodził się znosić niewygody i trudności związane ze sławą i przyjął propozycję żółwi, by wziąć na siebie uratowanie miasta. Casey Jones, w którego wciela się Stephen Amell (znany z serialu Arrow), jest więziennym klawiszem z prywatną misją pojmania zbiegów, i zapalonym miłośnikiem hokeja, który powala swoich wrogów kijem i krążkami hokejowymi z niesamowitą wprawą. Shredder (Brian Tee) ogranicza się do kilku kwestii i robienia wielu groźnych min, co sprawia, że jako antagonista jest nieco karykaturalny i mało wiarygodny, przy okazji okazując się jednostką wybitnie naiwną i dającą się wystrychnąć na dudka.

Fabuła zaś niesamowicie przypomina to, z czym nie tak dawno temu spotkaliśmy się już w filmie Avengers – oto dwaj źli, w tym jeden z innego wszechświata, sprzymierzają się w celu zniszczenia świata. Żeby to osiągnąć otwierając nad Nowym Jorkiem czarną dziurę, która będzie portalem dla gościa z kosmosu. Brzmi znajomo, prawda? Oczywiście znajduje się też grupa czterech żółwich braci, którzy jako jedyni mogą powstrzymać zapędy nieprzyjaciela i ocalić świat przed zagładą. Jeśli jednak przymkniemy oko na to, że fabuła może się wydać wtórna, a film stracił wiele na swojej wewnętrznej logice i niektóre decyzje bohaterów spłycone są do granic możliwości, to otrzymamy całkiem miłe dla oka widowisko. Nawet fakt, że skorupy wielkich i zbudowanych jak zapaśnicy żółwi mieszczą się w niewielkiej studzience kanalizacyjnej, a zniszczona powłoka samolotu nie równa się dehermetyzacji nie razi tak strasznie.

Ocena: 5/10

Plusy:
+ widowiskowe efekty specjalne
+ duża dawka poczucia humoru
+ walka w samolocie

Minusy:
– utracony potencjał konfliktu między braćmi
– uproszczenie i spłycenie fabuły
– finałowa walka
– postać Shreddera

Autor: Idris

Subskrybuj
Powiadom o
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
wpDiscuz
Exit mobile version
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki