SIEĆ NERDHEIM:

Recenzja 1. sezonu serialu Mr Robot

Mr Robot 1

Kim jest haker? Jaki obraz staje nam przed oczami po usłyszeniu tego słowa? Sądzę, że wygląda to tak: chudzielec w okularach, dookoła niego rozświetlone monitory, a za oknem ciemna noc. Mimo tak nieinteresującego materiału źródłowego, w dziejach kinematografii kilkukrotnie podejmowano próby zaciekawienia widza fachem cyfrowych włamywaczy. Jednak wszelakie uproszczenia, mające na celu przystosowanie tematu do wiedzy komputerowego laika przynosiły odwrotny skutek, tworząc zakłamany obraz hakowania – w żaden sposób niepokrywający się z rzeczywistością. Tutaj powstaje pytanie: czy można pogodzić ze sobą programistyczne zagadnienia i trzymającą w napięciu fabułę tak, by zachować te proporcje przez cały, składający się z 10 epizodów sezon serialu? Mr Robot pokazuje, że jest to możliwe, a co więcej, takie połączenie pozwala na zastosowanie zabiegów nieobecnych wcześniej w produkcjach tego typu. Ale po kolei.

Fabuła obraca się wokół niejakiego Elliota Aldersona (w tej roli fenomenalny Rami Malek) – za dnia pracownika korporacji ds. bezpieczeństwa w sieci, a w nocy domorosłego hakera, a także bojownika o sprawiedliwość i ludzką wolność. Charakterystyka postaci jest tym bogatsza, że nasz bohater to nie heros w stylu znanych nam komiksowych wojowników. Mamy do czynienia z człowiekiem z krwi i kości, obarczonym problemami psychicznymi utrudniającymi mu kontakt z resztą obywateli. Jedyny znany przez niego sposób, by ich poznać to włamanie do ich komputera i wyciągnięcie wszystkich informacji na temat spraw zawodowych i prywatnych. Nawet praca w firmie jest dla niego tylko obowiązkiem zapewniającym jakikolwiek byt, gdyż Elliot w rzeczywistości nienawidzi korporacji. Jego życie ulega zmianie, gdy swoją osobą wzbudza zainteresowanie grupy hakerskiej (fscociety) pod przywództwem niejakiego Pana Robota. To poniekąd drugi główny charakter obecny w serialu, który namawia naszego bohatera do krucjaty, mającej na celu zniszczenie panującego systemu i nowy start dla społeczności. Kolejne odcinki pokazują drogę Aldersona do realizacji tego celu.

Mr Robot 2

Mr Robot jest pod wieloma względami nietypowym filmem, a idealnym dowodem na to może być zastosowany sposób narracji. Jedyne analogie, jakie w tym temacie przychodzą mi do głowy, to Fight Club z Edwardem Nortonem i Bradem Pittem czy też sitcom Jak poznałem Waszą matkę. Główny bohater w takim obrocie spraw nie istnieje tylko jako głos wyjaśniający to, co się dzieje na ekranie. My, jako obserwatorzy, jesteśmy umieszczeni w głowie naszej postaci, widzimy świat w taki sposób, w jaki ona go widzi i myślimy w taki sposób, jaki zostaje nam narzucony, ponieważ tak naprawdę mamy tylko jeden słuszny punkt widzenia – ten zaprezentowany przez autora. W przypadku Elliota twórcy poszli o krok dalej, gdyż już na samym początku pierwszego odcinka zostaje zburzona tzw. „czwarta ściana”- poprzez monolog skierowany do nas. Wynika to z faktu, że w serialu my również odgrywamy ważną rolę. Występujemy jako wymyślony przyjaciel – jeszcze jedno zaburzenie psychiczne naszego bohatera. Jesteśmy tak naprawdę częścią niego, więc widzimy rzeczywistość w takiej formie, w jakiej postrzega ją narrator. Przykładem niech będzie nazwa firmy E Corp, która na początku sezonu zostaje przemianowana przez Aldersona na Evil Corp i od tego momentu wszystkie postacie, nawet szefostwo korporacji, używają wyłącznie takiego określenia. Eksperymenty tego typu zdarzają się na ekranie niezwykle rzadko i każdy udany zabieg podnosi rangę filmu naprawdę wysoko.

Serial niestety nie jest dla wszystkich. Fabuła i intrygi zawarte w scenariuszu powinny zadowolić nawet osoby, które nie mają do czynienia z informatyką, aczkolwiek ilość elementów poświęconych programowaniu i hakowaniu jest tak duża, że dla cyfrowych laików może stać się zwyczajnie męcząca. Elliot i członkowie grupy fsociety stosują prawdziwe metody włamywania się do komputerów i telefonów innych osób. Często pojawiają się również odniesienia do dystrybucji Linuxa wypełnionej narzędziami do hackingu. Fakt ten daje do myślenia i pokazuje, że niezabezpieczona sieć jest dla doświadczonej osoby zaproszeniem do przejrzenia naszej prywatnej korespondencji czy też zawartości dysku twardego.

Pochwalić należy również niecodzienny (w perspektywie innych seriali czy filmów) sposób nagrywania scen i montażu. Kamera przez większość czasu pozostaje sztywno usytuowana w jednym miejscu – niezależnie od tego, gdzie znajdują się postacie. Mnie osobiście takie podejście do sprawy przekonało, gdyż nadało serialowi unikalny, minimalistyczny i może trochę amatorski charakter, który w mojej opinii idealnie wkomponowuje się w opowiedzianą historię. Skoro już wspomniałem o minimalizmie, warto również powiedzieć o ekranie tytułowym. Ten, stworzony na wzór logo gier z automatów lat 90., nie zostaje pokazany w określonym, niezmiennym miejscu. Przy każdym odcinku moment wyświetlenia zostaje dobrany tak, by u widza wzbudzić przejaw lekkiego napięcia, a także by jak najlepiej oddać atmosferę danej sceny.

rami-malek-in-mr-robot-season-1-premiere

Osobny akapit warto poświęcić ścieżce dźwiękowej Mr Robota. Mac Quayle idealnie wpasował się w nastrój filmu, mieszając swoje kompozycje z istniejącymi już utworami. Powtórzę się mówiąc o klimacie, lecz jest to aspekt, który w Mr Robocie zagrał wzorcowo, mimo że wymaga zgodnego współistnienia i uzupełniania się wszystkich elementów, takich jak: fabuła, montaż, scenariusz czy ścieżka dźwiękowa. Dlatego właśnie warto podkreślać, że każda cząstka ma swój wkład w całościowy obraz serialu.

Mr Robot okazał się olbrzymim sukcesem dla stacji USA Network; w mojej opinii w pełni zasłużonym. Świetnie opisany główny bohater, nietypowy sposób narracji angażujący widza w interakcje z tokiem rozumowania Elliota, ciekawe ujęcia, a także współgrająca z resztą elementów ścieżka dźwiękowa tworzą przyciągający rzesze widzów serial. Od 25 sierpnia emitowany jest 2 sezon, który już niedługo dotrze do finału, ale wrażenia z jego oglądania to temat na inną recenzję. Podsumowując, sezon 1 to obraz zasługujący na najwyższe noty.

9/10

NASZA OCENA

Plusy:
+ Klimat…
+ … i jeszcze raz klimat
+ Nietypowy główny bohater o złożonej osobowości
+ Narracja angażująca widza
+ Minimalistyczne ujęcia
+ Ścieżka dźwiękowa

Minusy:
– Elementy hakerskie nie dla każdego

Sending
User Review
4 (1 vote)

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
1 Komentarz
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Sebastian Kuryło
7 lat temu

Widziałem kiedyś 2 odcinki, ale jak widzę trzeba wrócić i zobaczyć całość 🙂

Snah
Snah
W skrócie na mój temat: zmęczony student, zawzięty rzeźbiarz tekstów, entuzjasta dobrej książki, oddany gracz. Urodziłem się w 1995 roku i jestem rówieśnikiem takich filmów jak Desperado i Batman Forever. Wolny czas spędzam przy dobrym kryminale lub innej wciągającej produkcji. Swoją karierę recenzencką prowadzę nieprzerwanie od 2013 roku tworząc mniej lub bardziej udane oceny wszelkiej maści tytułów. Do ekipy NTG trafiłem przypadkiem i zostałem na dłużej. W chwili, gdy to czytasz jestem dumnym redaktorem bloga i troskliwym członkiem ekipy.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki