Anime

Reinkarnacja kultowego space westernu. Recenzja anime Trigun Stampede

0

     Ziemia Niczyja to bezwzględne piekło, w którym nie jest niczym niezwykłym sprzedawanie przyjaciół, przemoc i próby przetrwania w nieustannym upale, bez czystej wody i pewności, że dożyje się jutra. Czy w świecie, gdzie ludzie żyją w ciągłym napięciu, ledwie zaspokajając swoje potrzeby fizjologiczne, zaufanie, zasady moralne i troska o innych stały się już tylko reliktem przeszłości? Ile warta jest ludzka wdzięczność? I za ile warto sprzedać swojego wybawcę? Czy w tak zepsutym świecie media widzą jeszcze sens w weryfikowaniu informacji?*

     Trigun Stampede przedstawia pejzaż konfliktów zbrojnych i moralnych, gdzie na pierwszym planie łączą się próby przeżycia i próby zabójstwa, a odgłos wystrzału spokojnie może służyć za dzwonek do drzwi. Puk, puk. Kto tam? Vash the Stampede – największa anomalia czy najpełniejszy wyraz tego świata?

„Stampede” z języka angielskiego oznacza „popłoch”, nagłą masową panikę, jednak to nie jedyny przydomek, którym obdarowano Vasha – Ludzki Tajfun jest alternatywną ksywą, która nawiązuje do przypisywanych mu zniszczeń. Vash the Stampede w oczach mediów jest bezwzględnym mordercą siejącym przerażenie, zniszczenie i chaos gdziekolwiek się znajdzie, a pozostawia po sobie rozpacz i sterty gruzu. Rząd uznał go za tak ogromne zagrożenie, że wyznaczył 6 000 000$$ nagrody za jego głowę, co zwabia większych i mniejszych bandytów pozbawionych instynktu samozachowawczego, ale za to łaknących pieniędzy i/lub sławy. Czy na głównym bohaterze robi to wrażenie? Szybki, zręczny, silny, potrafi wywinąć się z każdej opresji… chyba że chodzi o ludzkie dobro?

A może tylko udaje dobrodusznego, chwilami zaskakująco niezdarnego altruistę, żeby uśpić ludzką czujność i wygodnie strzelać z bliskiej odległości? A może naprawdę pragnie jedynie akceptacji, pokoju i dobra? Ile prawdy o nim jest w całym tym wywodzie? A ile w przekazach medialnych słyszanych przez bohaterów? Przekonaj się sam/sama, bo niewątpliwie warto – główne postaci zdecydowanie są wielką zaletą Trigun Stampede, ponieważ każda z nich ma interesującą osobowość i określone motywy działania. Jeśli jednak znasz pierwszą ekranizację Trigun z 1998 roku, licz się z tym, że charaktery i same postaci zostały ukazane nieco inaczej – nie zrażaj się jednak, ponieważ warto poznać ich współczesne „ja”.

Prequel czy reboot – czym jest Trigun Stampede? W odniesieniu do Triguna z 1998 roku jest obydwoma po trosze, ponieważ znajdują się w nim ci sami główni bohaterowie (wyjąwszy Roberto de Niro, będącego nową postacią, i Milly Thompson, która się nie pojawia), jednak akcja zdaje się jednocześnie toczyć przed wydarzeniami ze starszego serialu i w odmienny sposób opowiadać wątki obecne w pierwowzorze. Bez obaw jednak – fabuła przedstawiona została w sposób spójny, a w dodatku szalenie angażujący.

Trigun Stampede nie opowiada tej samej historii co pierwszy serial anime, jednak znajdują się w nim kluczowe dla wersji z 1998 roku motywy, które stanowią trzon obu tytułów. Ponadto bardziej zaakcentowano ważny współcześnie aspekt ekologiczny. Warto tutaj dodać, że w tłumaczeniu na język polski można spotkać się z określeniem „elektrownia” względem pewnych istot przedstawionych w serialu. Słuchając jednak japońskiego dubbingu, można w kluczowych momentach wychwycić dźwięk „puranto” (プラント), bardzo podobny do angielskiego „plant”, które jest używane w wersji anglojęzycznej i oznacza „roślinę”. Jest to znaczące w kontekście nazwy statków – „seeds”, czyli „nasiona”.

O czym jest zatem Trigun Stampede? O tułaczce po świecie i zmaganiach z brutalną rzeczywistością przy jednoczesnych staraniach pozostania wiernym własnym ideałom. O tęsknocie i miłości do dawno utraconej osoby oraz rozłamie i podążaniu tropem tej, która niegdyś była mu bardzo bliska. O niesprawiedliwości społecznej, miejscu człowieka w świecie i jego moralności. O wpływie mediów, ludzkiej łatwowierności, przerażenia i nienawiści.

Wracając jednak do różnic między serialami, na pewno na plus wypada fakt, że w niepamięć odeszło podejście do kobiet postrzeganych głównie w kontekście piękna, delikatności, opiekuńczości i/lub służalczości (choć nie dotyczy to oczywiście wszystkich kobiet w Trigunie z 1998 roku).  Ponadto na pewno warto wspomnieć, że w nowej odsłonie Vash nie jest aż tak gnębiony – nawet biorąc pod uwagę okoliczności, reakcje ludzi i ilość krytyki, którą bezustannie serwuje widzowi pierwsze anime, poziom zaszczucia jest w nim wręcz absurdalny.

Oddawanie głosu otoczeniu bohatera to zabieg mający budować wyobrażenie na temat tego, jak jest on przez nie postrzegany, ale w zbyt dużej dawce wywołuje u odbiorcy irytację. Zamiast empatyzować z przerażonymi/wściekłymi bohaterami, czy próbować zrozumieć ich punkt widzenia, odczuwa się zniecierpliwienie, a ich samych postrzega nieprzychylnie. Podsumowując – dobrze, że Trigun Stampede jest pod tym względem dużo lepiej zbalansowany.

Trigun czy Trigun Stampede – co obejrzeć najpierw? Moim zdaniem lepiej zacząć od tegorocznej produkcji, ponieważ współcześnie jest przyjemniejsza, łatwiejsza i bardziej interesująca w odbiorze ze względu na rodzaj animacji, tempo akcji, sposób prowadzenia fabuły, ale także na zachowanie bohaterów, ponieważ w starszej wersji momentami jest ono bardzo przerysowane, co obecnie może budzić (znaczną) irytację. Po obejrzeniu Trigun Stampede warto zabrać się za starszą produkcję – nie jest to konieczne, ale z pewnością zyska się nowe informacje na temat historii i bohaterów oraz perspektywę na współczesny serial.

Jeśli chodzi o animację, to cały serial stworzony został za pomocą 3D CGI, co oznacza, iż obrazy zostały wygenerowane komputerowo w 3D. Wyjątkiem są jedynie dwa odcinki, w których pojawia się animacja 2D jako urzekający sposób przedstawienia retrospekcji, która przeplata się ze zdarzeniami dziejącymi się w teraźniejszości zobrazowanej w wiodącym stylu. Poza tym próżno szukać tu klasycznej animacji 2D, charakterystycznej dla większości anime, w tym pierwszego Trigun.

Nie ma jednak powodów do obaw, ponieważ z ręką na sercu trzeba przyznać, że Studio Orange poradziło sobie fantastycznie. Płynność ruchów, mimika postaci to jedno, ale także krajobrazy i budynki ogląda się z przyjemnością. Na pochwałę zdecydowanie zasługuje reżyseria, ponieważ same sceny, przejścia miedzy kadrami, planami i scenami są dynamiczne i różnorodne, dzięki czemu w czasie oglądania zwyczajnie nie da się nudzić.

Warto wspomnieć, że nie tylko technika animacji jest nowoczesna – modernizacji względem pierwszego anime uległy także projekty postaci, w tym głównego bohatera. Czy to źle? W mojej opinii nie, ponieważ efekt jest bardzo dobry, a oglądanie ich współczesnej interpretacji jest bardzo interesujące. Tempo akcji w ogólnym rozrachunku jest szybkie, szczególnie w porównaniu z serialem z 1998 roku, który oglądany współcześnie, płynie bardzo wolno – dotyczy to także scen pościgu czy walki. Trigun Stampede jest pod tym względem dużo bardziej dynamiczny. Wydarzenia przedstawione są czytelnie, tzn. dzięki zastosowanemu rodzajowi animacji elementy obrazu zostały świetnie oddane, jednak ze względu na tempo akcji niektóre sceny mogą wymagać powtórnego odtworzenia dla wychwycenia wszystkich detali.

Nie ma jednak tego złego, ponieważ pozwala to docenić nie tylko animację, ale także muzykę, która fantastycznie oddaje atmosferę scen i nadaje im dodatkowego zabarwienia. Na szczególną uwagę zasługuje TOMBI opening, który stworzył Kvi Baba. Z jednej strony tempo jest żywe, a głos wokalisty nie drży, z drugiej jednak melancholijny charakter refrenu wskazuje, iż nie jest to piosenka radosna, a w gruncie rzeczy dojmująco smutna.

Naprawdę, ale to naprawdę warto wczytać się w jej tekst, ponieważ z każdym odcinkiem nabiera on dla widza kolejnych znaczeń i coraz lepiej pozwala współodczuwać z Vashem. Chociaż nie dzieli się z nim dokładnie tych samych doświadczeń, to tęsknota, desperacka nadzieja czy pragnienie przedstawiania jakiejkolwiek wartości dla drugiej osoby, są uniwersalne. Piosenkę docenić powinni także fani pierwszego Triguna, ponieważ doskonale przedstawia ona wrażliwość Vasha także z 1998 roku i spokojnie mogłaby służyć jako opening oryginału.

Z kolei ending, 星のクズ Ω (romaji: Hoshi no kuzu Ω) w wykonaniu Salyu i Haruki Nakamury, brzmi jednocześnie lekko i nostalgicznie, utrzymując przy tym pozytywny wydźwięk. Animacja ukazuje niebo, na którego tle gwiazdy ewoluują w kolejne zbiory i konstelacje – najczęściej bliźniąt, ale także w dwa szczególne dla serii elementy. Jestem zdania, że nie można jednoznacznie założyć, do kogo odnosi się piosenka, a już na pewno wykluczyć, że jest to więcej niż jedna osoba. Dlaczego? Ponieważ tekst i animacja wskazują, iż są to obydwoje z nich, a także ze względu na to, jaki w głębi serca jest Vash i jak traktuje ludzi – szczególnie tych, którzy w jakiś sposób są/byli dla niego bliscy. Brzmi to enigmatycznie, jednak obejrzenie przynajmniej części serialu wyklaruje wam znaczenie tego zdania. Tymczasem uwierzcie, że warto wytrwać do tej chwili – biorąc pod uwagę, jak dobrym serialem jest Trigun Stampede, będzie to ekscytujące oczekiwanie.

Podobny wydźwięk ma piosenka końcowa ostatniego odcinka聖者の行進 (romaji: Seija no kōshin) Salyu i Haruki Nakamury, która cechuje się spokojnym tempem oraz tekstem pełnym nadziei. Słychać ją, gdy z perspektywy kuli pokrytej kraterami jak Księżyc widz obserwuje zawieszoną w przestrzeni planetę w kolorze zgniłej zieleni i brudnego beżu, oświetloną z jednej strony czerwoną poświatą – Ziemi Niczyjej? A może faktycznej Ziemi?

W tym akapicie nastrój nieco się zmieni, ponieważ warto także zwrócić uwagę na melodię wygrywaną przez jednego z bohaterów na pianinie (akompaniują jej instrumenty z innych rodzin) – jej tytuł to Visitation of A Calamity (z ang. nawiedzenie nieszczęścia), a kompozytorem jest Tatsuya Kato. Dla mnie jako laika w dziedzinie teorii muzyki podkład ten cechuje się dysharmonią, która także z uwagi na różnorodność instrumentów wyraża złożoność i bogactwo „zdarzeń” oraz wywiera na słuchaczu wrażenie zachwytu i oczarowania przemieszanego z niepokojem, co dobrze oddaje aurę postaci, dla której jest to motyw przewodni.

Fabułę pochwaliłam, postaci, animację, muzykę – też. Czy Trigun Stampede ma w takim razie jakieś wady? Przyznam zupełnie szczerze, że trudno jest mi się takowych dopatrzyć. Anime  w mojej opinii jest rewelacyjne – po prostu.

Trigun Stampede to wspaniale poprowadzone anime Studia Orange wydane w 2023 roku, które zdecydowanie warto obejrzeć. Liczy jedynie 12 odcinków, więc jest świetnym tytułem dla osób mających względnie mało czasu, a chcących obejrzeć naprawdę dobre show. Na swoim oficjalnym anglojęzycznym koncie Studio Orange ogłosiło 25 marca tego roku, że anime będzie kontynuowane – data premiery nie jest jeszcze znana, więc do jej czasu pozostaje tylko odświeżać sobie serię, żeby aż tak nie tęsknić za bohaterami. Bo tęsknić będziecie. 

*UWAGA: recenzja pisana z perspektywy osoby, która obejrzała Trigun (1998) i Trigun Stampede (2023), ale nie przeczytała jeszcze całej mangi.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Trigun Stampede
Studio: Orange
Reżyseria: Kenji Mutō
Gatunek: space western
Liczba odcinków: 12
Data premiery: 7 stycznia 2023
Ocena (w skali 0-10): 10
Subskrybuj
Powiadom o
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
wpDiscuz
Exit mobile version
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki