SIEĆ NERDHEIM:

Zapobiegawcza kastracja wyjątkowości. Recenzja serialu Warrior Nun

Dzień dobry, czy Pan John Wick?

Zacznę pretensjonalnie – lubię odnajdywać wartość tam, gdzie inni widzą problem. W taki sposób usprawiedliwiam swoje uwielbienie do komiksowej przesady z lat 90. Przerysowany mrok, epidemia mechanicznych kończyn, przesadna seksualizacja (no dobra, to może mniej) i mięśnie na mięśniach mięśniami pokryte. Dołóżmy do tego kompletny brak hamulców w kwestiach fabularnych i mamy obraz typowej ekstremy tamtych czasów. Komiks Warrior Nun Areala doskonale wpisywał się w tak pokręcone realia – Ben Dunn stworzył stylizowaną na mangę serię, w której skrajnie potężna i zwykle roznegliżowana zakonnica walczyła z demonami, nazistami i wszystkim, z czym Kościół może mieć problem, także z samym Kościołem. Czy to brzmi jak banał? Jak najbardziej – warto jednak wspomnieć, że Warrior Nun Areala narodziła się kilka lat przed japońskim Hellsingiem, a manga wręcz pęka od zapożyczeń ze stron komiksu Dunna.

Proszę nie dotykać eksponatów!

Netfliksowa adaptacja zaczyna się dosyć gwałtownie – Shannon, główna bohaterka komiksu, odwala kitę, a jej bojownicze siostrzyczki stoją przed trudnym wyborem. Ze względu na trwający atak wrogich sił i chwilowy brak godnego następcy powierniczki anielskiej potęgi, decydują się wyciągnąć mocodajny artefakt z pleców poległej wojowniczki i na jakiś czas go ukryć. Na szczęście mają pod ręką zwłoki Avy, zmarłej w tajemniczych okolicznościach nastolatki – sparaliżowanej sieroty, która od lat wegetowała w zakonnym domu opieki. Nie spodziewają się jednak, że świecący krążek przywróci denatce puls i postawi ją na nogi, totalnie zdezorientowaną i sprawniejszą niż kiedykolwiek.

Postarajmy się najpierw spojrzeć na serial bez porównywania do pierwowzoru – do tego tematu wrócimy później. Historia, przynajmniej na początku, miota się między mocno okrojoną teen dramą i typowymi wątkami o młodej bohaterce uwikłanej wbrew własnej w konflikt ogromnych sił. Ava ma w głębokim poważaniu religijne niesnaski i chce po prostu korzystać z odzyskanej sprawności. Chce szaleć, żyć pełnią życia i poflirtować ze ślicznym chłopcem, który wraz ze swoją ekipą romantyzuje włóczęgostwo, bumelanctwo i łamanie prawa. Nie ma to jednak żadnego znaczenia – narracja bardzo szybko, olewając właściwie wstęp, przeskakuje do trochę lepiej zrealizowanej kwestii kościelnych intryg, konfliktów wewnątrz tajnych organizacji i tej nieszczęsnej walki z demonami.

Scenografia bywa całkiem ładna.

Problem polega na tym, że właśnie sugerowanej w samym tytule walki jest tu jak na lekarstwo. Kilka średnio interesujących mordobić, godziny gadaniny i wewnętrznego monologu, głównie w wykonaniu odgrywającej główną rolę Alby Baptista. Dziewczyna stara się jak może, ale odwalanie bootlegowej wersji Ellen Page nie wystarczy, aby nadać charakter serialowi, który w celu bezmyślnego wprowadzenia bardziej realnego patosu zrezygnował z wszystkiego, co czyniło kiczowaty pierwowzór tak miodnym. Ciągłe niezdecydowanie bohaterki bywa irytujące, a można by było tego uniknąć, gdyby widz faktycznie dostał okazję na poznanie tej dziewczyny i zrozumienie co nią kieruje, oprócz hormonów i pojawiającego się później, wymuszonego fabularnie poczucia obowiązku. Zdecydowanie bardziej klawa jest postać złodupnej Shotgun Mary i to dobitnie podkreśla, czego w Warrior Nun najbardziej brakuje. Nie ma ani grama popkulturowej przesady, eksploatacja chrześcijańskiej mitologii została do bólu ugrzeczniona, prawie nie ma demonów i wcale, ale to wcale, nie ma mechanicznych kończyn. Oburzające niedopatrzenie, którego nie rekompensuje wciśnięcie do fabuły na siłę dodatkowego gracza w postaci futurystycznej organizacji naukowej.

No bo trzeba przyznać, że oryginał dziś może bronić się jedynie dzięki swojemu kiczowatemu pionierstwu i śmiesznym wręcz eskalacjom. Projekty postaci są w nim absurdalne i nawet po okrojeniu przesadnej seksualizacji, można było podpatrzeć trochę wzorców i wypełnić serial unikatowym urokiem lat 90., po który sięgają dziś chyba tylko produkcje klasy B i C. Bez tych wszystkich epickich masek, gargantuicznych zbroi, kolosalnych naramienników i nazistów ubranych w doskonale skrojone uniformy pozostaje jedynie całkowicie wtórne patrzadło – tytuł do niedzielnego kotleta, niekłujący w oczy poziomem realizacji, ale również całkowicie wypadający z pamięci godzinę po zakończeniu seansu. Dziwne, że po względnym sukcesie tak odjechanych serii, jak The Umbrella Academy i Doom Patrol, twórcy wciąż obawiają się zabawy formą i bezmyślnie dążą do kastrowania franczyz z tych elementów, które czyniły je wyjątkowymi. Nawet z lepszą obsadą, nawet z lepiej ułożoną kompozycją wątków w narracji, Warrior Nun pozostałoby jedynie kolejnym przeciętniakiem ociekającym ekspozycją. Zupełnie zbędny i całkowicie niezgodny z założeniami komiksu twist na końcu miał chyba dodać historii głębi i odciąć serial od przewidywalności oryginału, ale nie jest ani zaskakujący, ani specjalnie przejmujący. Gdyby było inaczej, to może nawet na chwilę bym zapomniał, że podchodząc do tego tytułu, spodziewałem się zupełnie innego kierunku.

Chyba najbardziej wyjątkowa kreacja w serialu, niestety.

Czy warto więc poświęcić te kilka godzin na zupełnie pozbawioną kolorytu (i kolorów w sumie też) przygodę z Avą i jej umiarkowanie wojowniczymi siostrzyczkami? Jeśli jesteście miłośnikami popularnych ostatnio opowieści o młodych buntowniczkach, to nie zaszkodzi spróbować. Musicie jednak wiedzieć, że Warrior Nun nie ma ani tyle stylu i kontrowersji co Chilling Adventures of Sabrina, ani popkulturowego czaru cechującego zaskakująco magnetyczną Stargirl. To tytuł, który przez nadmierną ostrożność twórców odrzucił całkowicie wszystkie naprawdę wyjątkowe elementy swoich teoretycznych inspiracji, pozostawił jedynie wtórny w dzisiejszych czasach szkielet i dopisał do niego wątki produkowane aktualnie w głównym nurcie taśmowo. Zmarnowany potencjał to totalne niedopowiedzenie, tu wszelką charyzmę wyjałowiono już na etapie planowania. Aha – prawie bym zapomniał – cliffhanger sugeruje plany na ciąg dalszy. Raczej nie będę na niego czekał.

SZCZEGÓŁY
Tytuł: Warrior Nun
Produkcja: Netflix
Typ: serial
Gatunek: akcja, dramat, fantasy
Data premiery: 02.07.2020
Liczba odcinków: 10
Twórcy: Simon Barry, Mathias Herndl, Agnieszka Smoczyńska, Sarah Walker, Jet Wilkinson, David Hayter, Amy Berg, Matt Bosack i inni
Obsada: Alba Baptista, Toya Turner, Lorena Andrea, Kristina Tonteri-Young,
Joaquim de Almeida, Thekla Reuten, Dimitri Abold

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
3 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Kamil
Kamil
3 lat temu

Po zwiastunie to wyglądało jak coś w stylu „Czarodziejek” z lat 90/00, co to kiedyś Polsat puszczał XD

Wiesława
Wiesława
3 lat temu

Zobaczyłam, nawet mnie zaciekawiło. Przyznaję, iż lepiej by się rozumiało postępowanie głównej bohaterki, gdyby troszeczkę rozwinęło się jej przeszłość i cierpienia, które zgotowała jej zakonnica! Nie najgorszy serial, jaki miałam okazję oglądać 🙂 Ale przerwali go wrednie 😉

Kat
Kat
1 rok temu

Serial przyjemny, miło się go ogląda i osobiście cieszę się, że ma niewiele wspólnego z oryginałem bo można od niego dostać oczopląsu. Przykro się patrzy na taki nerdowski ból dupy tęskniący za kontrowersją.

Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + porządne wizualnie<br /> + niezgorsza gra aktorska</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – całkowity brak oryginalności<br /> – niespójny charakter całej serii<br /> – bezpłciowość, miałkość, zbędne ugrzecznienie</p> Zapobiegawcza kastracja wyjątkowości. Recenzja serialu Warrior Nun
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki