SIEĆ NERDHEIM:

Powtórki bez granic. Wrażenia z bety gry Marvel’s Avengers

Korektayaiez
Marvel’s Avengers – okładka gry

Na samym wstępie podskoczyło mi ciśnienie i mogłem poczuć się jak Hulk, gotowy zmiażdżyć pierwszą lepszą rzecz pod ręką. Zawdzięczam jednak to jedynie frustrującemu sposobowi rejestracji na otwartą betę i był to ostatni wybuch uczuć, jaki miałem w czasie rozgrywki.

Marvel’s Avengers to przygodowa gra akcji, po fali popularności filmów spod marki Domu Pomysłów wiemy czego i kogo się w niej spodziewać. Rozpoczyna się samouczkiem znanym z pierwszych zwiastunów, gdzie przez widowiskowe sekwencje będziemy testować postacie z tytułowej drużyny. Całość kończy się tym, co gra nazywa „A-Day” – katastrofą pochłaniającą część San Francisco i wyzwalającą na świat mgłę Terrigen. Winą obarczeni są Avengers i organizacja zostaje rozwiązana a herosi napiętnowani. Pięć lat później Kamala Khan i Bruce Banner próbują zebrać drużynę od nowa, aby zmierzyć się z zagrożeniem niesionym przez organizację AIM.

„Hej Bruce… to może wyglądać niezręcznie ale przysięgam, Hulkbuster w grze to moja heroiczna moc a nie zabezpieczenie na ciebie”

Naszymi herosami sterujemy z perspektywy trzeciej osoby, wrzucając ich w wir potyczek przerywanych krótkimi eksploracjami. Twórcom udało się przekazać unikatowy charakter bohaterów w ich ruchach, specjalnych atakach (trzy na postać) oraz sposobie rozwijania combosów i dodatkowych zdolności. Kreacja postaci jest wzorowania bardziej na filmach niż na komiksach, więc fani MCU poczują się jak w domu. Świeżynką w drużynie jest Kamala Khan aka Ms. Marvel, która wprowadza do drużyny radosną iskrę jak to geek na spotkaniu z idolami.

Do rozegrania w becie dostajemy początek fabuły odblokowujący nam bazę. Dostępny fragment przechodzi się całkiem przyjemnie, chociaż scenariusz nie wychodzi poza superbohaterskie standardy. W czasie kampanii będziemy przełączani między różnymi postaciami, które w momentach im poświęconych mogą zabłysnąć czymś więcej niż biciem powtarzających się niemilców. Sceny skupione na herosach były najciekawszymi elementami bety i mam nadzieję, że finalnie będzie ich więcej. Nie ważne czy to zeskprytowane zdarzenia, proste quick time eventy czy walki z bossem – takie chwile w blasku reflektorów dają prawdziwą frajdę z bycia bohaterem. Zaprezentowani bossowie na razie nie oferują wiele więcej ponad dużą pulę wytrzymałości do przebicia, ale starcia są przynajmniej urozmaicane krótkimi scenkami i zmianami scenerii.

Nawet jeśli to tylko proste QTE takie sceny dają więcej zabawy z bossem niż sama walka. Oby tego nie zabrakło w pełnej kampanii.

Przez resztę czasu akcja jest jak symulator scen z filmów i komiksów – tych scen-wypełniaczy, w których protagoniści przetrzebiają szeregi anonimowych wrogów na tle masy efektów, eksplozji i ciągłych przeskoków kamery albo kadrów. Niezależnie od wybranego bohatera możemy wyłączyć mózg i naparzać się w oczekiwaniu na moment, w którym zacznie dziać się coś ciekawszego. O ile każdy Avenger ma swój unikatowy styl, to walki wciąż sprowadzają się do rutynowego klepańska. Klepańska na dodatek bardzo chaotycznego i mało czytelnego – czasami jesteśmy zalewani efektami na ekranie i ledwo idzie zorientować się w zamieszaniu. Prościej jest bić się dalej.

Odpuściłem nawet bawienie się w uniki – ich mechanika zwyczajnie kuleje. Po pojedynczym wciśnięciu postać robi niezgrabny skłon przypominający bardziej potknięcie się i mający taką samą skuteczność. Dopiero przytrzymanie przycisku chwilę dłużej pozwoli na uchylenie się przed pociskami. Do przetrwania intensywnego ostrzału lepiej sprawdza się przyjęcie metody „najlepszą obroną jest atak” albo użycie mobilności unikatowej dla każdej z postaci.

Część postaci lata, część buja na przeszkodach, a Hulk bardzo wysoko skacze. W grze drużynowej nikt nie powinien zostać w tyle.

Oprócz wstępu do kampanii beta pozwala rozegrać kilka wyzwań i misji pobocznych. Zdecydowanie fajniej jest wykonywać je w trybie kooperacji, gdzie każdy może sterować swoim faworytem – grać mogą maksymalnie cztery osoby. Tylko wybrana przez nas postać rozwija swój poziom i znajduje nowy sprzęt, a misje mają progi mocy jako wyznaczniki stopnia trudności. Jeśli jesteśmy solo, komputer steruje trzema pozostałymi Avengersami i radzi sobie z tym całkiem nieźle. Nie miałem problemu, aby zostawić towarzyszy samym sobie – gdy znajdowałem się w kłopotach, zawsze ktoś podbiegał mnie reanimować, stosunkowo umiejętnie radząc sobie z innymi zagrożeniami po drodze. Nieco gorzej wypada sztuczna inteligencja przeciwników, czasem udawało się zdejmować ich z bezpiecznego dystansu i musiała minąć chwila, nim zauważyli atak.

Rozgrywka na razie nie rozpieszcza różnorodnością – powtarzają się środowiska, powtarzają się przeciwnicy i powtarzają się wąska pula misji do wykonania. Przeciętnie potrzeba poniżej dziesięciu minut na partyjkę. Większe mapki będą oferować nawet łańcuszek zadań i wymagają już od gracza chwili czasu, ale też dadzą odrobinę bardziej satysfakcjonującą eksplorację na sporym obszarze. Wszystko po to, by nabijać punkty, zasoby i wykonywać wyzwania generowane na żywo… nic innego, jak zapętlony grind. Grając, uzbierałem z wrogów tyle materiałów i sprzętu, że drużyna mogłaby się przechrzcić na Scavengers.

Często wybierałem walkę na dystans – chociażby dlatego, że można było łatwiej zorientować się w akcji.

Ekwipunek będziemy zmieniać ciągle, a w nieodłącznym elementem pełnej wersji gry będzie crafting – nie tylko bazowego sprzętu, ale i wszystkich ulepszeń, z wykorzystaniem puli dziesięciu różnych materiałów. Żeby kilka liczb i procentów rosło odrobinę w statystykach naszych postaci i aby numerki przy przeciwnikach szybciej spadały. Znajdowany przez nas sprzęt nie ma nawet wpływu na wygląd postaci, a to mogłoby jeszcze trochę zmotywować mnie do dodatkowego wysiłku. Wizualnie bohaterów i bohaterki zmienimy tylko skórkami, a te w większości trzeba odblokować, oczywiście grindując albo płacąc prawdziwą walutą. Szybko straciłem motywację do robienia pobocznych misji i nie pomagało nawet przełączenie się na inną postać ani granie w sieci.

Oprawa audiowizualna nie wyróżnia się niczym na tle gier AAA. Pomijając już dyskotekę laserów i efektów specjalnych w środku akcji, lokacje są tylko tłem dla rozróby. Najlepiej wyglądała misja miejska, ale patrząc na inne tereny, spodziewam się, że w pełnej wersji gry nie odczujemy różnicy walcząc w różnych metropoliach. Przeciwnicy to wariacje na temat wieżyczek, robotów i ludzi w kombinezonach, różnią się tylko uzbrojeniem albo kolorem. Czasem pojawi się coś większego jak mech bojowy albo hordy małych i upierdliwych dronów. Przy braku wizualnych fajerwerków kłuje długi czas ładowania zadań i pewnych ekranów w grze (jak wybór postaci), mimo że grałem na PS4 Pro. Gra wydaje się nastawiona na możliwości nowej generacji konsol i być może na nich coś zyska.

W misjach fabularnych postacie prowadzą ze sobą bantery. Hulk nie jest najlepszym kandydatem do rozmów.

Jak na tytuł nastawiony na akcję i zapętloną grę, Marvel’s Avengers nie przykuł mnie na długo, oferując niewiele ponad bicie bezimiennych minionów. Jedynie kampania daje poczucie bycia kimś „super” i szkoda, że tej zobaczyliśmy ledwie prolog. Fajne są interakcje między postaciami i śledzenie losów swoich ulubieńców, ale nie czasochłonny i monotonny grind, którego wcale nie łagodzi co-op. Nikomu nie polecam zakupu w ciemno, nawet fanom Avengersów – chyba że ma się ekipę zapaleńców chętnych pograć wspólnie ukochanymi postaciami. Jeśli jednak do premiery nic się nie zmieni w grze to może lepiej zaspokoić swój głód superbohaterów Marvela przez powtórki filmów albo wydać kasę na nowe komiksy.


SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Marvel’s Avengers
Wydawca: Square Enix
Producent: Crystal Dynamics, Crystal Northwest, Eidos Montréal, Nixxes Software BC
Data premiery: 4.09.2020 (PC, PS4, XONE), 12.2020 (PS5, XSX)
Platformy: PC, PS4, XONE, PS5, XSX
Recenzowany egzemplarz: PS4

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Sebastian "Kerberos" Luc-Lepianka
Sebastian "Kerberos" Luc-Lepianka
Pod obliczami maski trifaccia kryje się student dziennikarstwa, dumny koci tata, a także pasjonat mitologii greckiej oraz wielu aspektów popkultury. Jak Cerber strzegę swojej kolekcji gier, książek, komiksów, figurek Transformersów i Power Rangers. Kiedy tylko jest szansa, oddaję się urban exploringowi z ekipą Pniak, po drodze próbując głaskać uliczne sierściuchy. Najczęściej gram z padem lub kostkami w garści. Piszę, słuchając muzyki ze starą duszą, a kawałek serca bije w Wenecji.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki