Filmy

Recenzja filmu Batman: Atak na Arkham

0

1

Ze względu na rozbieżności w nazewnictwie stosowanym w polskich wersjach gier, filmów i komiksów, w tekście nazwy podawane są w oryginalnej angielskiej wersji.

Batman: Arkham Asylum z 2009 roku nieźle namieszał nie tylko w wśród miłośników gier komputerowych, ale i szeroko rozumianej komiksowej popkultury. Chociaż już wcześniej zdarzały się dobre gry o Batmanie albo dobre interaktywne adaptacje komiksów, Arkham Asylum odznaczało się jednak nie tylko znakomitym – można by powiedzieć: czołobitnym – podejściem do materiału źródłowego, ale również klimatem i mechaniką, które w odróżnieniu od wielu gier tworzonych na podstawie komiksów nie były czymś zrobionym na odczepnego, a stanowiły nową jakość i wzór do naśladowania. Nic dziwnego, że Warner Bros., właściciel wydawnictwa DC Comics, z czasem postanowił przekuć Batman: Arkham w nową markę, rezerwując dla niej nowe uniwersum. Poza czterema dużymi grami doczekało się ono pomniejszych produkcji, komiksów oraz – jak dotąd – jednego filmu animowanego, zatytułowanego Batman: Atak na Arkham.

Akcja filmu rozgrywa się pomiędzy grami Arkham Origins i Arkham Asylum, stanowi więc prequel do głównej trylogii gier, ale garściami czerpie z komiksów DC Comics, tak więc nawet niezaznajomieni z grami bez problemu zorientują się w sytuacji. Riddler wchodzi w posiadanie danych na temat członków Suicide Squad i grozi ich ujawnieniem. Dane zapisane są na pendrivie w jego lasce, ta z kolei przechowywana jest w magazynach Azylu Arkham. Amanda Waller formuje Suicide Squad – w składzie Deadshot, Harley Quinn, Captain Boomerang, Black Spider, King Shark, Killer Frost i KGBeast – którego zadaniem jest przedostanie się do zakładu i zdobycie pendrive’a.

Oczywiście, zgodnie ze wszelkimi firmowymi prawidłami, w pewnym momencie wszystko bierze w łeb – jedni grają na dwa fronty, inni chowają przed drugimi tajemnice, po drodze pojawia się Batman, tak więc nastaje chaos. Na dobrą sprawę film mógłby nazywać się Suicide Squad: Atak na Arkham, ponieważ to właśnie ta grupa złoczyńców gra w nim pierwsze skrzypce, podczas gdy Batman jest postacią drugoplanową, nieobecną przez prawie całą pierwszą połowę. Wbrew pozorom jest to jeden z większych plusów filmu. Growy Batman brzydzi się przemocą, polega w dużej mierze na dedukcji i gadżetach, stara się działać w cieniu i nie ściągać na siebie uwagi. Gdyby zawrzeć te elementy w filmie, byłby on podobny do gier. Ponieważ jednak poświęcony on został Suicide Squad, którego członkowie chętnie uciekają się do przemocy i gwałtu, otrzymujemy kipiący akcją film w stylu Niezniszczalnych. Chociaż mamy do czynienia z animacją, twórcy nie omieszkali zastosować chwytów i motywów znanych z aktorskiego kina akcji, takich jak chociażby połączenie śmigłowca i wieżowca. Sprawia to, że otrzymujemy produkt trzymający w napięciu i niepozostawiający miejsca na nudę, w którym bezustannie coś się dzieje. Ze względu na stosunkowo niewielką zawartość Batmana w Batmanie, na głównego (anty)bohatera kreowano Deadshota, jednak film kradnie dla siebie Harley. Jak zawsze równie urocza, co psychiczna, co i rusz powoduje jeszcze większy zamęt, przywołując uśmiech na twarzy widza.

Animowanych filmów i seriali o Batmanie powstało wiele, jednak większość z nich celowała w młodszego odbiorcę, chłopców w wieku dziesięciu, dwunastu lat. Atak na Arkham idzie jednak w zupełnie innym kierunku, co zdecydowanie wychodzi mu na dobre. Trup ściele się gęsto, głowy wybuchają, krew obryzguje ściany, podłogi i sufity, bohaterowie nie stronią od średnio wulgarnego języka, a bohaterki nie wstydzą się eksponować nagich piersi (chociaż pozbawionych sutków i wykadrowanych tak, żeby nie były w pełni widoczne) czy wskakiwać mężczyznom do łóżka. Chociaż w dalszym ciągu jest to produkcja mogąca otrzymać kategorię wiekową uprawniającą do oglądania jej przez młodzież, poziom przemocy, wulgaryzmów i podtekstów seksualnych jest na tyle wysoki, że gdyby przesunąć go o milimetr, film przeznaczony byłby tylko dla dorosłych. I nie ma się co oszukiwać – jest to kolejny spory plus Ataku na Arkham.

Film broni się również pod względem technicznym. Chociaż do sylwetek Deadshota czy Jokera mógłbym się przyczepić, bo nie wyglądały tak, jakbym tego oczekiwał, ale ogólnie nie rażą. Animacje są płynne i widowiskowe, a jedyne, co może bardziej razić w kwestii oprawy wizualnej, są scenerie i tła, nieraz trochę zbyt ubogie i bez wyrazu. Świetnie spisała się również większość obsady, chociaż szkoda, że nie udało się zaangażować wszystkich aktorów z gier – swoje role z interaktywnych Batmanów powtarzają jedynie Kevin Conroy jako Batman i Nolan North jako Pingwin. Bolało to zwłaszcza w przypadku Jokera i Harley – chociaż Troy Baker i Hynden Walch dali z siebie wszystko i nie wypadli źle, to jednak nie jest to to samo co Mark Hamill i Tara Strong.

Batman: Atak na Arkham to kawałek solidnego filmu animowanego dla starszego widza. Klimatyczny, kipiący akcją, trzymający w napięciu, solidnie zrealizowany – czego chcieć więcej? Co prawda ma on niewiele wspólnego z grami i bazuje jedynie na uniwersum stworzonym na potrzeby produkcji Rocksteady Studios, tym niemniej ich fani zdecydowanie powinni rozważyć obejrzenie go. Miłośnicy DC Comics i innych batmanowych produkcji takoż.

Ocena: 8/10

Plusy
+ Suicide Squad
+ realizacja
+ akcja, klimat i napięcie

Minusy
– jakość scenerii nieraz kłóci się z poziomem animacji
– szkoda, że tylko dwóch aktorów z gier powtarza swoje role w filmie

Autor: Pottero

Subskrybuj
Powiadom o
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
wpDiscuz
Exit mobile version
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki