SIEĆ NERDHEIM:

Najwyższy czas. Recenzja komiksu Coś zabija dzieciaki tom 1

Rowery też są, przynajmniej na okładce.

Trendy w popkulturze są jak obiad u babci. Mielone z ziemniaczkami i mizerią są cudem dopóki nie okaże się, że w sumie na świecie istnieje też inne jedzenie. Nawet wtedy miło jest co jakiś czas zatęsknić za przesoloną kulką mięsa w połowie składającą się z bułki i cebuli, ale akceptowanie tego dzień w dzień? To se ne vrati. W tej zawiłej metaforze kulinarnej oczywiście chodziło mi o popkulturową podnietę formułą „smarkacze vs zło” najczęściej ukazaną w akompaniamencie synthwave’u. Dlatego bardzo mi miło, że wreszcie coś zabija dzieciaki.

W ramach krótkiego streszczenia fabuły sporo spoileruje już wspomniany tytuł. Mamy więc niewielkie miasto, noc i obligatoryjną grupę podrostków zupełnie pozbawionych instynktu samozachowawczego. Nocna wycieczka w haszcze nie kończy się dobrze, niestety zamiast kleszczy i panicznej ucieczki przed dzikiem uwalonym sfermentowanymi owocami, niedoszli nastolatkowie (z jednym wyjątkiem) przechodzą przez rozdrabniarkę w postaci złowrogiego monstrum. W odpowiedzi na kuriozalne wydarzenia do okolicy przybywa Erica, jedyna alternatywka na świecie posiadająca stałe zatrudnienie – łowczyni potworów.

Jedna z gier, które nigdy nie kończą się dobrze.

Coś zabija dzieciaki to nie jest horror i dobrze, bo w sumie o dobre horrory w formie komiksowej jest bardzo, bardzo trudno. James Tynion IV wyczarował po prostu fajowy, przebojowy przekładaniec, który od pierwszych stron przypomina, że banda pryszczaków przed mutacją nie jest szczególnym wyzwaniem dla pierwotnego zła. Ekstremalnie krawędziowa nastolatka raczej też nie powinna być, ale jakimś cudem tym razem to miła odmiana. Żeby nie było zbyt nudno, dostajemy mało porażający twist, wątek sceptycznych przeszkadzaczy i garść uroczych szczegółów nadających całości charakteru (pluszowa ośmiornica!). Może trochę za bardzo sobie śmieszkuję, bo w sumie kwestia traumy jedynego ocalałego dzieciaka jest w tym komiksie jednym z najlepszych i najmocniej uderzających w czytelnika elementów. Postacie poboczne, pomimo krótkiego czasu antenowego, też nie są kompletnie pozbawione przekonująco naszkicowanych motywacji. Poza tymi szczegółami nie zgodzę się jednak z niektórymi zachwytami. Coś zabija dzieciaki to po prostu umiarkowanie mroczna, ociekająca lekko nieśmiałą zajebistością sieka i przy sprawnej narracji naprawdę nie musi być niczym więcej.

Why so serious?

Tej narracji ogromnie pomagają ilustracje, a dzieła Werthera Dell’Edera ozdobione kolorami Miquela Muerto tworzą najsolidniejszy fundament pod skuteczność immersyjności opowieści. To ta teoretycznie niedbała nowomoda graficzna, w której wszystko uderza w odpowiednie struny. Nieprzesadzone projekty postaci i pozornie nieoryginalny dezajn maszkaronowatego zabijacza smrodów cieszą daleką od karykaturalności rozpoznawalnością. Niewielkie kadry nagle ustępują miejsca istotniejszym, intensywniejszym panelom. Zatopiona w granatach i błękitach noc eksponuje swoim chłodem rozpryski krwi. Analiza pojedynczych obrazków pewnie by nie zaowocowała opadem szczęki, ale całość naprawdę jest doskonałym przykładem płynnego i bardzo przyjemnego w odbiorze opowiadania wizualnego.

Dobra, interpretacja Coś zabija dzieciaki jako umyślnej opozycji dla Stranger Things to raczej moja prywatne urojenie, ale chyba też urojenie nieszczególnie chybione. Możecie sobie ten komiks odebrać jako Wiedźmina w nowoczesnej otoczce albo mniej introspektywne I Kill Giants, a i tak raczej będziecie się dobrze bawić. Pisanie o tym tytule w samych superlatywach może mu jednak tylko zaszkodzić, bo trochę brakuje nam takich zwykłych, bardzo dobrze napisanych czytadeł. Komiksów, które nie porzucają wcale powagi w istotnych wątkach, ale poza nimi dostarczają tylko (i aż) charakterną, dobrze rokującą na przyszłość rozrywkę.

SZCZEGÓŁY:
Tytuł: Coś zabija dzieciaki tom 1
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Typ: komiks
Gatunek: horror
Data premiery: październik 2020
Scenariusz i rysunki: James Tynion IV,

Bądź na bieżąco z naszymi recenzjami. Obserwuj Nerdheim w Google News

komentarze

Subskrybuj
Powiadom o
guest
To pole jest wymagane. Przed jego zaznaczeniem koniecznie zapoznaj się z podlinkowanym dokumentem
0 komentarzy
Inline Feedbacks
Zobacz wszystkie kometarze
Rafał "yaiez" Piernikowski
Rafał "yaiez" Piernikowski
Piszę o głupotach od kiedy tylko nauczyłem się, jak wyglądają literki. Od fanowskiego systemu RPG w czasach podstawówki i opowiadań w ramach lore uniwersum Warcrafta przeszedłem do kulturowej grafomanii. Od lat prowadzę bloga muzycznego Nieregularnie Relacjonowana Temperatura Hałasu, tylko troszkę krócej działam w redakcji Nerdheim. Jako anglista z wykształcenia język traktuję swobodnie, dopóki spełnia swoją funkcję użytkową, co jest zręcznym usprawiedliwieniem mojego nieposzanowania podstawowych zasad. Zawodowo zajmuję się ubezpieczeniami na rynek USA. Prywatnie katuję skrzeczącą muzykę, tony komiksów (Ameryka, Japonia, Europa w tej kolejności), gry video, planszóweczki i składam modele japońskich robotów.
<p><strong>Plusy:</strong><br /> + coś zabija dzieciaki<br /> + świetna narracja graficzna i kolory<br /> + charakterystyczne szczegóły<br /> + prosta przyjemność z lektury</p> <p><strong>Minusy:</strong><br /> – w sumie dosyć proste to wszystko<br /> – minimalnie przerysowana bohaterka</p> Najwyższy czas. Recenzja komiksu Coś zabija dzieciaki tom 1
Włącz powiadomienia OK Nie, dzięki