SIEĆ NERDHEIM:

Należy ważyć słowa oraz pomysły. Recenzja książki Szept

Korektayaiez
Szept - okładka książki
Szept – okładka książki

Ostatnio do łask zaczęły wracać wszelkiego rodzaju zamknięte placówki dla niestandardowych jednostek. Winę za rozbudzony na nowo trend można przypisać zapewne pierwszemu sezonowi Stranger Things (przyczynił się on także do znaczącego wzrostu liczby nieletnich rowerzystów w kinie grozy). Do tego pomysłu niedawno powrócił Stephen King w Instytucie, K.C. Archer zawędrowała w podobne rejony w swoim… no też w Instytucie, natomiast w międzyczasie do rejestru ściśle tajnych placówek zapragnęła wpisać się Lynnette Noni. Z mocno przeciętnym skutkiem.

Jane Doe – zwana także obiektem Sześć-Osiem-Cztery – jest nastolatką zamkniętą w tajnej placówce badawczej. Obecnie jej życie to pasmo identycznych dni przepełnionych analizami psychologicznymi, treningami, proteinową papki oraz bolesnymi badaniami. I tak już od ponad dwóch i pół roku. Dziewczyna się nie odzywa, gospodarze ośrodka nie zdradzają swoich intencji i nikt nie wie, jak długo to wszystko będzie jeszcze trwało. Nastolatka ma swoje tajemnice, których nie chce nikomu wyjawić. Od lat konsekwentnie milczy, ponieważ słowa zrujnowały jej życie, a każda wypowiedziana na głos myśl może nieść za sobą katastrofalne konsekwencje. W międzyczasie władze placówki postanawiają zmienić strategię. By w końcu zmiękczyć dziewczynę i przekonać ją do mówienia, sięgają po środki ostateczne: przystojnego i uroczego Warda. Najwyraźniej jakimś sposobem doszli do wniosku, że nastolatkę do słowotoku może doprowadzić jedynie obecność faceta w opiętej koszulce. 

Zamknięte supertajne instytuty dla uzdolnionych i niebezpiecznych nastolatków już dawno uwiły sobie przytulne gniazdko w kulturze popularnej. Gdy tylko jakiś dzieciak odkryje w sobie ponadprzeciętne zdolności, możemy być pewni, że zaraz do najbliższych drzwi zapuka facet w garniturze pragnący chwilę porozmawiać o rządowym projekcie, ograniczaniu wolności oraz stałej obserwacji. Klasyka – za wielką mocą idzie wielka odpowiedzialność i przynajmniej jedna instytucja eksperymentująca na nieletnich. Pomysł na zaciszny ośrodek zarządzany przez zwyrodniały personel to w zasadzie samograj. Klimat już na wejściu jest zwarty i gotowy do niepokojenia i naprawdę potrzeba ogromnych chęci, aby go nie wykorzystać. I tu właśnie do akcji wkracza Szept.  

Szept - okładka książki
Szept – okładka książki

Historia w punkcie wyjściowym prezentuje się jeszcze całkiem przyzwoicie. Narracja pierwszoosobowa zamyka nas w głowie nastolatki, która z powodu doświadczonej tragedii postanowiła permanentnie zamilknąć. Cała jej przeszłość jest owiana tajemnicą, obecna sytuacja jest niejasna, a liczba pytań szybko wzrasta. Dobre wrażenie trwa jednak tylko przez chwilę, ponieważ niepokojący klimat rozmywa się w zasadzie natychmiastowo. Musimy wierzyć bohaterce na słowo, że jej obecne położenie nie należy do najprzyjemniejszych, bo autorka w żaden sposób nie próbuje nas do tego przekonać. Po dziewczynie nie widać większego przejęcia zaistniałymi okolicznościami, dramaturgii jest w tym niewiele, natomiast my nie dostajemy żadnego konkretnego dowodu na to, że sytuacja jest rzeczywiście tragiczna, a bohaterka natychmiast wymaga naszego współczucia. Jane czasem wspomina o nieprzyjemnych badaniach i złym naukowcu, są to jednak tylko skromne i niezbyt przekonujące dygresje. Oczywiście to literatura młodzieżowa, więc to nie tak, że spodziewałem się mózgów rozmazanych na ścianach, wymazów pobieranych z półobrotu czy lobotomii wykonywanych wiertarką udarową. Historii jednak brakowało przekonujących prób zagęszczenia atmosfery czy nawet minimalnego wypchnięcia nas poza strefę komfortu. 

Te skromne resztki klimatu, które jeszcze jakoś trzymały się na początku, niedługo później pryskają już zupełnie. Zanim zdążymy zorientować się w sytuacji protagonistki oraz uwierzyć w jej straszny los, nagle wszyscy wokół stają się dla niej mili i opiekuńczy. Pozorne budowanie dramaturgii zostaje wykopane za drzwi już na samym początku. Kreacja bohaterów znajdujących się w tej niedopracowanej sytuacji wcale nie przestawia się lepiej. Jane od ponad dwóch lat jest przetrzymywana w zamknięciu i (z tego co możemy wywnioskować) w tym czasie: regularnie rażą ją prądem, traktują jak przedmiot i karmią bezsmakową proteinową papką. Jednak gdy na jej drodze pojawia się atrakcyjny pracownik w obcisłych jeansach, syndrom sztokholmski wykonuje widowiskowy przewrót zakończony szpagatem. Dziewczyna momentalnie zaczyna się rumienić i trzepotać rzęsami. Jak na główną bohaterkę nie jest ona zbyt konsekwentnie kreowana przez Noni. Poznajemy ją jako twardą i zapartą dziewczynę, która nie będzie prosiła nikogo o wsparcie, po chwili zamienia się w zahukaną szarą myszkę z ostatniej ławki, by ostatecznie przerodzić się w pyskatą nastolatkę. Bohaterowie drugoplanowi też nie robią dobrego pierwszego wrażenia. Bez większego problemu możemy podzielić ich na dobrych (ci się uśmiechają, a oczęta im radośnie błyszczą) oraz „tych złych” mających nieumyte i tłuste włosy. Naprawdę? Do większej kalki brakowało tylko, aby czarny charakter miał przepaskę na oku, drewnianą nogę i siedział na koniu – koniecznie czarnym. 

Wszystko to w pewnym stopniu można usprawiedliwić konwencją młodzieżowej historii z romansem przebijającym się na pierwszy plan. Jednak to nie wszystko… Szept zdecydowanie najsłabiej wypada na poziomie fabuły. W pierwszej połowie książki jest ona wręcz nieprzyzwoicie naciągana i posiada jedną wielką logiczną dziurę w środku. Jane przetrzymywana jest przez super-mega-tajną organizację w pilnie strzeżonym podziemnym kompleksie. Ona się nie odzywa, oni nic jej nie mówią. I tak to sobie trwa. Dla przypomnienia: to  trwa przez ponad dwa i pół roku! A wszystko po to, aby bohaterka sama się domyśliła, o co im chodzi. Jednostka mogąca najprawdopodobniej stwarzać zagrożenie dla społeczeństwa oraz stać się potencjalną bronią w przyszłych działaniach wojennych czy prewencyjnych miała się domyślić, o co chodzi niemiłym panom w kitlach. Naprawdę świetne zarządzanie zasobami ludzkimi, czasem oraz finansami. 

Szept – okładka książki

Szepcie mocno naciągana i niedopracowana fabuła prowadzi z ciekawego punktu wyjścia wprost w ramiona sztampowego schematu: bohaterka ma moce, szkoli się w ich używaniu, poznaje nowych kompanów, a na horyzoncie oczywiście majaczy już kolejny charyzmatyczny przystojniak. Trzeba jednak przyznać, że gdy książka wjeżdża na sprawdzone tory, historia znacznie się rozkręca. Akcja się zagęszcza, tempo wzrasta, a autorka zasypuje nas ekspozycją oraz nieustannymi fabularnymi przewrotami. To jednak ciągle te same klocki, po prostu ułożone w nieco innej kolejności. W zaproponowanym przez Noni systemie niezwykłych zdolności widać za to próby zaoferowania czegoś świeższego – nadal wiele elementów brzmi znajomo, a pewne rzeczy wymagają zdecydowanie większego doprecyzowania – jednak kryje się w tym szczypta kreatywności (Noni pod tym względem bije na głowę K.C. Archer, któóra w Instytucie przepisała garść oczywistych pomysłów i zupełnie nic z nimi nie robiła). Największy plus należy się jednak za dzielne próby ogarnięcia i wytłumaczenie fabuły wykolejonej w pierwszych rozdziałach. Autorka stara się przemycić do historii sensowne wytłumaczenie dla logicznych dziur z pierwszych rozdziałów. Niestety wychodzi to raczej średnio. Zamiast pozwolić nam po prostu zapomnieć o nieścisłościach, raz po raz wraca do najsłabszego punktu fabuły. Brak jej jednak konkretnych odpowiedzi, co kończy się raczej komicznym podsumowaniem. Ostatecznie bowiem nawet bohaterowie w pewnym momencie uznają, że postępowanie organizacji najzwyczajniej w świecie nie miało sensu. 

Powieść Lynnatte Noni zawodzi w kilku miejscach – szczególnie na samym początku. Szept jest tak naprawdę kolejną młodzieżową historią o niezwykłej nastolatce, super mocach i wymagającym szkoleniu. Autorka stara się zamaskować ten fakt przydługim i zwodzącym wstępem. Ten jednak szybko wymyka się jej spod kontroli. Brak klimatu, uproszczenia i naciągana fabuła pozbawiona sensu już u podstaw prowadzą do znanego scenariusza mocno skompresowanego w drugiej połowie książki. Gdy jednak dotrzemy już do tego momentu, historia oferuję lekką, konkretną i dynamiczną przygodę. 

Dziękuję Wydawnictwu Uroboros za przesłanie egzemplarza recenzenckiego książki.

Autor tekstu prowadzi na Facebooku stronę RuBryka Popkulturalna.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Szept
Cykl: Szept
Wydawnictwo: Uroboros
Autor: Lynnette Noni
Tłumacz: Janusz Maćczak
Data premiery: 27.01.2021
Gatunek: Fantastyka, supermoce, literatura młodzieżowa

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Wojciech Bryk
Wojciech Bryk
Student dziennikarstwa, który ma w sobie Zagubionego Chłopca. Uwielbia intertekstualność, easter eggi, zabawy skojarzeniami, popkulturowymi tropami oraz wszelkie dwuznaczności. W wolnych chwilach rozmyśla, co stało się z baśniowymi postaciami, oraz regularnie dokarmia rosnącego w nim geeka. Z radością wsiąka w fantastykę każdego rodzaju. Nieustannie pragnie odkrywać nowe rzeczy i dzielić się znaleziskami z innymi... a jeżeli przy tym wywoła u kogoś uśmiech, będzie całkiem spełniony. Stara się dorosnąć do prowadzenia własnego bloga. O horrorach pisze na portalu Mortal, a o popkulturze dla #kulturalnie.
<p><strong>Plusy:</strong></br> + próba odświeżenia motywu supermocy <br /> + próby wytłumaczenia fabularnych dziur<br /> + po wejściu w gatunkowe koleiny zaczyna dostarczać rozrywki<br /> + w drugiej połowie szybkie tempo oraz liczne fabularne twisty </p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> - brak klimatu <br /> - fabularne dziury na początku <br /> - naciągana fabuła <br /> - brak konsekwencji w kreacji protagonistki <br /> - niedopracowany wstęp prowadzi do sztampowego scenariusza<br /> - nie do końca wyjaśniony system niezwykłych mocy </ p>Należy ważyć słowa oraz pomysły. Recenzja książki Szept
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki