SIEĆ NERDHEIM:

Jaja ze stali. Recenzja książki Superman and the Miserable, Rotten, No Fun, Really Bad Day

Superman and the Miserable, Rotten, No Fun, Really Bad Day cover

Jednolity, niebieski, obcisły kostium (z czerwonymi majtkami założonymi na rajtuzy), kozaki, powiewająca peleryna oraz tarcza z symbolem na piersi – to archetypowy wręcz obraz, który kojarzy się ze słowem „superbohater”. Wizerunek ten wywodzi się oczywiście od pierwszego komiksowego nadczłowieka – Supermana. Człowiek ze Stali, mimo że ma już niemal 80 lat, stanowi inspirację dla postaci z wielu innych wydawnictw (jak choćby Supreme, Sentry, Sovereign czy Invincible), ale jego wpływy obejmują o wiele więcej niż tylko zeszyty komiksowe Image, Marvela czy BOOM! Studios. Kal-El jest bowiem ikoną popkultury, a nawet kultury wyższej (zbiór szkiców Umberto Eco nieprzypadkowo nosił tytuł Superman w literaturze masowej). Obrazy, będące trawestacjami błękitno-czerwonego kostiumu bądź charakterystycznego trójkątnego symbolu widnieją na setkach tysięcy materiałów reklamowych i gadżetów; swoją drogą, ilekroć widzę podobiznę okularnika rozdzierającego koszulę, spod której ukazuje się obcisły trykot z jakimś znaczkiem, zbiera mi się na wymioty.

Superman and the Miserable, Rotten, No Fun, Really Bad Day cover

Superman jest także wdzięcznym celem ostrza satyry – głębokie zakorzenienie tej postaci w zbiorowej świadomości sprawia, że niemal każdy rozpoznaje jej charakter, zdolności czy zręby historii. Człowiek ze Stali jest nieskazitelny – nadludzko szlachetny, uczynny, silny, szybki, niezniszczalny (nieomal); widzi przez ściany, strzela laserami z oczu, no i potrafi latać. Jest kompletnie nierealny, posągowy i mityczny. Nudny tak bardzo, że aż chce się go zrzucić z piedestału. W parodiach Superman (czy inny „-man”) nagminnie nie zdaje sobie sprawy z własnej siły, co prowadzi zwykle do ogromnych zniszczeń; bywa też „Człowiekiem Skurwielem”, jawnie sprzeciwiającym się fundamentalnym ideałom wyznawanym przez Kal-Ela – prawdzie, sprawiedliwości i amerykańskiej tradycji; niejednokrotnie też nasz bohater jest po prostu fajtłapą – wszystko leci mu z rąk, nic się nie udaje – jakby owładnęło nim alter ego niezdarnego okularnika Clarka Kenta. Tą trzecią drogą poszli autorzy książeczki MAD Presents: Superman and the Miserable, Rotten, No Fun, Really Bad Day – Dave Croatto (tekst) oraz Tom Richmond (ilustracje). Piszę “książeczki”, bowiem objętościowo rzecz jest niewielka (liczy nieco ponad 30 stron), ma kwadratowy format, pojedyncze obrazki zajmują całe stronice (bądź rozkładówki), a tekstu jest jak na lekarstwo. Nie tylko tytuł, ale i forma całości nawiązują do popularnej w USA książki dla dzieci autorstwa Judith Viorst i Raya Cruza, w naszym kraju znanej z ekranizacji pod tytułem Aleksander – okropny, straszny, niezbyt dobry, bardzo zły dzień.

Superman and the Miserable, Rotten, No Fun, Really Bad Day cover

Nasz bohater Kal-El wstaje najwyraźniej lewą nogą i jego udziałem staje się seria katastrof: przy goleniu pryska sobie pianką w oko, przebierając się w budce telefonicznej upuszcza garnitur do kałuży, w wieży Ligi Sprawiedliwości przykleja się gumą do fotela – i tak dalej, i tym podobne… Jednym słowem – to najgorszy dzień w życiu Człowieka ze Stali. Te slapstickowe perypetie nie prowadzą jednak donikąd – co strona to jakaś nowa super-wpadka. Myślę, że każdy miewa dni, gdy nic mu nie wychodzi i pod tym kątem można się zidentyfikować z bohaterem tej pozycji. Poszczególne „skecze” nie wywołały jednak na mojej twarzy uśmiechu – ot, przejrzałem całość w kilka minut i zamknąłem bez głębszej (a nawet bez płytszej) refleksji.

Superman and the Miserable, Rotten, No Fun, Really Bad Day cover

Humor w tej „100-procentowo nieautoryzowanej parodii” nie jest ani wulgarny, ani cięty, ani polityczny – nijaki po prostu. Być może znajomość kontekstu pierwowzoru pozwoliłaby wychwycić więcej smaczków, jednak jako osobny utwór Superman and the Miserable, Rotten, No Fun, Really Bad Day nie posiada zbyt wielu walorów komicznych. Rysunki stoją na wysokim poziomie – utrzymane w estetyce amerykańskich prasowych cartoons pełne są szczegółów nawiązujących do 80-letniej historii postaci oraz komiksowych, znanych kadrów. Tropienie tych odwołań może sprawić fanom Supka frajdę, jednak w cenie niemal 15 dolarów znajdziemy dużo lepsze komiksy i gadżety z charakterystycznym „S”. Książeczka mogłaby spodobać się bardzo młodym miłośnikom superbohaterów (do takich zresztą zdaje się być adresowana), ja jednak jestem już chyba na nią za stary…

SZCZEGÓŁY:

Tytuł: Superman and the Miserable, Rotten, No Fun, Really Bad Day
Wydawnictwo: MAD
Typ: Książka
Gatunek: Superbohaterowie, Humor, Literatura dziecięca
Data premiery: 11.10.2017
Tekst: Dave Croatto
Rysunki: Tom Richmond
Liczba stron: 32

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Marcin „Martinez” Turkot
Marcin „Martinez” Turkot
Jestem geekiem trzydziestego któregoś poziomu, a także niepoprawnym fanboyem Supermana. W magisterce pisałem o związkach komiksu superbohaterskiego z mitami. W życiu zajmowałem się redagowaniem czasopisma o grach fabularnych i planszowych, tłumaczeniami gier, moderowaniem forów, pisaniem tekstów dla największego polskiego portalu internetowego oraz do "Tygodnika Powszechnego". Obecnie pracuję w reklamie. Uwielbiam komiks, w szczególności frankofoński, oraz animacje wszelakiego rodzaju (może poza anime, na którym się nie znam). Od ponad 20 lat gram w erpegi. Na gry komputerowe nie starcza mi już czasu...
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + rzetelne, karykaturalne ilustracje<br /> + nawiązania do historii postaci<br /> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - dziecięca poetyka<br /> - stosunkowo wysoka cena<br /> - niewielka objętość<br /> - brak satyrycznego pazura<br /> - kontekst nieznany polskim czytelnikom</p>Jaja ze stali. Recenzja książki Superman and the Miserable, Rotten, No Fun, Really Bad Day
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki