SIEĆ NERDHEIM:

Felix Castor w ciele Ricka Deckarda. Recenzja książki Deus Ex Machina. Człowiek, który zniknął.

Deus Ex Machina - okładka
Deus Ex Machina – okładka

Są książki, które pomimo znakomicie poprowadzonej polityki marketingowej, pozostawiają w czytelnikach uczucie straconego czasu i rozczarowania. Są też prawdziwe literackie perełki, a ich wartości nie muszą podkreślać ani kilkunastometrowe billboardy, ani setki reklam internetowych uderzających z częstotliwością godną serii z AK-47. Wystarczy tylko przeprowadzić odpowiedni research.

Zapowiadany od jakiegoś czasu przez studio CD Projekt Red tytuł Cyberpunk 2077, którego twarzą została ikona amerykańskiego kina, sprawił, że rynek wydawniczy zalany został przez wiele lektur powiązanych bezpośrednio z tematyką gry polskiego giganta. Poza kilkoma pozycjami zagranicznymi w Polsce głośno się zrobiło o Cyberpunku Andrzeja Ziemiańskiego oraz Sybirpunkuautorstwa Michała Gołkowskiego. O ile treść pierwszej z wymienionych pozycji jest mi absolutnie obca, o tyle książka Gołkowskiego wywarła na mnie pozytywne wrażenie za sprawą ciekawego miksu świata przyszłości z kulturą słowiańską. Mocny rozgłos obydwu pozycji sprawił, że gdzieś w ciemnościach Internetu niezauważenie zabłysła mała iskierka…

… i w moim odczuciu powinna wzniecić pożar. Może nie taki pochłaniający setki hektarów, ale dosyć zauważalny. Deux Ex Machina. Człowiek, który zniknął to tytuł, który powinien zainteresować każdego fana SF. Kornel Mikołajczyk stworzył własne uniwersum bazujące na pewnych schematach, dorzucając od siebie coś extra.

W doborowym towarzystwie
W doborowym towarzystwie

Deux Ex Machina to zbiór czterech częściowo ze sobą powiązanych opowiadań. Głównym protagonistą tych dość ostro przyśrubowanych historii jest Valter Fingo – prywatny detektyw i hazardzista w jednym. Ma on jedną słabość, to znaczy dwie: alkohol oraz kosmici z wielkim naciskiem na to drugie. Prowadzi swoje biuro detektywistyczne Deux Ex Machina, choć na początkowych stronach lektury czytelnik poznaje jego pierwotną nazwę. Fingo interesują tylko sprawy nieziemsko trudne, a jeśli w grę wchodzi możliwość ingerencji istot pozaziemskich, to zlecenie przyjmuje od ręki. Oczywiście nie działa sam. Zawsze może liczyć na pomoc holograficznej asystentki Luki Morgan oraz… nie będę spoilerować, bo to istotny zawodnik (choć krótkie info znajduje się na tylnej stronie okładki książki).

Historię otwiera tytułowe opowiadanie Człowiek, który zniknął. W świecie pełnym nowoczesnych technologii i niemal pełnej inwigilacji, gdzie na tajemnice mogą sobie pozwolić tylko najbogatsi, dochodzi do zaginięcia mężczyzny mającego duży wpływ na społeczeństwo. Zleceniodawcą jest jedna z grubych ryb pracujących dla potężnej korporacji ShiBan. Tytułowy cel śledztwa może wiele namieszać, jeśli uda się go odnaleźć, a najwięcej na tym straci nie kto inny, jak właśnie korporacje.

Kolejne opowiadanie, zatytułowane Chińska podróbka, już samym tytułem pobudziło część mojego mózgu odpowiedzialnego za pamięć. I jak się okazało, w przeszłości miałem już styczność z tą historią w ramach lektury Hardboiled (pełna recenzja TU) – antologii tekstów z gatunku neo-noir. Intrygujący tytuł, ciekawy wątek i uśmiech autora w stronę fanów Blade Runnera. To trzeba przeczytać!

Trzeci w kolejności tekst, Wypadek w pracy, zafundował mi iście emocjonalny rollercoaster. Jeden z pracowników sporej korporacji, którego zadaniem było przygotowywanie testów dla AutoAut (rodzaj autonomicznego pojazdu), ginie w trakcie pracy. Podejrzany? Robot pełniący funkcję kierowcy. Fingo zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, lecz nie dowierza, aby maszyna była w stanie podjąć tak makabryczną decyzję. Dzięki genialnej dedukcji wpada na doskonały pomysł, aby zastawić sidła na prawdziwego mordercę…

Zamykające zbiór opowiadanie, zatytułowane Aidoru Superstar, przy bliższej analizie może stanowić proroczą wizję przyszłości. Gwiazdy muzyki zostają zastąpione przez holograficzne odpowiedniki. Dzięki programom i odpowiednim algorytmom mogą występować na scenie w kilku miejscach naraz, a ich głos i teksty piosenek zrzeszają tysiące fanów. Kolejna sprawa Fingo należy do gatunku tych, nad którymi trzeba się nieźle nagłowić. Otóż jedna z holograficznych piosenkarek zostaje na stałe wykasowana z systemu. Czy to aż tak wielka strata, skoro można wykonać kopię, a fani nawet nie zauważą różnicy? Niestety, nie jest to takie proste, jakby się mogło wydawać.

Idealne na listopadowe wieczory
Idealne na listopadowe wieczory

Kornel Mikołajczyk w swoim Deus Ex Machina miesza schematy znane w świecie literatury futurystycznej, przyprawiając je szczyptą dobrego humoru. Postaci przez niego wykreowane są oryginalne, żyją swoim życiem i ani razu nie tracą na swojej autentyczności. Podobnie jest z fabułą, a dokładniej ze sprawami trapiącymi głowę głównego bohatera. Choć z początku wydaje się, że rozwiązanie jest tuż-tuż, wystarczy kilka linijek tekstu, aby rozczarować się swoimi wnioskami.

Czy jest coś, co wywołało u mnie niedosyt? Z pewnością opis świata. Pomysł na stworzenie Gigalopolis, jako ogromnej miejskiej aglomeracji, rządzonej przez parę dużych korporacji, brzmi świetnie, choć nie zbyt oryginalnie (np. Sędzia Dredd, Blade Runner). Zabrakło też szczegółowych opisów miejsc i samego giga-miasta. Osoby, które za swój pierwszy kontakt z literaturą science-fiction obiorą właśnie Deus Ex Machinę, mogą odczuć niemały ból głowy związany z dużą dawką terminologii naukowej i pseudonaukowej (dobrze, że na końcu znajduje się obszerny głosariusz). Jako kolejny minus odhaczyłbym powtarzalność dwóch motywów związanych bezpośrednio z pomocnikami Fingo. Warto jednak wziąć poprawkę na to, że DEM jest zbiorem opowiadań, gdyż każda z historii mogła powstać w zupełnie innym celu i czasie. Chwali się za to fakt, iż taka Chińska podróbka powstała na długo przed ogólnym hype’em na cyberpunk i jemu pochodne motywy.

Podsumowując – Deus Ex Machina to kawał świetnej lektury. Lektury zabójczo zabawnej i zmuszającej czytelnika do główkowania. W moim mniemaniu pozycja autorstwa Mikołajczyka powinna stać na piedestale science-ficton na równi z dziełami Dicka i Lema. Zachęcam do lektury, bo naprawdę warto!

Dziękujemy wydawnictwu GMORK za udostępnienie egzemplarza do recenzji.

SZCZEGÓŁY
Tytuł: Deux Ex Machina. Człowiek, który zniknął.
Autor: Kornel Mikołajczyk
Wydawnictwo: GMORK
Gatunek: science fiction, komedia
Liczba stron: 394
ISBN: 978-83-9513-335-0

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Łukasz „Kisiel” Krzeszowiec
Łukasz „Kisiel” Krzeszowiec
Rocznik ’88. Fan komiksu, dobrej książki i filmu. Lubi posłuchać ostrzejszych brzmień. Swój gust muzyczny przyprawia klasyką oraz muzyką elektroniczną. Nie znosi owijania w bawełnę i jak ognia unika „niepracującej szlachty” czy „absolwentów szkół robienia hałasu”. W wolnych chwilach poluje na prawdziwe pokemony, włócząc się z wędką wzdłuż brzegów Królowej Rzek, zdradzając ją chwilami z innymi ciekami i bajorami. Nieuleczalny fanatyk włoskiego futbolu (wierny kibic Interu Mediolan). Wielbiciel dobrego piwa i whisky. Czasem popełnia recenzje, by innym razem nabazgrolić coś z zupełnie innej beczki. Podczas ostatniego remontu w jego domu, jeden z majstrów stwierdził, że ma nierówno pod sufitem.
<p><strong>Plusy: </strong><br /> + budzący sympatię bohaterowie<br /> + ciekawe rozwiązania fabularne<br /> + bogaty głosariusz dla niewtajemniczonych w s-f<br /> + intrygujące zagadki<br /> + interesujące rozwiązania technologiczne</p> <p><strong>Minusy: </strong><br /> - brak szczegółowych opisów lokacji<br /> - powielanie pewnej historii przy każdym z opowiadań</p> Felix Castor w ciele Ricka Deckarda. Recenzja książki Deus Ex Machina. Człowiek, który zniknął.
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki